Postawmy sprawę jasno. Dwie pierwsze kawałki z nadchodzącego albumu Blink-182 nie wróżyły niczego dobrego. Pierwszy album grupy od ponad pięciu lat i pierwszy z Matt Skibą w składzie, po tym jak Tom Delonge bardzo źle wypowiedział się o zespole i odszedł, zapowiadał się naprawdę źle. "Bored to Death" bujało, ale tekstowo to były wypociny z liceum, a następca singla, "Built This Pool" był po prostu idiotyczny. "Hej stary, Blink-182 zawsze byli dziecinni i żartowali z penisów, nie hejtuj ich za to, że robią to, co robią". Cicho tam. Od dawna są już dorosłymi facetami.Aż tu nagle niespodzianka. Trzeci kawałek jest zajebiście dobry. "Rabbit Hole" zadebiutowało w programie Zane Lowe'a i od razu go pokochaliśmy. W niczym nie przypomina poprzednich dwóch utworów. Jest zaraźliwy, ale i zrównoważony. Jest beztroski, ale nie dziecinny. Chłopaki udowodnili w końcu, że mogą dawać czadu bez Delonge'a w składzie.Sprawdźcie sami!
Reklama