FYI.

This story is over 5 years old.

rozmowy

Zapytałem facetów z całej Polski i lesbijkę, co ich kręci w kobietach

Wygląd zewnętrzny, czy piękne wnętrze? Stanowcze, czy uległe? Nieśmiałe, czy odważne? Piersi, czy pupa? Postanowiłem znaleźć odpowiedzi na te pytania
Ilustracja Ola Szmida

Co nas naprawdę kręci w kobietach? Naiwnie łudziłem się, że bez problemu uda mi się napisać kontynuację do tekstu, który niedawno ukazał się na łamach VICE, gdzie to Polki z całego kraju zdradzały swoje typy facetów. Zdziwiłem się, że tak trudno namówić mi jakichkolwiek bohaterów do wypowiedzi, wszak miały one być anonimowe. „To samo spotkało mnie, pisząc o tym, co faceci chowają w swoich szafach" – powiedziała mi Iza, redakcyjna koleżanka. „Kiedy poprosiłam panie, by opowiedziały, co je kręci w mężczyznach, wszystkie wypowiedzi otrzymałam w ciągu 24 godzin. Ale poświęciłam kilka tygodni, by namówić facetów do pokazania swojej garderoby, przeprowadziłam 50 bezowocnych rozmów. 50! Wy faceci jesteście tacy skryci" – skwitowała Iza.

Reklama

Nie mogłem się nadziwić, że z taką łatwością przychodzi nam kłócić się o bzdury na internetowych forach, obrzucać innych wyzwiskami, głośno deklarować światopoglądy i polityczne sympatie – ale gdy chodzi o sympatie w życiu prywatnym, większość nabiera wody w usta.

Ja natomiast byłem ciekaw, jak ważnym dla innych jest wygląd, a jaką rolę gra wnętrze. Na co zwracają uwagę? Co ich przyciąga, a co odrzuca? Czy lepiej, gdy kobiety są stanowcze, czy uległe? Nieśmiałe, czy odważne? W końcu udało mi się znaleźć kilku kandydatów i jedną kandydatkę, by opowiedzieli mi, co ich naprawdę kręci w kobietach.

Kuba z Opola

Zawsze lubiłem towarzystwo pięknych kobiet. W czasach kiedy brakowało pewności siebie, zadowalałem się byciem przyjacielem, byle móc być blisko i cieszyć się ładną buzią. Z czasem perspektywy się zmieniały, moralna baza topniała, w spodniach zaczęło swędzieć i wtedy odkryłem swoje potrzeby i preferencje dotyczące naprawdę interesujących mnie pań. Wraz z pierwszymi doświadczeniami bliskości, okazało się, że ładna buzia i ciało modelki to tylko miły dodatek. Tak naprawdę działa na mnie ogół zmysłów. Jej głos, zapach, smak, gesty, to jak się porusza i w jaki sposób patrzy. Jeśli jeszcze ma coś interesującego do powiedzenia, to jest po mnie. Za to spotykały mnie sytuacje z przepięknymi kobietami, które miały wiele do powiedzenia, ale np. zapach był nie ten i to był koniec.

Tak naprawdę działa na mnie ogół zmysłów. Jej głos, zapach, smak, gesty, to jak się porusza i w jaki sposób patrzy

Reklama

Jeśli chodzi o wygląd, bardzo cenię sobie naturalność. Napompowane usta i piersi, fejk włosy, estradowy makijaż, półmetrowe paznokcie, wyszczuplające majciochy – nie ma co się łudzić, faceci są wzrokowcami, i da się złapać jakiegoś pijanego jelenia na te wszystkie triki. Ściągam w głowie push up, wyobrażam sobie, jak duże są jej usta po zmazaniu konturówki i o ile rozmiarów zmniejszą się oczy przy braku eyelinera.

Bawią mnie dziewczyny, które chcą związku bazującego na przyjaźni, ale pod względem intelektualnym nie mają nic do zaoferowania. Nie interesuje mnie to, że płakała po tym, kiedy umarł Dumbledore i zupełnie nie rozumiem, jak ulubioną postacią z książki może być Piętaszek. Do nauki!

Aleksandra z Warszawy

Moim ulubionym filmem z czasów dzieciństwa była Maska. Odgrzewałam ją na VHS przynajmniej 4 razy w tygodniu. Zawsze wydawało mi się, że to z miłości do Jima Carreya. Po latach odkryłam, że chodziło mi o Cameron Diaz – wysoką, seksowną, ale i elegancką blondynę o dużych oczach i kształtnych cyckach. Chociaż od dziecka uczono mnie, że nie można oceniać ludzi po wyglądzie, że liczy się wnętrze, dusza, inteligencja, to stereotyp idealnej blondynki utrwalił mi się w głowie na zawsze, może też dlatego, że podświadomie sama chciałabym tak wyglądać. Niestety moja próba dekoloryzacji wyszła nadzwyczaj negatywnie i zakończyła się wizytą na pogotowiu fryzjerskim. To nie jest tak, że nie doceniam dziewcząt o innym kolorze włosów.

Reklama

Nawet jeśli ci się wydaje, że twoja dziewczyna jest normalna, to wiedz, że nie jest

Próbowałam spotykać się z szatynką, chudą, wysoką, też miała duże oczy i spoko cycki plus była wybitnie zabawna i mądra. Związek się szybko rozpadł. Jestem prawie pewna, że to przez kolor włosów, albo przez to, że była pojebana jak wszystkie dziewczyny. Nie ma wyjątków. Wszystkie dziewuchy są pojebane. Nawet jeśli ci się wydaje, że twoja dziewczyna jest normalna, to wiedz, że nie jest. Rzuci cię przez kolor włosów, chociaż dookoła dzieje się milion innych ważnych rzeczy. W takich chwilach zapalam czerwoną lampkę i mówię sobie: stop, koniec, wszystkie laski są nienormalne, to nie możliwe, żebym przynależała do tego samego gatunku, idę po psa do schroniska. Zastanawiam się, jak kolesie to znoszą, bo co oni mogą wiedzieć na przykład o okresie? Ja to jeszcze jak cię mogę, w miarę potrafię się wczuć w sytuację typiarki. A faceci? Nie mam pojęcia, ale szanuję to i podziwiam, że potrafią tak kochać nie wiedząc.

Jeśli chodzi o mnie, to dobrze, żeby się myła, obcinała paznokcie, a jeśli rosną jej wąsy, to żeby jej nie rosły

Koledzy zawsze mówią „dziewczyna to musi o siebie dbać". Nigdy nie wiem, czy chodzi im o wieczny makijaż, uczęszczanie na crossfit, pomalowane paznokcie, czy równą opaleniznę. Jeśli chodzi o mnie, to dobrze, żeby się myła, obcinała paznokcie, a jeśli rosną jej wąsy, to żeby jej nie rosły. Cellulit mnie lekko zniechęca, Bóg chciał, żebym ja go nie miała, ale wiem, że 99,9% kobiet go ma no i trudno. Doklejanie sobie jakichś plastików hybryd czy czego tam do paznokci dyskwalifikuje delikwentkę na dzień dobry. Jeżeli chce zbierać grube warstwy makijażu na telefonie komórkowym, to proszę bardzo, byleby twarz jej się nie deformowała. Debilny głos może być problemem, nie dałabym rady w łóżku słuchać pisków jak Azjatki w pornolach. Nie wymagam od nikogo determinacji i celu w życiu, w obecnych czasach mało kto go posiada.

Reklama

Idealna dziewczyna poza atrybutami zewnętrznymi powinna lubić kwasa, wódkę, książki, nie mieć chronicznej depresji

Wszyscy są trochę zagubieni i to jest w porządku, jednak nie byłabym w stanie spotykać się z dziewczyną, która po trzydziestce mieszka z rodzicami na obrzeżach miasta. Jestem wygodna, mieszkam w centrum, zarabiam nie najgorzej, lubię swoją przestrzeń i niezależność. Nie wyobrażam sobie, że ktoś mi siedzi na głowie 24/7, weekendy zawsze kończą się u mnie, bo bliżej i jeszcze są pretensje, że za dużo seriali oglądam. Taki związek rozpada się szybciej niż włosy za długo trzymane w perhydrolu. Idealna dziewczyna poza atrybutami zewnętrznymi powinna lubić kwasa, wódkę, książki, nie mieć chronicznej depresji i wiedzieć jak mieszać szarą codzienność z hedonistycznymi uciechami. Taka kombinacja jest raczej nieosiągalna, ale jej wybrakowanie da się zaspokoić kształtnym biustem. Tak naprawdę to musi być miła, bo najlepsza dziewczyna, to szczęśliwa dziewczyna, najpierw ze sobą, a potem ze mną. Będę ją wtedy kochać, wydawać na nią wszystkie pieniądze, a z kolorem włosów zawsze można pomajstrować. Moim największym marzeniem jest poznać dziewczynę, która w odzewie na jedyny podryw, jaki znam, czyli „masz może ognia" odpowie „tak, kocham cię, lećmy w kosmos".

Piotr z Gdyni

Pytasz, czy bardziej kręcą mnie kobiety silne i niezależne, czy też może takie delikatne, którymi chciałbym się opiekować. Odpowiem ci tak: najbardziej kręcą mnie kobiety zupełnie wymykające się takiemu schematowi. Bo to schemat straszny, że albo masz wielki charakter, pewność siebie i ani grama słabości, albo jesteś zahukaną Zochną. To są bajki. Bo każdy ma w sobie siłę i każdy ma w sobie słabość. Kręci mnie, kiedy kobieta potrafi zarówno pokazać pazur, jak i miękkie podbrzusze. Gdy tego nie robi, trudno budować jakąkolwiek relację, bo trudno ufać komuś, kto całe życie biega schowany za maską.

Reklama

Kręci mnie też – bardzo – gdy kobieta nie jest skupiona na sobie, kiedy dostrzegam w niej ciekawość świata i ludzi, kiedy mogę z nią rozmawiać godzinami i nie kończy się to epicką opowieścią o jej problemach albo – co gorsza – o tym, że ma za grube łydki albo złą cerę. Taki typ mnie po prostu odrzuca, jak stoję, tak daję dyla.

Lubię jak kobieta umie słuchać. I absolutnie nie chodzi mi o to, że ma siedzieć z wielkimi oczyma i nic nie mówić, wręcz przeciwnie, umiejętność słuchania jest równoznaczna z umiejętnością mówienia, dialogu. Lubię interakcję. Podobnie jak umiejętność wchodzenia w kompromisy, taką emocjonalną mobilność, która sprawia, że szybko i naturalnie buduje się relacja. Co za tym idzie, nie lubię ani kobiet zbyt dominujących, ani zbyt pasywnych, lubię takie, które w pewnych kwestiach będą dominować, a inne pozostawią mi i pod żadnym pozorem nie będą się w nie wpierdalać. Na tej samej zasadzie odrzuca mnie też zbytnia zaborczość i totalna bierność. Kiedy czuję, że kobieta chce mnie zawłaszczyć, wtłoczyć w swój świat lub zabrać mój – od razu odpuszczam. Tak samo, gdy czuję, że próbuje robić za ozdobę w moim świecie.

Kiedy czuję, że kobieta chce mnie zawłaszczyć, wtłoczyć w swój świat lub zabrać mój – od razu odpuszczam

Być może zacząłem – paradoksalnie – od dupy strony, bo nie oszukujmy się, to wszystko, o czym mówię, ważne staje się dopiero na jakimś etapie relacji. Na samym początku jest ciało. Taka nasza natura, nie oszukamy tego. A jak mowa o ciele, to widzę ogromny zgryz między sposobem, w który znane mi kobiety myślą o nim, a tym, jak ja sam o nim myślę. Mam zupełnie gdzieś szczegóły – nie widzę rozdwojonych końcówek włosów, nie widzę małego pryszcza na szyi, nie dostrzegam zupełnie niewielkiej blizny czy tego, że jakaś panna ma rzekomo za krótkie nogi lub przytyła o kilogram (w jej mniemaniu) za dużo. Liczy się całość – albo laska ma to coś, albo nie ma. A jak ma, to ma to zarówno wtedy, kiedy odpierdoli się na bóstwo, jak i wtedy, kiedy obudzę ją nieumalowaną w środku nocy. I kolor czy długość włosów, długość nóg, wielkość biustu – to nie są rzeczy decydujące, decyduje ogólny sexappeal, sposób, w jaki kobieta się porusza, jak na mnie patrzy, jak się uśmiecha… Chociaż oczywiście mam swój ideał. Lubię długie, proste włosy. Lubię – choć sam jestem wysoki – raczej kobiety drobne i niższe ode mnie o jakieś 20 cm, lubię jak mają szersze biodra i wąską talię, lubię wreszcie krągłe, pełne piersi, choć mogą być zarówno niewielkie, jak i duże, nie wielkość, ale ich kształt mnie podnieca.

Reklama

No i lubię, jak kobieta nie jest pruderyjna, jak nie ma oporów przed wchodzeniem w różne role w łóżku, a seks traktuję podobnie jak rozmowę. Raz dajesz, raz bierzesz. Jak bierzesz, to daj mi działać, jak dajesz, wykaż się inicjatywą. I mów o swoich potrzebach. Taki typ lubię.

Paweł z Wrocławia

Pod względem czysto fizycznym raczej nie mam stałego ideału czy wzorca urody, którego szukałbym u kobiet. Kręciły mnie już w życiu brunetki, blondynki, rude. Czasem spodoba mi się laska blada jak kość słoniowa z przerwą między udami, tylko po to, by tydzień później uderzały mnie fale gorąca na samą myśl o krągłym tyłku koleżanki z Ghany.

Jest jeden wyjątek od tej reguły: krótko po zakończonym związku – zwłaszcza długotrwałego i takiego, w którym emocjonalnie siedziałem po uszy – chyba nie do końca świadomie szukam kobiet, które jakoś przypominają mi moją byłą. Trwa to jednak dość krótko i chwilę później wracam do poprzedniego stanu, w którym niczego konkretnego w kobiecej urodzie nie szukam.


Jesteśmy też na Facebooku. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Rzecz się ma zupełnie inaczej, jeśli weźmiemy pod uwagę to, co dana dziewczyna sobą reprezentuje, zaczynając od wiedzy ogólnej na temat świata, przez jej poglądy na rzeczywistość, a na szeroko pojętym wyczuciu smaku kończąc. Na pewno nawet najładniejsza dziewczyna o bajecznej figurze i hipnotyzującym spojrzeniu przestaje się dla mnie liczyć w momencie, w którym na jaw wychodzi jej prze-kurwa-potężna ignorancja. Była jedna taka, którą mijałem przez kilka tygodni na korytarzu w pracy i zdążyłem już sobie wyobrazić jej wyidealizowaną, zmyśloną osobowość. Po pięciominutowej rozmowie z dziewczyną czułem się tak zażenowany, jak po obejrzeniu wszystkich odcinków Studia Ya-Yo za jednym podejściem.

Reklama

Co do ubioru to chyba jest jedna rzecz, której u kobiety nienawidzę – szerokich spodni i dzwonów

Co do ubioru to chyba jest jedna rzecz, której u kobiety nienawidzę – szerokich spodni i dzwonów. Dziewczyny, to nie są przesłuchania do pierwszej edycji Idola, ani szkolna dyskoteka w waszej gimbazie w Raciborzu. Jakieś trendy obowiązują, a nie po to ktoś was wyposażył w pełne biodra i mięsiste łydki, żebyście chowały je pod spodniami wyglądającymi jak brezent z Żuka.

Ideał? Nie mam, ale jeśli laska jest ładna, a przy tym jej niski, seksowny głos wypowiada coś przenikliwego i zdradzającego intelektualne wyrafinowanie, to może być pewna, że przykuje moją uwagę. Aha, no i musi lubić dank memes. Bez tego nie da się budować trwałych i zdrowych relacji.

Maciek z Lublina

O tyle o ile pytanie jest szerokie, o tyle łatwo mi banalnie odpowiedzieć. Jest taki głupie stwierdzenie, z którym się zgadzam w zaskakującym stopniu – lubię dziewczyny w typie kawy, którą piję: gorące, silniejsze ode mnie i powodujące nerwową sraczkę i drżenie rąk. Jak głupi by nie był ten tekst, jest celny – gdybym miał wskazać typ dziewczyn, które podobają mi się w pierwszej kolejności to te z charakterem. Nie chodzi o mityczny pazur, deklarowany przez dziewczyny typu „jeżeli nie możesz mnie znieść, kiedy jestem najgorsza itd.". Od zawsze strasznie imponowały mi silne kobiety, posiadające konkretną wizję świata i wiedzę na jego temat, biorące sprawy w swoje ręce. Jestem przekonany, że kobiety zdominują świat w ciągu stu lat – są od nas mądrzejsze, szybciej się uczą i adaptują, potrafią wiele więcej znieść. To właśnie takie dziewczyny przykuwają moją uwagę – te, które posiadają własne zdanie i wiedzą więcej od ciebie. Stąd, naturalnie, kieruję wzrok w stronę szkolnych prymusek i byłych kujonek, które w międzyczasie wyrosły na piękne kobiety.

Mam straszną alergię na bzdury z babskich pism o uwodzicielskim milczeniu i akcje typu „ciche dni". Wolę usłyszeć co zjebałem i to naprawić, niż tydzień zgadywać

Nie wyobrażam sobie relacji z dziewczyną, z którą nie umiałbym rozmawiać. Rozmowa i komunikacja są dla mnie podstawą jakiejkolwiek relacji, więc cenię w dziewczynach umiejętność komunikacji. Mam straszną alergię na bzdury z babskich pism o uwodzicielskim milczeniu i akcje typu „ciche dni". Wolę usłyszeć co zjebałem i to naprawić, niż tydzień zgadywać. Współpraca i zrozumienie, także jeżeli chodzi o uwodzenie, seks, konstruowanie związku czy wybór miejsca, do którego pójdziemy na kolację.

Jeżeli chodzi o wygląd, to nigdy nie miałem stałej preferencji, raczej chwilowe fascynacje drobnymi detalami. Jestem wysoki, więc wzrost to nie problem, ale drobne dziewczyny są urocze. Kiedyś wydawało mi się, że rude włosy są intrygujące, ale potem przefarbowała się tak połowa moich sąsiadek i koleżanek. Analogicznie, kiedyś serce biło mi szybciej na widok kolczyków w nosie. Figura? Proporcjonalna. Biust? Z rozsądkiem, z resztą z legendarnej dychotomii zawsze i tak preferowałem pupy – w tym wypadku wszystko w pół drogi pomiędzy idealnie płaskim tyłkiem instruktorki fitnessu, a pupą zdolną do utrzymania dużej butelki szampana w stylu znanej Kim.

To będzie kolejny truizm, ale nie ma nic bardziej uwodzicielskiego niż pewność siebie, niezależnie od kształtów i rozmiarów ciała

To będzie kolejny truizm, ale nie ma nic bardziej uwodzicielskiego niż pewność siebie, niezależnie od kształtów i rozmiarów ciała. Jaram się kobiecymi włosami – koczkami na cebulę, poranną burzą w nieładzie i wszystkim, co pomiędzy. Ciuchy? Właściwie wszystko, co nie jest za bardzo – oversize'owe. Sympatyczna klasyka jest zawsze miła oku – koszule, bluzki w paski, czarne jeansy. Bycie uroczym za wszelką cenę? Nie bardzo, fajniejsza jest praktyczność. No i drobiazg, który zawsze przykuwa mój wzrok – uwielbiam kobiety w okularach. Dziewczyno, błagam, zrób to dla siebie, zostaw te druciaki, kup oprawki, które ci pasują. Z dużą dozą prawdopodobieństwa już teraz nosisz je nawet wtedy, kiedy jesteś zupełnie naga. Silne i konkretne dziewczyny w okularach zawładną światem.

Możesz śledzić autora tekstu na jego profilu na Facebooku