FYI.

This story is over 5 years old.

komentarz

Ostatni tekst o „Glacy”

Próbowaliśmy przemilczeć pewne sprawy, przyglądaliśmy się w ciszy z niedowierzaniem, ale były frontman Sweet Noise i My Riot nie pozostawia nam wyboru – Glaca, to dla twojego dobra

Wszystko zaczęło się od powyższego singla Glacy Oni przyszli, a właściwie od gościnnego tekstu twórcy fanpage'a „Zdelegalizować Polski Nu Metal”, który pod koniec stycznia pojawił się na VICE Polska. Autor stwierdził w nim m.in., że dawny lider zespołów Sweet Noise i My Riot swoją nową piosenką nie tylko wykonał „artystycznego nura w twórcze dno polskiej sceny ciężkiego grania”, ale wdając się w liczne kłótnie z internautami, udowodnia, że nie radzi sobie z krytyką w sieci.

Reklama

„Co byś zrobił, gdyby facet w wieku twojego ojca dał ci do zrozumienia via Facebook, że chętnie spuściłby ci wpierdol pod Biedronką? Tak właśnie na krytykę reaguje człowiek z blisko trzydziestoletnim stażem na scenie muzycznej, zdobywca nagród Fryderyka, szczycący się współpracą z Edytą Górniak, Peją, Nergalem i basistą Tool” pytał autor w swoim tekście Twórcza de-ewolucja Glacy.

Nie trzeba było długo czekać, bo chwilę po publikacji sam bohater tekstu wjechał w sekcje komentarzy, jak głodny dzik w trufle, by potwierdzić swój brak dystansu i wchodząc w interakcje z randomowym internautą, obnażyć skalę nieogaru w sieci.

Screen z fanpage'a VICE Polska

Zaiste, to był dopiero początek…

O determinacji Glacy przekonałem się osobiście jeszcze tego samego dnia, kiedy wyśledził mój profil na Facebooku i postanowił mi wyjaśnić, co myśli o tym, że udostępniam wspomniany tekst ZPNM. Moja głowa pękała od pytań: czy on tropi w sieci każdego, kto odważy się go skrytykować? Czy rockman, który po latach próbuje odbudować swoją muzyczną pozycję na polskiej scenie ma aż tyle wolnego czasu? Czy był na otwarciu?

Widząc, jak się miota w komentarzach, zaproponowałem mu nawet polemikę z autorem ZPNM, by poznać jego zdanie. Dopiero po czasie odpowiedział mi, że i tak nie byłoby mnie na niego stać. W sumie racja, po co płacić – skoro bez przerwy kłóci się z ludźmi w internecie za darmo. #dignity

Screen z prywatnego profilu autora tekstu

Ta niecodzienna sytuacja sprawiła jednak, że zacząłem interesować się dalszymi losami wielkiego comebacku (tudzież meltdownu) Glacy – bo w tym miejscu warto wspomnieć, że wcześniej był mi on raczej obojętny. Oczywiście wiedziałem o jego istnieniu, jak chyba większość osób w tym kraju. Jakieś 15 lat temu miał status headlinera, a rozgłośnie radiowe i telewizje muzyczne na zapętleniu puszczały kawałek „Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz". Na wzór swoich kolegów po fachu zza wielkiej wody, Glaca łączył w swoich projektach rapsy (zapraszając do współpracy chociażby takiego Ryśka Peję) i całą resztę tzw. metal-alternatywny z MTV. Branżowi dziennikarze i artyści prawili peany na jego cześć. Na zaistniałe warunki przyrody, które go spotkały, był na swój sposób wyjątkowy. Dla mnie ciężkostrawny, ale wciąż – wyjątkowy; jakby ktoś wrzucił do blendera stylówę Freda Dursta, emocjonalność Jonathana Davisa, tekstową głębie Maxa Cavalery, garść polskiej ziemi, trochę regionalnych warzyw i z tego miksu wyszedł twardy jak bruk Glaca. Tak było jakieś 15 lat temu.

Reklama

Po zespole Sweet Noise był My Riot (aka „zespół jednej płyty”), a po tym przez kilka lat nie było nic. Glaca na chwilę przestał tworzyć i nawet wyjechał do Stanów, by tam ładować swój artystyczny akumulator. Teraz jednak wrócił – spotkasz go na ulicach Swarzędza, gdzie mieszka lub na swoim facebookowym wallu, jeśli postanowisz go skrytykować. A jest co krytykować, bo patrząc na jego muzyczne modus operandi, można odnieść wrażenie, że ostatnie lata spędził w hibernacji – o czym świadczy już wcześniej wspomniany singiel Oni przyszli, który Glaca zdążył już określić mianem „ponadczasowego numeru”… dzień po jego publikacji w sieci.

Powyżej próbka tekściarskiego kunsztu Glacy, a poniżej 20-minutowe wideo (!), w którym Glaca wyjaśnia wszystkim malkontentom, którzy nie poznali się na Oni przyszli, co ten kawałek oznacza. Tłumaczy. Każde. Słowo. Piosenki.

Chociaż omawiany utwór mocno spolaryzował słuchaczy, nie przeszkadza mu wciąż walczyć chociażby o pierwsze miejsce w liście Antyradia, a wszystko za sprawą najbardziej oddanych fanów, których muzyk kumuluje w zamkniętej grupie Glaca Zone. Tam nie ma miękkiej gry ani miejsca na dyskusje z Mistrzem i jeśli coś się nie podoba – wylatujesz i dostajesz bana, jak mój znajomy, który miał uwagę do ciągnących się krucjat muzyka przeciwko internetowym adwersarzom.

Tym samym Glaca z jednej strony lgnie do swoich fanów, chce utrzymywać z nimi kontakt, raczy ich licznymi live'ami, podczas których reklamuje swoją kawę i opowiada, co tam nowego (spoiler alert: zazwyczaj wieje nudą); a z drugiej kompletnie nie radzi sobie z prześmiewczymi komentarzami, od których też zdaje się być uzależnionym. Świadczą o tym jego ciągnące się awantury na fanpage'ach (!), gdzie ludzie już wyniuchali w nim łatwy cel szydery. Natomiast przez fakt, że sam zainteresowany jest tam częstym gościem – dzieją się rzeczy brutalne.

Reklama

W tym miejscu wypada zapytać, jak doszło do takiej sytuacji, gdzie frontman jednego z najbardziej rozpoznawalnych zespołów w Polsce (Sweet Noise) z taką zapalczywością buduje sobie bazę antyfanów i szyderców? Udzielane przez niego wywiady na portalach branżowych każą sądzić, że Glaca tak bardzo uwierzył w swoją zajebistość, że nie rozumie ludzi, którzy jej nie dostrzegają.

Wciąż powtarza te same bon moty o swojej walce, rewolucji drodze i godności – co chociaż pasuje do jego tatuaży (ma wytatuowane m.in. Dignity, Respect, Core, Revolution), na dłuższą metę bardziej przypomina coacherskie bieda-gadki o samodoskonaleniu. W wywiadzie dla EskaROCK.pl chwali się, że mógłby doprowadzić do fuzji: Stańko, Glaca, Justin Chancellor i Mike Patton. Jednak w tej samej rozmowie przyznaje, że: „z zainteresowaniem wydawców, w temacie nowej płyty Sweet Noise, również było ciężko, co może być dziwne […] Być może Sweet Noise przerosło poziom w Polsce, może to o to chodzi".

Możliwe, a może Glaca po prostu masochistycznie powraca na ring po kolejne razy i chociaż nie życzę mu źle, pozostaje już tylko obserwować w ciszy, co pęknie pierwsze: internet czy Glaca.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku