Jak można najlepiej podsumować karierę Davida Bowiego, kiedy wydaje się, że wszystko na temat artysty zostało już napisane i powiedziane? To zadanie niemalże nie do wykonania… no chyba, że macie pod ręką Lady Gagę. Wokalistka wystąpiła na wczorajszym rozdaniu Grammy, oddając hołd zmarłej w zeszłym miesiącu legendzie i zrobiła to perfekcyjnie. Gaga zaśpiewała takie numery jak "Space Oddity", "Changes", "Rebel, Rebel", "Let's Dance" czy "Heroes". Mało tego, zaprezentowała się z charakterystyczną pomarańczową fryzurą na głowie, a na scenie pojawił się nawet Nile Rodgers - dobry przyjaciel Bowiego.
Rzecz oczywista, ale musimy to napisać: bez Davida Bowiego nie byłoby Lady Gagi. W ogóle, wielu z artystów nie zaistniałoby, gdyby nie ten brytyjski muzyk. Ale tylko występ Gagi był w stanie nam o tym przypomnieć. Czy wam się to podoba czy nie, wokalistka jest uosobieniem gwiazdy pop XXI wieku, która potrafi zrobić show, jakich mało. To dobra passa amerykańskiej artystki - w zeszłym tygodniu zachwycaliśmy się jej występem na Super Bowlu. Może powinna dostać gażę na Broadwayu? Nie? To może chociaż Vegas?
Zobaczcie występ poniżej: