Reklama
Najogólniej rzecz biorąc, chciałam opowiedzieć historię o ludziach i miejscach, wśród których się wychowałam. Ale rezerwat to również bardzo zróżnicowane i dynamiczne miejsce. Chciałam trochę z tego pokazać, ale trudno było to zrobić przy pomocy tylko jednej postaci. Mniej więcej wtedy pierwszy raz zobaczyłam Amores Perros. Film ten wywarł na mnie duże wrażenie i był inspiracją w tworzeniu trójki głównych bohaterów Elity. Każdy z nich reprezentuje inne ekstremum tej społeczności i wszyscy oni wpływają na siebie nawzajem.Felixia to postać rzadko spotykana w świecie kina. Dlaczego wybrałaś ją, by reprezentowała problemy społeczności LGBT w rezerwacie?
Najprostsza odpowiedź jest taka, że sama jestem osobą transpłciową. Czułam, że znam dobrze trudności, z jakimi zmaga się ta bohaterka, i uznałam, że mam dobry punkt odniesienia. W dodatku stosunkowo wcześnie podczas pisania scenariusza poznałam Carmen Moore. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, od razu pomyślałam: „To jest Felixia!". Od tego momentu wiedziałam, że ta postać musi istnieć w moim filmie.
Reklama
Sprawy przybrały obrót, jakiego nigdy bym się nie spodziewała. Przeszłam przez proces zmiany płci anatomicznej ponad 10 lat temu i jeżeli ktoś by mi wtedy powiedział, że świadomość społeczna na temat transseksualizmu tak się podniesie, uznałabym go za wariata. Ale jeżeli chodzi o dzielenie się tym z innymi, nie było łatwo. Moja rodzina oczywiście wiedziała, ale największy problem zawsze miałam z tym, jak i kiedy mówić ludziom o zmianie płci, i czy w ogóle to robić. Nadal nie wydaje mi się, że wiem dokładnie, jak sobie z tym radzić, ale mam nadzieję, że im więcej mówi się o sprawach związanych z LGBT, tym mniejsze będą tego typu problemy.W swoim filmie dotykasz kwestii wiary w trzecią i czwartą płeć w kulturze plemienia Nawaho. Kiedy pierwszy raz spotkałaś się z tą ideą?
Urodziłam się i wychowałam w rezerwacie, ale nie wiedziałam o tej części kultury. Po przeprowadzce do San Francisco poznałam transpłciową kobietę, która – gdy dowiedziała się, że jestem Nawaho – powiedziała: „Och, to musi być raj dla transseksualistów!". Nie miałam wtedy pojęcia, o czym ona mówi, ale szybko się dowiedziałam. To dosyć paradoksalne, że musiałam opuścić rezerwat, by nauczyć się więcej o swojej kulturze.
Reklama
Tylko dwie rzeczy, które pojawiają się w filmie, wzięłam z własnego życia. Jedna to historia, którą opowiada Sick Boy, a druga to scena z metamfetaministą i martwym koniem. Reszta fabuły to fikcja.
To trudne pytanie. Nigdy nie chciałam zmieniać czyjegoś wyobrażenia. Moim celem było bycie tak szczerą, jak tylko potrafię, przy tworzeniu historii i bohaterów.Minął rok od premiery twojego filmu w Sundance. Co się wydarzyło od tamtego czasu?
Jeżeli chodzi o mnie osobiście, pamiętam, że w zeszłym roku wybierałam się na festiwal, czując, że nie mam do czego odnieść własnych doświadczeń. Ale przez ostatnie 12 miesięcy wiele się zmieniło! Myślę, że najważniejsze było dla mnie zobaczyć Laverne Cox na okładce „Time'a" i obejrzeć po raz pierwszy Transparent. Oba te doświadczenia dały mi dużo siły.Co chciałabyś, żeby ludzie wynieśli z twojego filmu?
Może to dziwnie zabrzmi, biorąc pod uwagę jego tematykę, ale mam po prostu nadzieję, że ludziom będzie się go dobrze oglądało.