FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Pitchfork, a sprawa polska

Co z tego, że jakaś Amerykanka przedstawia Polskę w ponurych barwach, przecież sam robię to kilka razy dziennie. Wyszydzam, rzygam z obrzydzenia, wkurwiam się na naklejki ONR-u

Gdy na Pitchfroku ukazał się reportaż o katowickim Off Festiwalu, skopiowałem szybko link wrzuciłem na swój fejs i opatrzyłem adekwatnym hejterskim komentarzem. Pod moim postem od razu rozgorzała dyskusja. Jedni krytykowali mnie, inni krytykowali autorkę, jeszcze inni krytykowali wszystko.

Co mi się w tym tekście nie podobało? Nie trafił do mnie sposób, w jaki dziennikarka tej biblii fanów muzyki alternatywnej (jak Pitchfork nazywa Gazeta.pl) przedstawia Polskę. Z jej relacji wynika, że nasza mała ojczyzna jest krajem ciemnym, zacofanym, toczonym przez zarazę faszyzmu i zimną wojnę, gdzie ziemie uprawia się przestarzałymi narzędziami i w ogóle zadziwiającym faktem jest, że gra się u nas muzykę. Gdy jako 6-letnie dziecko po raz pierwszy, tuż po upadku muru berlińskiego, pojechałem z rodzicami odwiedzić ciocię w Belgii to zapoznane na placu zabaw dzieci, za każdym razem, gdy mówiłem skąd jestem odpowiadały: - Holland?

Reklama

- No, Poland!

Po czym następowały odgłosy niedowierzania, zaskoczenia, strachu bądź ekscytacji. Niektóre dzieci uciekały, inne, żądne przygód rodem z dalekiego wschodu, zostawały. W tamtych zamierzchłych czasach było to jeszcze zrozumiałe, ale podobna sytuacja i podobne rozmowy zdarzały mi się potem wielokrotnie podczas dorosłych podróży po świecie. Poland?! WOW! I tekst Jenn Pelly zabrzmiał dla mnie trochę w tym stylu. „Polska? Niesamowite…”.

Dawno temu, w jakimś anglojęzycznym periodyku muzycznym, chyba w NME, ukazała się recenzja płyty Kultu, w której grupa Kazika została opisana jako The Damned z bałałajką. Z takim wyobrażeniem Polski amerykańska dziennikarka zapewne wyruszyła do Katowic. Co wiedziała? Oświęcim, na pewno Wałęsa, czyli jak zawsze martyrologia. Znała jeszcze kultową płytę Dezertera „Underground Out Of Poland”, to od niej zaczerpnęła tytuł swojego reportażu z naszej odległej krainy. Znajomi ją ostrzegali, że to kraina depresji i szubienic z Gwiazdami Dawida na obdrapanych murach śmierdzących miast. Ja się na to przedstawienie święcie oburzyłem i postanowiłem dać temu upust hejtując na necie. Po czym szybko przeszedłem do porządku dziennego i zachwytów nad wywiadem z Siczką, wokalistą KSU, który się ukazał na Onecie.

Jak się okazało, nie byłem jedynym oburzonym. Tekst z Pitchforka podobno wywołał mnóstwo dyskusji nie tylko na fejsie, ale na wszelkich forach (nie śledzę, nie udzielam się, mam w dupie takie popłuczyny). Wczoraj trafił za to do mnie efekt tego ogólnego wzburzenia i fermentu, czyli tekst-o-tekście na Gazeta.pl.

Reklama

Wrodzone malkontenctwo w pierwszym odruchu kazało mi zakrztusić się po raz kolejny jadem, ale przeczytawszy całość zastanowiłem się… Przeczytałem tekst z Pitchforka po raz kolejny i w sumie przejrzałem na oczy.

Co z tego, że jakaś Amerykanka przedstawia Polskę w ponurych barwach, przecież sam robię to kilka razy dziennie. Wyszydzam, rzygam z obrzydzenia, wkurwiam się na naklejki ONR-u, które codziennie rano zrywam, a które codziennie wieczorem wracają w zdwojonej liczbie. Jadąc przez polską wieś myślę za każdym razem „Kurwa, ale tu brzydko”. Dlaczego zatem wkurzyłem się czytając za pierwszym razem tekst Jenn Pelly? Wyszedł ze mnie klasyczny Polaczek. Ja mogę pluć na Polskę, ale jakieś babsko z Ameryki – nigdy! Nie zwróciłem nawet uwagi na to, że w zasadzie o wszystkich wymienionych kapelach wypowiada się bardzo pozytywnie (co przecież powinno mnie bardzo cieszyć, bo w wielu z nich grają moi znajomi), ale przystąpiłem do pospolitego ruszenia i obrony atrakcyjności mojej ojczyzny. A chuj mnie to obchodzi! Nie podoba jej się to nie, jej sprawa. Jakbym pojechał do Tirany też mógłbym mieć mieszane uczucia, a jestem w stanie uwierzyć, że podróż z krakowskiego lotniska do Katowic nie koniecznie musi być cudownym krajoznawczym przeżyciem. Tak samo jak daleki od zachwytów i westchnień może być turysta, który trafi do Detroit, czy ghetta w LA. Bród, smród i ubóstwo to nie tylko nasza przypadłość, niestety jest to choroba cywilizacyjna tocząca cały świat, wszędzie znajdziemy dzielnice nędzy i rasistowskie napisy na ścianach. Zwracam honor dziennikarce zza wielkiej wody i dziękuję Przemkowi Guldzie z Gazety, że trochę mnie ostudził w moich ułańskich zapędach.

Reklama

Polska może wyglądać właśnie tak, jak opisuje ją Pelly. Jako smutny, szary kraj, w którym nie dzieje się zbyt wiele ciekawego. Jako kraj słynny tylko za sprawą muzeów w obozach koncentracyjnych. Jako kraj pełen widocznego na każdym kroku antysemityzmu i homofobii (Przemek Gulda) – ile razy sam tak złorzeczyłem?!

No i dochodzimy w ten sposób do sedna. Marudzenie, narzekanie, nasz sport narodowy, w którym jestem Adamem Małyszem. Lubię kurwa ponarzekać, lubimy wszyscy. Dlatego ze spiętą dupą przyczepiłem się do Pitchforkowego reportażu. Owszem, brzmi jakby był pisany w latach 80., z uciemiężonego państwa, coś pomiędzy Uzbekistanem a Mongolią, ma ton jakby chciał być załoganckim artykułem w Maximumrocknroll, ale w sumie co z tego… Jestem pewien, że żaden czytający go Amerykanin, Australijczyk, Brazylijczyk czy Japończyk zajarany muzyką, nie zwróci większej uwagi na te wszystkie mroczne opisy krajobrazu i tubylców. Co zwraca w nim uwagę, to muzyka przedstawionych kapel. I o to chodzi.

Ostatnimi czasy nasze kapele w zasadzie co roku grają na najważniejszym muzycznym evencie świata, SXSW w Teksasie. Polskie zespoły regularnie grają trasy po całej Europie. Na świecie rodzima alternatywa jest coraz mocniej zauważana i ceniona, w niszowym black czy death metalu jesteśmy wręcz potęgą (zupełnie jak w niszowym żużlu). Daleko nam jeszcze do światowego poziomu, ale jesteśmy na dobrej drodze. Już mamy ludzi zajmujących się muzyką, którzy pozbawieni są kompleksów.

Reklama

Jeszcze niech tylko sam Artur Rojek zacznie traktować polskie kapele tak samo, jak zagraniczne. Znajomi występujący na Offie żalą się, że w tej kwestii są zdecydowane dysproporcje, że nie dostali obiadu, że piwa nie było za friko, że organizatorzy traktują ich po macoszemu. Jak Polak głodny to zły, przecież to wiadomo od zawsze!

JACY JESTEŚMY #6

KALIBER 44 WRACA Z NOWĄ PŁYTĄ

Z ZAWODU JEST GENERAŁEM, PREMIEREM I PIŁKARZEM