FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Im mniej cię znam, tym bardziej cię pożądam

Komedie romantyczne często kończą się ślubem. Ale co potem? Co zrobić z czasem zmarnowanym na tęsknotę, ciągłym trwaniem w obawie przed brakiem miłości, kiedy w końcu osiągniesz swój cel

Wszystkie ilustracje wykonał Joel Benjamin.

Mam mnóstwo przyjaciół, którzy wariują, bo jeszcze nie są w związku małżeńskim. Uznają, że wszystkie ich życiowe zmartwienia mają źródło właśnie w tym. Może dlatego, że łatwiej wrzucić wszystko do jednego worka, niż pozwolić tym obawom latać wolno. Wygląda to tak, jakby myśleli, że dopasowanie tego jednego brakującego kawałka sprawi, że wszystko, całe ich życie, nagle będzie OK.

Reklama

Komedie romantyczne często kończą się ślubem. Ale co potem? Co zrobić z czasem zmarnowanym na tęsknotę, ciągłym trwaniem w obawie przed brakiem miłości, kiedy w końcu osiągniesz swój cel? Co wtedy staje się życiowym zmartwieniem?

Myślę, że prędkość tej pogoni jest uzależniająca. To dlatego często najtrudniej się otrząsnąć po związkach z ludźmi, którzy nas odtrącają – albo wydaje nam się, że to robią. Jeśli zostajemy odrzuceni w momencie, gdy już prawie dotarliśmy do obiektu naszych westchnień – albo jeśli zostajemy porzuceni w płomiennej, początkowej fazie miłości – już zawsze chcemy do tego wrócić. I tak naprawdę wcale nie musi chodzić o tęsknotę za konkretną osobą. Możemy po prostu tęsknić za uczuciem wiążącym się z tą fazą.

Pewnego dnia zobaczyłam, jak mój przystojny sąsiad Edward rozmawia przy samochodzie z jakąś kobietą. Edward to wieczny chłopiec – opalony i niechlujny. Plotka głosi, że jedynym meblem w jego mieszkaniu jest japońskie łóżko (futon). Nigdy nie widziałam go bez jakiejś deski – do surfowania albo deskorolki. Pożądałam Edwarda bez reszty. Ale jeszcze bardziej chciałam być Edwardem.

Był wczesny niedzielny poranek, ewidentnie wyglądali jak po seksie. Wiedziałam, że ona nie jest jego dziewczyną, ponieważ Edward nie jest typem faceta, który mógłby mieć dziewczynę. Poza tym wiele razy mogłam zobaczyć, jak różne kobiety wchodzą do jego mieszkania lub wychodzą z niego. Tym razem jednak sposób, w jaki trzymał delikatnie rękę na jej talii, chemia widoczna między nimi sprawiły, że wyglądali, jakby byli dla siebie stworzeni.

Reklama

W książce The Evolution of Human SexualityDonald Symons pisze: „Partner, który jest mniej emocjonalnie zaangażowany, kontroluje związek". Kobieta ciasno obejmowała Edwarda. Zauważyłam, że robi to trochę mocniej niż on. Rzuciło mi się też w oczy, że to on przerwał pocałunek. Kiedy wsiadła do samochodu, odwróciła się, żeby zobaczyć, czy on nadal na nią patrzy. Ale nie patrzył.

Przez cały tydzień od momentu, jak byłam świadkiem tego pożegnania po nocy pełnej seksu, wyobrażałam sobie, że jestem tą kobietą. W niedzielę w nocy czułam niepokój, czy napisze, czy nie. W poniedziałek próbowałam sobie wyobrazić jej nadzieję na wiadomość od niego. Wtorek – staje się coraz bardziej niecierpliwa, cały dzień sprawdza telefon. W środę uświadamia sobie, że to, co się wydarzyło, może się już nigdy nie powtórzyć, i pojawia się załamanie, które towarzyszy odtrąceniu. Zastanawia się, jak to się mogło stać, że on nie chce więcej seksu, który doprowadził do tego pocałunku, który wydawał się taki piękny i romantyczny. Czwartek to pustka i apatia. Piątek, coś w stylu: „Pierdolić go, to dupek". Sobota przepełniona tęsknotą za nocą sprzed tygodnia. Niedziela: „pierdolić to", i SMS do niego.

Nie miałam szans, żeby się dowiedzieć, czy ona naprawdę tak się czuła. Przez cały tydzień nie widziałam ani jego, ani jej, więc może przewracają się na jego futonie. Może Edward pisze do niej każdego dnia. Ale trzymam się wersji wydarzeń, którą to ja dla nich stworzyłam. Może po to, aby zmniejszyć smutek, który poczułam, ponieważ ten piękny moment, który dzielili, nie był moim udziałem.

Reklama

Ostatnio zrobiłam listę facetów, z którymi się całowałam. Większość sytuacji, do których między nami doszło, było czymś więcej niż tylko pocałunkiem: seks oralny, pieprzenie się, palcówka albo przynajmniej tarzanie się w bieliźnie. Ale chciałam też zaznaczyć mężczyzn, z którymi byłam w jakiś sposób związana emocjonalnie. Przy tych, za którymi najbardziej szalałam, narysowałam gwiazdkę. Potem kropką oznaczyłam tych, na których byłam na początku napalona, lecz moje pożądanie szybko opadło. Potem odszukałam na liście facetów, których kochałam, ale za którymi nigdy nie tęskniłam, nie płonęłam dla nich ani nie żywiłam do nich żadnych tragicznych czy poetyckich uczuć. Postawiłam obok nich znak X.

Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to to, że wszyscy, przy których stała gwiazdka, byli tylko przelotnym romansem, najwyżej na trzy noce. Potem zwróciłam uwagę na to, że facetów z kropkami – czułam do nich początkowy pociąg, który szybko się ulotnił – podziwiałam początkowo z daleka lub byłam niepewna, co do mnie czują. Gdy ich uczucie do mnie stawało się silne i oczywiste albo angażowaliśmy się w związek, myślałam sobie: ech. Najdziwniejsze było to, że żaden z mężczyzn na liście, z którymi byłam przez dłuższy czas, nie był oznaczony gwiazdką lub kropką. Przy każdym z nich był X, który oznaczał miłość, nawet głęboką, ale przy żadnym z nich, gdy byliśmy razem, nie czułam motyli w brzuchu.

To, że tak naprawdę nigdy nie poznałam ludzi, których najbardziej pożądałam, pewnie nie świadczy najlepiej o mojej zdolności do emocjonalnego zaangażowania. Nie mówię o stopniowej utracie zainteresowania, tylko o bujnej wyobraźni. Kiedy ktoś staje się prawdziwy, ciężko się z tego uwolnić. Kiedy w pogoni za miłością docieram do celu, znowu muszę zmagać się z lękiem przed śmiercią, życiem, a co najgorsze – przed sobą.

Poeta Octavio Paz pisze: „Każda minuta jest tnącym mieczem rozdzielenia: jak można zawierzyć życie mieczowi, który nas zabija? Ratunkiem jest wynalezienie balsamu, który zabliźniałby te nieustanne rany zadawane nam przez godziny i minuty… Zaledwie człowiek się rodzi, a już ucieka od samego siebie. Dokąd? Ucieka, by sam siebie odnaleźć… Czy nie ma wyjścia? Tak, jest wyjście: są momenty, kiedy czas się uchyla i pozwala nam ujrzeć »tamtą stronę«. Są to chwile, kiedy przeżywa się zespolenie podmiotu i przedmiotu, złączenie »ja« i »ty«, zlanie się teraz i zawsze tutaj i tam".

Chciałabym żyć chwilą pocałunku na pożegnanie, pieszczot po nocy gorącego seksu z kimś, kogo lubię trochę bardziej niż on mnie. Nie chcę zmagać się z wiedzą, że zależy mi na kimś o wiele bardziej niż jemu na mnie. Nie chcę czuć bólu, czekając przez cały dzień na wiadomość. Chcę po prostu czuć to przyciąganie, czuć to w pocałunku, na zawsze. Chcę, aby wszystko było tym pocałunkiem. To niesprawiedliwe, że niemożliwe jest zatrzymanie tego momentu, że nie jest on wieczny. To niesprawiedliwe, że fantazje nie są rzeczywistością.