FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Robię polski grime - bez kitu!

Jeśli chodzi o grime w polskim wydaniu, Wuzet nie ma sobie równych. Sprawdziliśmy, co nowego słychać w życiu i działalności artystycznej twórcy płyty "Własne zdanie" i autora kompilacji "Dzieci Basu Level 2".

Wszystkie foty: Piotr Jakubowski

Z Wuzetem rozmawiałem na łamach VICE ostatni raz w grudniu 2013 roku, kiedy wystartował ze swoim fenomenalnym debiutanckim albumem "Własne Zdanie", podbijając serca tysięcy słuchaczy swoim niebanalnym podejściem do estetyki grime. W związku z tym, że znów zaczęło się dziać sporo ciekawego w obozie tego utalentowanego i przesympatycznego gościa - żeby wspomnieć tylko o samym fakcie założenia własnej niezależnej wytwórni Vivid Stem Records i wypuszczeniu pod jej szyldem mixtape "Dzieci Basu Level 2" - postanowiłem do niego zadzwonić i dowiedzieć się co w trawie piszczy. Pełen pozytywnej energii i zaraźliwego entuzjazmu opowiedział mi o swoich planach, nowej twórczości i kilku innych ciekawych sprawach.

Reklama

Czytaj wywiad poniżej

Noisey: Coś było u ciebie cicho przez jakiś moment, ale widzę i słyszę, że teraz sporo się dzieje wokół twojej osoby. Nie dajesz o sobie zapomnieć?
Wuzet: Nieeee, nie ma takie szansy (śmiech). Wiesz, zresztą to nie było tak, że gdzieś zniknąłem, tylko po prostu wydanie pierwszej płyty było dla mnie olbrzymim, niesamowitym krokiem i wszystko, co nastąpiło po trzeba było jakoś ogarnąć. Trochę było celebrowania tego co się działo - oczywiście trasy, koncerty… No i w końcu zacząłem rozmyślać jak to wszystko dalej pchać. Pojawił się pomysł założenia własnej wytwórni - Vivid Stem Records. "Dzieci Basu Level 2" to pierwsze nasze wydawnictwo, więc cała ta droga, przygotowywania do nagrania tego materiału dość długo trwała. W międzyczasie przygotowuję powoli kawałki na następna płytę, udało się w końcu wystartować z labelem, zaprojektować strony internetowe, założyć sklep i zrobić ten mixtape do końca. No i to wszystko już śmiga. Nie było więc tak spokojnie i bezczynnie jak mogłoby się wydawać.

Może na starcie rozwiejmy wszelkie wątpliwość jeśli chodzi o twoją relację z Koka Beats. Sporo się pojawiło w tym temacie spekulacji i domysłów, kiedy ogłosiłeś powstanie swojej własnej wytwórni. Jak rozumiem wasza współpraca na poziomie wydawania muzyki się oficjalnie zakończyła. Ale chyba obyło się bez kwasów?
Nie powiem żebyśmy się rozstali w jakichś negatywnych emocjach, po prostu to była moja decyzja. Dość spontaniczna zresztą, bo powiem ci, że zdecydowałem się na ten krok z tygodnia na tydzień - choć oczywiście ten pomysł cały czas gdzieś tam siedział z tyłu głowy. No i po prostu któregoś dnia w końcu powiedziałem chłopakom w jakim kierunku zamierzam pójść i naprawdę obyło się bez pretensji, czy kwasów. Tak naprawdę cały czas mnie wspierają, nic się pod tym względem nie zmieniło. Wszystko zostało na tym samym poziomie, na jakim było cały czas. Z Michałem i Pawłem jesteśmy cały czas kumplami. Zresztą z Pawłem wciąż współpracuję na takiej zasadzie, że promuję Koka Wear. Widać to zresztą doskonale na teledysku do naszego pierwszego singla "Polski Grime". Tak więc jakkolwiek z nim jest jak najbardziej OK, to jeśli chodzi natomiast o samą wytwórnię Koka Beats możemy sobie powiedzieć, że pod tym szyldem już na pewno płyty nie wydam.

Reklama

Jak zamierzasz zatem poprowadzić swój nowy label? Na pewno masz już jakąś ciekawą koncepcję i nie skończy się na ostatnim mikstejpie, czy twojej drugiej solówce. Jestem tylko ciekaw, czy będziesz wspierał głownie polskich artystów, czy pracował również i z wyspiarzami?
No wiesz, jestem tu na Wyspie, więc to się na pewno opiera głównie na kręgu moich znajomych, zresztą dopiero zaczynamy. Ja sam też nie jestem wielkim kolesiem z jakimś ogromnym kapitałem, który próbuje się wbić na rynek. Raczej jest to na zasadzie, że próbujemy coś zrobić dla siebie i po swojemu. Ale na pewno nie będziemy się tylko zamykać na polskich artystów, bo już mam zadeklarowanych i Porchy'ego, i Jerome'a, że będą nagrywać pod naszym szyldem kawałki i mixtape`y. Wiadomo - jesteśmy wszyscy w Londynie strasznie przecież przemieszani, więc nie ma żadnych przeszkód skąd i kto, sprawa jest pod tym względem bardzo otwarta. Bardziej liczy się to jak twoja muzyka brzmi, aniżeli to skąd pochodzisz.

No właśnie, ciekaw jestem jak reagują brytyjscy artyści na te wasze wszystkie projekty. Jesteście traktowani na razie na zasadzie pewnej ciekawostki, czy trafia do ciebie jakiś wybitnie pozytywny - bądź negatywny - feedback?
(śmiech) Nie spotkałem się żeby do kogoś z tego angielskiego grime'u trafiło to bezpośrednio i żeby się jakoś specjalnie do mnie odzywał w tej sprawie, ale z tych ludzi, z którymi tutaj mam kontakt i których znam, opinie są jak najbardziej OK. Oczywiście mówią o tym, że zupełnie nie rozumieją o czym nawijamy, ale że czuć, że jest dobrze, że jest flow i dobry bit. Raczej taka ciekawostka. Zresztą co można zauważyć w internecie Polaków mamy tutaj pełno wszędzie, w różnych zakątkach Wysp i jest już dużo różnych kooperacji grime'owych MC z jakimiś rodakami, których nikt wcześniej nie słyszał. Jest takich rzeczy bardzo dużo nagle. Mamy wspólnego coś, co jest bardzo potężne, czyli miłość do muzyki. I gdzieś szuka się tego wspólnego podłoża. To jest tylko fajne, ze ludzie chcą miksować języki, wchodzić w takie ciekawe współprace ponad jakimikolwiek podziałami. Powinnyśmy promować dalej coś takiego.

Reklama

Zauważyłem, że - a propos waszego ostatniego mikstejpu oczywiście - w recenzjach przewija się niezmiennie właściwie ten sam zarzut. Mam tu na myśli to, że największą bolączką Polaków próbujących się z grime to ten ciągnący się za nimi tzw. ogon hiphopowy, specyficzną maniera jeśli chodzi o nawijkę. To jest dla ciebie zasadna krytyka?
Wiesz co, ja bym to powiedział tak: jest to po części zarzut dla mnie zrozumiały, chociażby dlatego, że ciężko jest się przerzucić na ten flow. To jest zupełne inny bpm i niektórzy mają ciągle z tym problem. Nawet gadałem ostatnio z moim ziomem na koncercie i mówił mi dokładnie o tym, że on już tak długo pisał teksty w 90 bpm, że kiedy podchodzi do 140 to pisze ten tekst, ale to jest tak naprawdę ten sam tekst, który by napisał pod 90, tylko on go strasznie szybko nawija do tego tempa (śmiech). A ja mam jednak takie rozgraniczenie, że inną podziałkę stosuję jeżeli piszę pod 140. Zresztą już dzisiaj u raperów słychać, że ludzie się trochę osłuchali ze 140-kami, że bardziej się wbiły na spoko w hip-hop w postaci trapów chociażby, więc sobie to ludzie inaczej rozbijają. Ale faktycznie jest tak, że często taka hiphopowa naleciałość zostaje i jest słyszalna. Jeśli natomiast chodzi o treść liryczną to tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ktoś nawija bardziej na hiphopową modłę, czy jakąkolwiek inną. Każdy ma swoje do powiedzenia i co mówi, jak mówi, to jest jego prywatna sprawa.

Reklama

Trochę głupio pytać ojca o ocenianie swoich dzieci, ale czy ty sam zauważasz teraz po czasie jakieś zasadnicze minusy tego materiału? Czy nie potrafisz patrzyć na "Dzieci Basu" w tych kategoriach?
Stary, to jest bardziej tak, że każda ta produkcja jest dla mnie unikatowa. I bardziej skupiam się na tym, co fajnego jest w tych kawałkach. Że Kassier w końcu przykurwił dwie zajebiste zwrotki, że pojawił się zajebisty beat, że pojawił się Małolat, że mam Gingera, mam Porchy'ego, mam Cham w końcu na kawałku. Dla mnie to są takie opcje, że patrzę na to tylko i wyłącznie pozytywnie. Że mam Breka, z którym wiecznie się trzymam i nawijam, i uważam, że zapierdolił tam niesamowite zwrotki! Po prostu patrzę na to tylko w takich kategoriach, ze osiągnęliśmy coś. A ulubione w tym wszystkim jest to, że to się udało i że już frunie (śmiech). I że jest wśród ludzi!

Trudno się nie zgodzić! Wspomniałeś w swojej wypowiedzi o Cham Phoenix, którą po prostu uwielbiam i rzeczywiście jej zwrotki to mocna strona "Dzieci Basu". W grime nierzadko kobiety pokazują niebywałą klasę, zjadając kolesi po kilku wersach - żeby wspomnieć tu tylko o Lady Killa, Nolay, Adot, Ms. Banks czy Shystie. Masz swoje ulubione wokalistki?
Zdecydowanie, pojawienie się Cham na mixtapie jest czyś, o czym niejednokrotnie rozmawialiśmy. Nie jest to na pewno ostatni kawałek z nią. Również uwielbiam jej nawijkę, flow i strefe liryczną. Na tę chwile wiem, że wróciła do Wielkiej Brytanii, ale podczas gdy mieszkała w Poznaniu była, nie tylko według mnie, najlepszą kobiecą nawijaczką w Polsce. Wiem, że stara się zakończyć swój album, nad którym ciężko pracuje, dlatego wspieramy ją całym sercem i czekamy z niecierpliwością na końcowy efekt. Big up Cham! Co do innych ulubionych wokalistek to ostatnio zdecydowanie moją uwagę przykuła Lil Sims i jak dla mnie jest na tą chwile najlepiej zapowiadającą się kobiecą MC. Oczywiście pominąłeś Lady Lesurr, która również ostatnio dużo udziela się na brytyjskiej scenie.

Reklama

Wydaje ci się, że kobiecy grime/rap jest podobnie niszową sprawą w Anglii, co w Polsce? A jeśli tak, z czego to wynika? Dlaczego tak mało nawijających kobiet?
Ciężko jest mi powiedzieć, czy niszowy… Na pewno nie powinno tak to być odbierane. Jeśli muzyka jest formą przekazywania sobie informacji, nie widzę powodu dlaczego kobiety nie miały brać w tym udziału. Każdy z nas, który decyduje się podnieść mikrofon, ma coś do powiedzenia, niezależnie od płci. A dlaczego tak mało kobiet? Również chciałbym znać odpowiedź na to pytanie, mam nadzieje, że nie chodzi tu np. o to iż rapowanie jest mało kobiece czy coś takiego.

Wracając do "Dzieci Basu Level 2", przydałaby jakaś konkretna trasa koncertowa po Polsce, jako ukoronowanie tego wydawnictwa.
Tak, mamy takie pomysły. Staramy się to w tej chwili zresztą zorganizować. Póki co sprawdzamy z jakich miast mamy największy odzew, w których miejscach to najbardziej by się opłacało, żeby przyszło jednak tych kilkaset ludzi. No i wiadomo, by zrobić imprezę pod szyldem "Dzieci Basu", trzeba byłoby wszystkich jakoś zgrać, kilka osób musiało by przylecieć z Wysp i tak dalej.

No tak, trzeba pamiętać o niemałych pewnie kosztach.
Koszta jak koszta. Przyznam ci się, że nawet gdyby to tak rozegrać, i wszyscy byliby na zero, to każdy jeden z nas chciałby się w to zaangażować. Jesteśmy bardzo świadomi tego, że próbujemy przemycić trochę inne brzmienie i to może zająć trochę czasu nim ludzie zaczną się z tym identyfikować. Co bezwątpienia jest jakimś tam celem dla nas.

Reklama

Klip promujący mixtape zrealizowaliście dość nietypowo, w technice 3D. Czyj to był pomysł i jak ostatecznie podoba ci się efekt?
Zgadza się, nietypowo. Sam pomysł na 3D wyskoczył już dawno i pierwszą osobą, która to zarzuciła był CLN3000, od razu spodobało mi się to! CLN jest człowiekiem pełnym pomysłów i z reguły trafnymi, co jest bardziej istotne. Całym montażem jak zarówno i zdjęciami do klipu zajął się nasz dobry kolega Paweł Grabowski (Wow Pictures). Wynajeliśmy kamerę 3D i poszliśmy na jakieś ruiny w Warszawie. Nie wiem, czy to na klipie widać, ale mało byliśmy "zorganizowani", kręciliśmy około osiem godzin, więc docelowo byliśmy zmęczeni, a Breku miał wylot tego dnia do Anglii, więc też czasowo była spinka… Mimo to ostatecznie jestem zadowolony z efektu, mam nadzieję że reszta uważa podobnie. Technika 3D Anglif jest spoko, całkiem okej ogląda się nawet bez odpowiednich okularów.

Słyszałem, że mieliście jakieś problemy z pierwotnie planowanym plenerem i trzeba było zmienić lokację. Co to za historia?
Tja, coś tam było. Nie mieliśmy żadnej opłaconej miejscówki, znaleźliśmy kilka opcji, ale niestety nie wszystkie były dostępne. Na pierwszej lokalizacji nasz operator został rutynowo zatrzymany do przeszukania przez policyjny patrol. Mimo iż funkcjonariusze zabrali nam kilka godzin porannych, nie chciało im się przeszukiwać do końca naszego pojazdu zawalonego sprzętem, więc przemieściliśmy się na inny plan.

Reklama

A właśnie, wspominałeś o tym, że masz w załodze Vivid Stem Porchy'ego, którego do tej pory kojarzyliśmy głównie ze związków z wytwórnią WagWan, żeby wspomnieć chociażby współpracę z Popkiem. Czyżby bezczelnie przeskoczył do ciebie (śmiech)? Trudno było w ogóle "lokalsów" namówić do współpracy?
(śmiech) Wiesz, nie chodzi o to, ze przeskoczył. Porchy to mega rozchwytywany artysta, siedzi bardzo dużo w Rosji, chociażby robiąc bity dla Oxxxymirona (bardzo fajny gość, robi świetne rapy i grime'y) i z tego co wiem, zostanie na głębokim wschodzie do przyszłego roku. Jeździ z Oxxxy jako didżej. A za każdym razem jak jest w Londynie to się widzimy po prostu. Od czasu kiedy wspólnie nagraliśmy kawałek dla Matheo jesteśmy praktycznie ziomami i niejedną bibę już przeżyliśmy wspólnie, niejeden koncert. Nawijaliśmy sobie razem, nagraliśmy już wspólnie z pięć numerów i planujemy tego jeszcze więcej. Z Jerome Da Chef też się zresztą widuję bardzo często. Wpada do mnie nagrywać wokale chociażby, chodzimy sobie wspólnie na imprezy. Na takich bardziej kumpelskich zasadach - nie, że jakiś biznes czy coś, tylko totalnie ziomalsko. I tyle.

Grupa zajawkowiczów się zebrała na jednej wyspie, krótko mówiąc!
Żebyś wiedział! Ja niesamowicie uwielbiam co robi Porchy, niesamowicie szanuję to co robi Jerome, jaki ma flow i to co mówi, a oni szanują to, co ja robię. Mimo tego, że jak wspomniałem nie wiedzą za bardzo o czym nawijam (śmiech). Chociaż powiem ci, że coraz więcej słówek łapią. Tyle czasu się znamy i spotykamy, że niezła szkoła polskiego idzie. Niektóre słowa są zresztą podobne, czasem coś z języka angielskiego przecież się wplącze do tekstu i coś tam wyłapią. No zajawka po prostu. Planujemy zresztą wspólne projekty - żeby w przyszłości studio otworzyć jakieś z prawdziwego zdarzenia, tu w Londynie, i wspólnie coś nagrywać w jakimś sensownym miejscu, żeby to miało ręce i nogi.

Reklama

Zmieniając temat, powiedz mi proszę - bo słuchacze na bank są ciekawi tych informacji - kiedy możemy spodziewać się strzału w postaci nowego albumu? Sam wspominałeś, że już nad nowym krążkiem pracujesz.
Wiesz, ze mną to będzie tak samo jak z tym mikstejpem. Szczerze mówiąc nie lubię o tym za bardzo gadać, bo jak już rzucisz jakiś konkret to zaczynają się oczekiwania, z tyłu głowy tworzą ci się deadline'y, a ja nie chcę tak działać. Zero ciśnienia. Na tę chwilę mam kilka bitów wybranych, kilka tekstów zaczętych, parę tematów powymyślanych, jakieś starsze rzeczy, które może wrzucę, bo gdzieś tam nie weszły. Na razie kombinuję. W którymś momencie, jak będę miał jakichś dziesięć kawałków ogarniętych, będę ich pewny, to wtedy zacznę się mniej więcej określać z jakimś czasem i myśleć o tym w takich kategoriach. Na razie jest to w takim stadium, że pora to realizować i finalizować.

Zauważyłem w ogóle, że na nowo pojawiły się dyskusje na twój temat w sieci w temacie, że jesteś prekursorem polskiego grime. I jak to zwykle bywa od razu zaczęły się prztyczki w nos, krytykanctwo, a nawet diss. Jak odbierasz to wszystko, co się przewala przez internety, na czele z przyklejeniem ci tej nieszczęsnej łatki prekursora?
(śmiech) Spoko, spoko. Do końca nie zauważam takich rozkmin, bo nie czytam takich rzeczy do końca. Wiesz, czasami się nie chce, czasami to rozśmiesza, a czasami jak jestem wkurwiony, to nie mogę tego czytać po prostu (śmiech) Mam do tego takie podejście, że dziesięć lat temu zajawiłem się grimem i niesamowicie chciałem być w jakiś sposób podobny do tego. Zacząłem szukać takich bitów, żeby wykumać jak się nawija do tego tempa. Próbowałem, robiłem to cały czas, aż w końcu zostało to częścią mnie. Nigdy się nie nazywałem prekursorem czegokolwiek, tym bardziej grime'u. Zawsze to był raczej mój eksperyment. Uważałem, że nie robię stuprocentowego grime, bo nie jestem kolesiem urodzonym w UK i nie mam tego w żyłach. Traktowałem to raczej jako rozwijanie tego, co mieści się w definicji rapu. Mój rap, który eksperymentował. Ta etykietka "grime", która do mnie przylgnęła została nałożona przez innych. Użyłem tego słowa w kilku miejscach i przylgnęło. Ale teraz, po tylu latach obcowania z tym tematem, po albumie i po "Dzieciach Basu" stanąłem z tym tematem twarzą w twarz i de facto - tak! Robię polski grime – bez kitu. Poświeciłem temu tyle czasu, kocham słuchać tych bitów, kocham innych grime'owców z całego świata, wciąż jestem ciekawy tego tematu i wszelkich nowości. Uwielbiam tę muzykę z Holandii, Rosji czy z Czech. Człowieku, nie masz pojęcia jak Czesi nawijają do tej muzyki! Jest tego pełno. I jeżeli ludzie mówią, że to co robię ma jakiś sens, jest to dobre i jakoś dokładam swoja cegiełkę do tego zamieszania, to chyba samo mówi przez się.

Myślisz, że grono miłośników i twórców muzyki grime w Polsce znacznie się powiększyło od czasu naszej ostatniej rozmowy?
Myślę, że tak, i to bardzo. Chciałbym tez myśleć, że się jakoś też do tego przyczyniłem. Bo taki też i był cel, po części. Jest o wiele więcej producentów, więcej ludzi nawijających pod te tempa. Jeszcze tylko mam nadzieję, ze imprez w Polsce będzie więcej, że będą zapraszani goście z Wysp i że faktycznie będzie przychodzić na nie tych kilkaset osób ciekawych tej muzyki. Jeszcze mi tego brakuje. Ale jeśli chodzi o ilość uszu do grime'u? Już jest wystarczająca, moim zdaniem.

Nie mogę nie zapytać również i o to, kiedy wreszcie pojawi się cokolwiek przez ciebie sygnowanego na płycie winylowej. Wiele osób marudzi, że nie można cię jeszcze posłuchać z wosku.
Też mam dosyć dużo takich chętnych. Nawet spotkałem się tutaj z gościem przypadkiem w lokalu i się okazało, że jest polakiem nie mieszkającym na Wyspach od kilkunastu lat i sam tłoczy winyle. Dał mi wizytówkę i nie wiem, czy się nie skuszę na taką edycję. Ale w jakiej postaci miałoby to być, to jeszcze nie jestem pewien. Czy miałby to być regularny album, czy jakieś specjalne wydanie składankowe - to jest jeszcze temat do ogarnięcia.

Muszę cię poprosić przy okazji, żebyś przekazał pozdrowienia dla Gingera, który według mnie niesłychanie mocno się wybija na "Dzieciach Basu". Przyznam uczciwie, że zupełnie nie rozumiem skąd się bierze taka zjadliwa krytyka jego stylu. Gość jest niesamowity.
Dokładnie. Ja też uważam, ze niepotrzebnie ludzie się dopierdalają do niego, bo w niektórych momentach błyszczy najbardziej ze wszystkich.

Jak słyszę jego wersy mam wrażenie, że słucham demówek jakiegoś szczeniaka z cokolwiek podejrzanej dzielnicy Manchesteru, który właśnie wydał swoją pierwszą niesłychanie wkurwioną taśmę demo.
(śmiech) No stary, brud! Jest ten brud, który ma być właśnie. Za to polubiłem jego stylówkę i za to bardzo go szanuję, dlatego jest na tylu kawałkach na płycie.

Myślisz, ze to są właśnie najmocniejsze strony tej muzyki? Szczerość i wkurwienie? Czy jest jakiś element niemożliwy do wychwycenia, czy racjonalnego opisania?
Myślę że największą zaletą tej muzyki jest energia i agresja zarazem. Nie zrozum mnie w tym źle, mówiąc agresja mam na myśli dawanie jej upustu poprzez skakanie i wykrzykiwanie swoich ulubionych zwrotek/ tekstów/ refrenów. Po nocy takiego baletu mam nadzieję, że mniej osób ma jeszcze siłę żeby np. bić i zaczepiać przypadkowe osoby na ulicy. 140 bpm jest to bardzo energiczne tempo, przy który naprawdę można się wybawić. Do tego dochodzi forma liryczna która może nieść ze sobą dokładnie tyle, ile dany autor ma ochotę przemycić, generalnie zero ograniczeń… T to w muzyce jest dla mnie najpiękniejsze.

Co cię w ogóle w pierwszej chwili przyciągnęło do grime? Te charakterystyczne emocje, stylistyka nawijki, muzyka, czy w zasadzie wszystko po trochu? Twoja miłość do tego stylu nie słabnie, wręcz przeciwnie, więc ten pierwszy czas spędzony z grime musiał być niesłychanie mocnym wydarzeniem.
Szczerze powiem, że grime trafił mi się przypadkiem. Zawsze w muzyce szukałem czegoś innego, czegoś trochę chociaż odbiegającego od reguły. Od dłuższego czasu oczywiście byłem osłuchany z hip-hopem, najbardziej jednak trafiały do mnie albumy np. Outkast czy Busta Rhymesa, gdzie kombinowali z różnymi tempami butów i przy tym z szybkością nawijania. Było to dla mnie zawsze bardzo ciekawe. Później wskoczył boom na dancehall w Polsce i każdy chciał nawijać z jamajskim akcentem, ale bity zaczeły się zmieniać i to mi się bardzo podobało. Właśnie jakoś w tamtych czasach usłyszałem Wileya "Wot U Call It" oraz "Jus A Rascal" Dizzee'go Rascala. Nie pamiętam, który trafił pierwszy, ale poczułem to z miejsca. Pamiętam na 4fun TV była opcja wysyłania sms, który kawałek chcesz żeby leciał następny… Dokupywałem karty, żeby oglądać te klipy jak najczęściej (największe szanse były wieczorami albo w nocy hehe). Później już używałem komputer Breka (bo nie miałem swojego) do ściągania wszystkiego co się da z brytyjskiej sceny grime'oweu przez BearShare. Było tego naprawdę sporo… Później tylko biegałem i wkręcałem wszystkim swoją zajawkę na nowoodkrytą muzykę. Na szczęście nie musiałem długo przekonywać ziomali i szybko zaczynaliśmy kombinować oraz rozszyfrowywać to brzmienie.