FYI.

This story is over 5 years old.

Film

​Beksińscy na ruchomych obrazkach

Film "Ostatnia rodzina" będzie mówić życiu malarza, twórczości i relacjach z synem. Rozgrywać się będzie na przestrzeni 28 lat, spędzonych w Warszawie

Źródło: Flickr/Jedimentat44

Do tego nazwiska przylgnęła nawet metka "przeklęte". Głowa rodziny, Zdzisław, był artystą. Choć szeroka publika zna go jedynie z malarstwa, to nie było ono jedyną formą urzeczywistnienia artystycznych wizji. Rysował, rzeźbił, robił zdjęcia, zajmował się grafiką komputerową. W historii sztuki naszego rodzimego podwórka zapisał się jako jeden z najbardziej intrygujących i kontrowersyjnych twórców.

Reklama

Osnute tajemnicą krajobrazy. Czająca się w mroku makabra. Świat wyzbyty całej radości. Rządy śmierci. Zmaterializowane turpistyczne koszmary senne.

Tak mógłbym opisać obrazy Beksińskiego. I pomimo dawki koszmaru wlanego w płótno, jest w tym coś, co nie pozwala odwrócić oczu. Jakbyśmy byli świadkami szaleństwa, wydostającego się przez pędzel autora, brniemy w jego świat - przykuci do ciężkiego głazu refleksji nad tajemnicą, zapisaną w obrazie.

Tomasz, młodszy przedstawiciel rodu, od dziecka fascynował się śmiercią. I to w ten niebezpieczny, obsesyjny sposób. Nie wiadomo, czy to za sprawą obracania się wśród przygnębiających dzieł ojca, był postacią równie fascynującą co same płótna. Odkąd skończył 16 lat, próby samobójcze były przewijającym się motywem jego życia.

Na co dzień był uwielbianym przez rzesze dziennikarzem muzycznym radiowej Trójki. W czasach przed Google Translate, a nawet przed internetowymi słownikami (dziś brzmi to już równie odlegle, co epoka kamienia łupanego), tłumaczył teksty z języka angielskiego. I to nie byle co, bo sztukę XX wieku - teksty piosenek (a tych, będąc dziennikarzem muzycznym miał pod dostatkiem) i linie dialogowe filmów. Moją uwagę zwrócił najbardziej fakt, że ktoś kto przez pół życia myślał o samobójstwie, z taką zręcznością tłumaczył najzabawniejsze skecze Monty Pytona.

Źródło: Flickr/freeparking :-|

Świat niestety stracił ich obu. I to w równie dramatycznych okolicznościach. W Wigilię 1999 roku, Tomkowi w końcu udało się zakończyć swój żywot, a sześć lat później siedemnastoma pchnięciami nożem pożegnał Zdzisława przyjaciel rodziny.

Patrząc przez pryzmat dzieł i tragicznych końców obu Beksińskich trudno dziwić się, że pojawiły się plotki o klątwie ciążącej nad familią.

A temat jako, że ciekawy, będzie jeszcze nieraz eksploatowany. Po zeszłorocznym hicie księgarnianym, opisującym tych dwóch panów, szykuje nam się przeniesienie ich losów na srebrny ekran. "Ostatnia rodzina", bo tak brzmi tytuł produkcji, skupiać się ma na życiu malarza, twórczości, relacjach z synem. Rozgrywać się będzie na przestrzeni 28 lat, spędzonych w Warszawie. Projekt wyjdzie spod ręki Jana P. Matuszyńskiego, a obsada nie jest jeszcze znana.

Osobiście nie jestem fanem filmów biograficznych, ale głód wiedzy, chęć bliższego poznania rodziny Beksińskich, pchną mnie pewnie do kina. Tam, na ruchomych obrazkach, jeszcze raz spotkam się ze smutną opowieścią pewnego koszmaru.