Jak to jest zarabiać na podpalaniu się i wysadzaniu w powietrze?

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Jak to jest zarabiać na podpalaniu się i wysadzaniu w powietrze?

Dwa metry od nas wybuchł ładunek w busie pełnym chłopaków w mundurach. Nikt oprócz nas zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Odniosłam wrażenie, że pirotechnicy to inny rodzaj człowieka

Jadąc na spotkanie z Hubertem, który pracuje jako kaskader, zastanawiałam się, czy to jeden z tych zawodów, które wciąż przypisane są głównie facetom. Słyszałam kiedyś o dziewczynach w tej profesji, ale, jak wyjaśnił mi potem Hubert, jest to wciąż bardzo rzadkie. „Częściej zdarza się przebieranie facetów za kobiety, golenie im nóg i umieszczanie w latających samochodach. W swojej około piętnastoletniej karierze poznałem zaledwie dwie kobiety, które mógłbym nazwać kaskaderkami".

Reklama

Na spotkanie pojechaliśmy za Radzymin. Droga asfaltowa dawno się skończyła, a wokół nas rozciągał się bezkres chaszczy. Zostawiliśmy samochód i poszliśmy gliniastą ścieżką, niemal bajorem, szukając w terenie czerwonego punktu zaznaczonego na mapie w telefonie. Zdjęcia, w trakcie których mieliśmy spotkać się z Hubertem, odbywały się w zrujnowanym gospodarstwie. Pośród walającego się żelastwa, krzaków, błota, gołębników, zobaczyłam uwijającą się ekipę filmową.

Hubert przywitał nas serdecznie, uśmiechnięty, lekko kulejący, z blizną pod okiem, w kraciastej koszuli. Zapytany co się działo, zanim przyjechaliśmy, przez chwilę się zastanawia, po czym mówi „no kręciliśmy… rano byłem żywą pochodnią potem coś tam, no a teraz to dachowanie". Dzień jak co dzień najwyraźniej. Pokazał nam swój samochód do dachowania, pełen spawanej maszynerii, opowiadał o zasadach fizyki, demonstrując pordzewiałe dźwignie. W trakcie rozmowy, dwa metry od nas, wybuchł ładunek w busie pełnym chłopaków w mundurach. Nikt oprócz nas zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Odniosłam wrażenie, że pirotechnicy to inny rodzaj człowieka.

Paweł, fotograf, spytał mnie, czy podobają mi się takie łobuziaki, ale nasz bohater wcale nie sprawiał wrażenia łobuziaka – Hubert pali slimy, zrywa trawę, z której wyskubuje ziarenka. To nie jest macho ani łobuz, jeśli już, to raczej skromny twardziel, chłopak zajarany tym, co robi.

Reklama

Po dwóch godzinach prób i przygotowań udało się nakręcić scenę za pierwszym razem, samochód wjechał na granat, obrócił się w powietrzu i w kłębach dymu wylądował na kołach. Kaskader wyszedł ze środka, obejrzał nagranie na podglądzie, zanim kurz zdążył opaść. Po dziesięciu minutach Hubert był gotowy do rozmowy.

VICE: Kim chciałeś zostać, kiedy byłeś dzieciakiem?
Hubert: Nasłuchałem się opowieści wujka, który był marynarzem i moją pierwszą miłością było żeglarstwo. Jakiś czas popływałem, startowałem w regatach. Zmiana profesji była dość niespodziewana, w naszym domu zawsze były konie, ojciec prowadził konną grupę kaskaderską. Ignorowałem to, bo było przed nosem, ale w 99. razem z bratem zaczęliśmy się tego uczyć i stopniowo robić coraz więcej dziwnych rzeczy. Po jakimś czasie nas zauważono i zaczęły się zlecenia — bójki, podpalenia, upadki z wysokości, dachowania.

Nazwałbyś się specjalistą w którejś z tych dziedzin?
Generalnie kaskader w Polsce musi umieć wszystko, więc nie mogę sobie pozwolić na żadną specjalizację, by nie ryzykować, że na moje usługi zapotrzebowanie będzie raz w roku. Jeśli miałbym określić, w czym jestem najlepszy to w technologii kaskaderskiej. Konstruuję maszyny, chemikalia do podpalania się, podpatruję trochę z Zachodu i sam wymyślam. Pracuję też jako pirotechnik. Myślę, że ta praca jest moją największą życiową pasją, od której jestem uzależniony i nie mógłbym robić niczego innego. Pieniądze, które jej towarzyszą, są tylko jednym z elementów motywujących.

Reklama

Traktujesz tę pracę bardziej jako sport, czy aktorstwo?
Na pewno jest to sport, biorąc pod uwagę ile musimy się ruszać, utrzymać kondycję, ale aktorstwo również się zdarza, w końcu muszę czasem coś zagrać, zanim spadnę ze schodów czy zanim potrąci mnie samochód. Także myślę, że ta praca wymaga wszechstronności, by być zarazem jednym i drugim.

Z którego zlecenia jesteś najbardziej dumny?
Zdarzyło mi się parę lat temu być koordynatorem scen akcji w filmie wyprodukowanym przez Szanghajskie Muzeum Konia. Chcieli nakręcić film, ale nie mieli specjalistów, zgłosili się do Francuzów, którzy odnaleźli nas na YouTube i przez wzgląd na nas zdecydowali się przenieść całą produkcję do Polski. Powstało tam czterominutowe ujęcie szarży końskiej, wpadającej pod niemiecki obóz pod Krojantami.
Konie biegły przez dwa kilometry pod ostrzałem, w tym wszystkim czołgi, walki, upadki koni, upadki motorów. W czterech minutach zawarli około trzydziestu pojedynczych scen kaskaderskich, którymi można by obdzielić pewnie większość polskiego kina. Udało mi się ułożyć to tak, by nikomu nic się nie stało i by efekt był zadowalający dla twórców. Tak to raczej to.


[ ](http://www.vice.com/pl/series/vice-guide-to-guys)

RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS


Rodzina z kaskaderskimi tradycjami rozumie cię w pełni, ale jak wygląda nastawienie do twojej pracy wśród ludzi, których spotykasz?
Większość reakcji jest wręcz entuzjastycznych, ludzie chcą się dowiedzieć, jak to jest, jak to robię, czy bardzo boli itp. Często w finale takich rozmów pojawia się też stwierdzenie „O kurczę, ja też bym tak chciał" Najprostszym sposobem, jest wstać i zacząć to robić. Negatywnych raczej sobie nie przypominam, w kontaktach z dziewczynami też jest to raczej atut niż przeszkoda. Na razie żadna nie zarzuciła mi lekkomyślności.

Reklama

Czy gdybyś miał dzieci wychowywałbyś je na kaskaderów, czy wolałbyś, by poszły inną drogą?
Jasne, że na kaskaderów, tak jak mój tata wychowywał mnie!

Czyli uważasz tę pracę za w miarę bezpieczną? Coś ci się kiedyś stało?
Drobne rzeczy jak siniaki, porysowania, skaleczenia to raczej chleb powszedni, trzeba się z tym liczyć. Nie byłem jeszcze nigdy połamany i miejmy nadzieje, że nie będę. Raz po nieudanym upadku spadłem na głowę i spędziłem dwadzieścia minut poruszając się normalnie, ale ich później nie pamiętając.

Badasz się czasem?
Unikam. Jeszcze coś znajdą.

Czy są jakieś rzeczy, w których życiu się boisz? Zlecenia, co do których masz wątpliwości?
Najbardziej się boję, że coś nie wyjdzie, że zawiodę ekipę, nie nakręcimy sceny z mojej winy. Wydaje mi się, że boję się przed każdym numerem i całe szczęście, że się boję, bo strach chroni od rutyny i pozwala zachować zdrowie i życie. Wydaję mi się, że w tym sensie jest pozytywnym aspektem tego wszystkiego, jedynie trzeba umieć sobie z nim radzić.