FYI.

This story is over 5 years old.

tatuaż

Tatuaże zaufania: co się stanie, gdy tatuator przejmie pełną kontrolę

Śmiałkowie wkładali rękę w dziurę w ścianie, a ukryty za nią artysta tatuował na ich skórze, co tylko zechciał
Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Milk Gallery

Artykuł pierwotnie ukazał się na Creators

Pośród zgromadzonych w nowojorskiej Milk Gallery panowało tak duże podniecenie, że przez chwilę poczułam się jak dziecko w Wigilię. Za atmosferę odpowiadała trzydniowa wystawa Scotta Campbella zatytułowana Whole Glory (ang. Pełna chwała; nawiązanie do „glory hole", slangowego określenia na dziurę w ścianie, poprzez którą są świadczone usługi erotyczne), która przyciągnęła setki ciekawskich, których nie tylko zainteresował performans, ale i marzyli o darmowym tatuażu.

Reklama

Na podłodze siedziało niemal sto osób. Wszyscy cierpliwie czekali aż wybije godzina 15.00, kiedy to miało zostać ogłoszone, która trójka szczęśliwców zostanie wytatuowana przez Campbella. Stojąc w tej sali, przypomniałam sobie różne dynamiki sił, które rodzą się podczas awangardowych performansów. W powietrzu można było wyczuć oczekiwanie jakiegoś niezwykłego doświadczenia i podniecenie, które ta perspektywa wywoływała.

Santiago Sierra zszokował ludzi, kiedy w 2000 roku wytatuował 160-centymetrową linię na czterech uzależnionych od heroiny prostytutkach. Marina Abramovic zrobiła to samo, kiedy w 1974 roku podczas Rhythm 0 wyłożyła na stół 72 przedmioty – poczynając od piór, a kończąc na naładowanym pistolecie – i pozwoliła widowni przejąć kontrole. Ci artyści i ich prace oczywiści różnią się od Whole Glory Campbella, ale niewątpliwie mają jeden wspólny mianownik – ślepe zaufanie do drugiego człowieka. Niezależnie, czy zaufać musi artysta, czy widz, całość opiera się na absolutnej współpracy między nimi.

Campbell to bardzo wszechstronny artysta, ale najbardziej znany jest ze swoich monochromatycznych, skomplikowanych tatuaży, które zdobią m.in. ciała hollywoodzkich gwiazd. Eksperyment przeprowadzony w Milk Gallery pozwolił mu wyjść poza ramy tego, co zazwyczaj robi. Jak powiedział w wywiadzie dla Creators: „Myślę, że każdy tatuażysta w pewnym momencie zastanawia się, jak wyglądałoby robienie tatuażu, gdyby z tego doświadczenia usunąć drugą osobę. W przeciwieństwie do innych artystów my nie możemy dać się całkowicie porwać inwencji twórczej, ponieważ przez cały czas jesteśmy świadomi faktu, że nasze płótno ma własną opinię". Biorąc pod uwagę, że tatuatora i jego „płótno" oddzielała ściana z niewielką dziurą w środku, wiadomo było, że tym razem nie będzie musiał się tym przejmować.

W rozmowie z Milk Gallery Campbell zastanawiał się, czy takie przeżycie naprawdę okaże się wyzwalające. Po performansie zadałam mu to samo pytanie, żeby dowiedzieć się, jak brzmi odpowiedź. „Swoboda, której doświadczyłem, kiedy ludzie kompletnie mi zaufali, była absolutnie niesamowita. Zdarzało się, że przychodzili do mnie klienci i mówili »rób, co chcesz«, ale dzięki tej ścianie naprawdę zaznałem prawdziwej wolności. Byłem zaskoczony faktem, że chociaż w żaden sposób się nie komunikowaliśmy, te tatuaże i tak stanowiły pewnego rodzaju reakcję na osobę po drugiej stronie ściany. Nic o nich nie wiedziałem, ale kiedy tylko zaczynałem dotykać ich ręki, golić włosy i przygotowywać skórę, nie mogłem nie wyobrażać sobie, kim są. Moje przypuszczenia zdecydowanie wpłynęły na to, w jaki sposób ozdobiłem ich ciało. W pewien sposób przypominało to czytanie z ręki. Za każdym razem przygotowywałem sobie jakiś tatuaż i myślałem »kiedy pojawi się kolejna ręka, wytatuuję na niej ten wzór«. Ale kiedy tylko dotykałem ciała drugiej osoby i na nie patrzyłem, od razu porzucałem swój plan. To nie była odpowiednia ręka na ten wzór. Podświadomie czułem »nie, to ramię potrzebuje czegoś innego«".

Więcej prac Scotta Campbella możesz zobaczyć na jego stronie internetowej.