FYI.

This story is over 5 years old.

związki

Czemu bycie singlem po trzydziestce jest fajne

Mam czas, ogarniam rzeczy po swojemu, mogę się spełniać. A że jest samotność? No jest, ale z nią też daję sobie radę

Jestem singlem po trzydziestce, więc według niektórych powinienem mieć teraz żonę, przynajmniej jedno dziecko i życie, w którym ideałem są niedzielne obiadki z rosołem, wyjazd raz w roku nad morze, remont mieszkania itd. Coś jednak tu nie zagrało, ale nie narzekam, bywa dobrze. Jest w tym sens, a właściwie ogrom powodów, dla których na tablicy rywalizacji plusów i minusów, tych pierwszych wciąż pozostaje więcej. Przypominam sobie o nich, gdy ktoś mnie pyta, jak mi się wiedzie i próbuje mnie wrzucić w ten „obrazek" z rodziną, domkiem i posadzonym drzewem.

Reklama

Masz czas

Nic mi nie przeszkadza, by zostać po godzinach, pisać teksty o 23., a spisywać wywiady o 6.30. Kiedy nikt ci nie siedzi nad głową i możesz w pełni oddać się swojej pasji – wtedy bycie singlem jest nie tylko pomocne, a wręcz kapitalne! „Ale co jeśli nie pracujesz w tym, co kochasz?" – zdaję sobie doskonale sprawę, że możesz uprawiać inny zawód. Chociażby taka gastronomia, gdzie zasuwasz przez dwa dni po 12 i więcej godzin, potem dostajesz dwa wolne. Jak pokazuje poniższy przykład, można dać sobie radę i w takiej konfiguracji.

Paweł, 37 lat

W moim rytmie pracy możliwość tego, że po dwóch pełnych dniach w robocie, w której jest solidny zapieprz i dużo nerwów, nikim i niczym nie muszę się następnego dnia przejmować, jest bezcenna. Nie chcę sobie wyobrażać, co czują ludzie, którzy po dwóch dniach pracy w trybie 9-23, muszą nazajutrz zrywać się rano, by odprowadzić dzieci albo zająć się kobietą, która czuje się zaniedbana. Bardzo to szanuję, ale to nie moja bajka. A jeśli ktoś powie, że jestem wygodnicki, odpowiemmożliwe. Mam taki wybór.

Ogarniasz rzeczy po swojemu

Nie bawię się już w przelotki, raczej wolę mentalną stabilizację. Singiel po trzydziestce to najczęściej dość trudna w życiu codziennym menda – wolę mieć tę wolność niż dostosować się do kogoś na siłę. Nauczyłem się gotować, prać, płacić rachunki na czas. W dzieciństwie uczono mnie, że skoro w tym wieku jesteś wolny, to znaczy, że pewnie tych rzeczy nie potrafię. Szach mat. Siema dorosłość. Nie przeszkadza mi, gdy w grupie sześciu kumpli jako jedyny na ustawkę do kina przychodzę sam, a temat wyprawiania pępkowego jest mi tak dobrze znany, jak lądowanie na Marsie.

Reklama

Znam za to wiele osób, które tak się czują, gdy przychodzi do spotkania w gronie rodzinnym albo znajomych z lat dziecięcych. To głównie dotyczy dziewczyn. I nie da się ukryć, najczęściej z mniejszych miejscowości. Nie jest to żadne generalizowanie. Fakt, nie opinia.

Pokój autora, wszystko ułożone po swojemu

Potwierdza go Magda, której tytułowa trzydziestka stuknęła w listopadzie. Trzy lata temu. Pracuje jako przewodniczka, podróżuje po całym świecie, po 3 latach mieszkania w Warszawie teraz wybrała Kraków.

Magda, 33 lata

Mam czasem wrażenie, że części ciotek i koleżanek z liceum wydaje się, że jestem jakąś cierpiętnicą. Jedyne, o co dopytują, to czy na kolejnej wycieczce poznałam jakiegoś fajnego „kawalera". Z czasem można się do tego przyzwyczaić, ale wymaga to jednak założenia pancerza. Kiedyś było mi trudniej i najczęściej chciałam im powiedzieć, żeby się ode mnie po prostu odpierdolili.

Możesz się spełniać

Bardzo ważne, żeby dogadać się z samym sobą. Słuchać swoich potrzeb: czytasz cały dzień książki, idziesz ot tak do kina; po pracy mierzysz się z od dawna odkładanymi lekcjami rosyjskiego, albo kładziesz się na kanapie i przez 5 godzin oglądasz mecze ligi angielskiej. I nikt ci z tego powodu nie zwróci uwagi.

Dla singli, ludzi w związkach i nie tylko. Polub nasz fanpage VICE Polska

A że jest samotność? No jest, ale z nią daję radę. Mam wszystko inne, czego mi potrzeba. Na przykład całą ścianę zawaloną płytami, czego nie mogłem mieć wcześniej, mieszkając z narzeczoną. Moje płyty gniły w mieszkaniu rodziców, bo w naszym wynajmowanym m2 „nie było dla nich miejsca". Teraz już jest. A w sypialni dodatkowa miniwieża i dwie szafki z książkami. Warto spełniać marzenia, prawda?

Zapytasz, czy ten tekst to laurka usprawiedliwiająca egoizm i oddanie się swoim potrzebom? Wychodzę jednak z założenia, że świat mniej cierpi z powodu jednego szczęśliwego egocentryka-pasjonata, niż dwójki nie do końca szczęśliwych i na siłę szukających kompromisów „zakochanych".