FYI.

This story is over 5 years old.

Artykuły

Kanye West i Taylor Swift idą ponownie na noże. Kłótnia o wers z "Famous"

Niekończąca się historia.

Jasne, celebryci popełniają błędy publicznie, ale z dobrym zespołem od PR-u mają szansę przetrwać. A gdy w grę wchodzą premiery wydawnictw, staranie zaplanowanych domniemanych albumów-klasyków, to właśnie wtedy ekipa public relations musi pracować ponad miarę.

Niekończąca się wojna pomiędzy Kanye Westem a Taylor Swift jest jednym z przykładów takiego działania mediów. W najnowszym artykule magazynu GQ, Kim Kardashian West zaostrzyła konflikt, dzieląc się z nami kilkoma drobnymi szczegółami.

Reklama

Po kolei: kiedy Kanye wydawał "The Life of Pablo" - prawdopodobnie najbardziej przegadany album tej dekady - jedną z pierwszych rzeczy na którą zwróciliśmy uwagę był wers w "Famous", gdzie raper wspomniał o Taylor Swift. "I feel like me and Taylor might still have sex" - słyszeliśmy w nagraniu. "Why? I made that bitch famous" - kontynuował. "Pablo" to album pełen sprzeczności, dlatego też jest tak interesujący, nie dziwi więc, że liczne pochwały i krytyka pojawiały się jednoczenie. Coś jednak nie pasowało nam w tej linijce o wokalistce country.

Kanye odpowiedział na Twitterze - gdzież by indziej? - pisząc, że "Nie zdissowałem Taylor i nigdy bym jej zdissował…". Potem były jeszcze inne twitty: "Po pierwsze jestem artystą i jako artysta będę mówił, jak się czuję i to bez cenzury" oraz "Po drugie poprosiłem żonę o błogosławieństwo i nie miała nic przeciwko". I teraz uwaga - najważniejsze: "Zadzwoniłem do Taylor i odbyliśmy długą rozmowę o tej linijce, pomyślała, że jest fajna i dała mi przyzwolenie".

3rd thing I called Taylor and had a hour long convo with her about the line and she thought it was funny and gave her blessings

— KANYE WEST (@kanyewest) February 12, 2016

Szczerze, to brzmi jak jakiś kit. Taylor wydała oświadczenie, w którym zaprzeczyła, że kiedykolwiek zgodziła się na ten numer i co więcej, "ostrzegała go przez wydaniem piosenki o tak silnym, mizoginicznym przesłaniu". Podobno nie było także żadnej rozmowy telefonicznej.

Reklama

I to było na tyle. Aż do czasu wywiadu w GQ.

Żona Westa mówiła wprost: "Wiedziała, że to wyjdzie. Nagle zaczęła się zachowywać jakby było inaczej. Przysięgam, na mojego męża spada tyle gówna, gdy ma wszystko udokumentowane i nawet zadzwonił, by uprzedzić".

Kim twierdzi, że istnieje wideo potwierdzające rozmowę telefoniczna. W tamtym czasie pewna osoba filmowała wszystko, co działo się podczas procesu nagrywania płyty. Podobno świadkiem zdarzenia był także sam Rick Rubin. Gdy dowiedzieli się o tym prawnicy Swift, zaczęli wysyłać listy do Westa o treści: "Nawet nie ważcie się udostępniać tego materiału", prosząc o usunięcie filmiku.

GQ skontaktowało się w tej sprawie z ludźmi, którzy reprezentują Westa. Potwierdzili, że zarówno wideo, jak i papiery sądowe istnieją, ale na razie nie zostaną podane do wiadomości publicznej.

Tak, to wszystko wydaje się absurdalne. Ale jest jeszcze lepiej. GQ postanowili sprawdzić, co do powiedzenia mają z kolei ludzie Swift i w odpowiedzi dostali list tak przepełniony pasywną agresją, że nawet Tom DeLonge by się zarumienił. Zaczyna się słowami: "Taylor nie ma nic przeciwko Kim Kardashian, ale wie, że jest ona pod bardzo dużą presją i powtarza to, co mówi jej Kanye West". Swift rozumie zatem, dlaczego Kardashian West się myli - powtarza błędne informację za swoim ukochanym.

"Jednakże to nie zmienia faktu, że to co mówi Kim jest nieprawdą. Kanye West i Taylor rozmawiali tylko raz przez telefon, podczas jej wakacji z rodziną w styczniu 2016 roku i od tamtego czasu nie rozmawiali już ze sobą nigdy więcej." OK, więc się nie kumplują. Róbcie notatki.

Reklama

Ale żeby nie było: "Taylor nigdy nie zaprzeczała, że rozmowa miała miejsce. To było wtedy, gdy Kanye West poprosił ją, by umieściła piosenkę na Twitterze, ale odmówiła". Wow, to brzmi dopiero jak dobra akcja marketingowa.

Dalej czytamy: "Kanye West nigdy nie powiedział Taylor, że użyje słowa dziwka w stosunku do niej. Piosenka nie może być zaakceptowana, jeśli jej nie słyszeliśmy. Kanye West nigdy nie zagrał utworu dla Taylor Swift. Pierwszy raz usłyszała ją jak każdy z nas i poczuła się upokorzona. Kim Kardashian twierdzi, że Taylor i jej zespół byli świadomi nagrania, ale to nie jest prawda i Taylor nie może zrozumieć dlaczego najpierw Kanye, a teraz Kim Kardashian, nie zostawiają jej po prostu w spokoju".

Ostatnia linijka przenosi tę kłótnię na zupełnie nowe terytorium. Taylor Swift naprawdę chce, by Kardashian-West przestała się o niej wypowiadać, a jeśli naprawdę nie chciała, by linijka znalazła się w utworze, wychodzi na to, że Kanye West użył jej nazwiska, tylko po ty, by zdobyć trochę rozgłosu.

Jest coś jeszcze. Jeśli West naprawdę posiada zapis rozmowy, dlaczego jej po prostu nie udostępni? Może myśli, że ludzie będą wierzyć w jego wersje, niezależnie od oświadczeń Swift. To Kanye West, jaki będzie jego następny ruch? - możemy się nad tym zastanawiać, ignorując fakt, że wykorzystuje sławę Swift do promowania własnej marki.

W rozmowie z GQ Kim ujawniała także dziwne szczegóły na temat swojego małżeństwa. Było o tym, że zapomina przesłać mężowi wiadomości od projektantów i to go naprawdę wkurza.

Jednak to kontrowersja z "Famous" jest tutaj najciekawszym punktem. Wygląda na to, że dwoje artystów kłócących się między sobą, wykorzysta w tej walce więcej prawników niż sąd w Las Vegas podczas rozwodów zwykłych śmiertelników. Nie dowiemy się co się tak naprawdę wydarzyło, dopóki nie zdobędziemy namacalnych dowodów. A takie istnieją - podobno jest wideo, Rick Rubin mógłby zabrać głos jako świadek.

Może przy tej okazji powinniśmy się wszyscy zastanowić o ochronie praw autorskich czy roli prawa w sztuce. Znając jednak show biznes, te ważne tematy zostaną zagłuszone przez tysiące twittów.