Substantia Jones – osoba, która poświęciła życie fotografowaniu grubych ludzi

FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Substantia Jones – osoba, która poświęciła życie fotografowaniu grubych ludzi

Na projekt Substanti składają się zdjęcia grubasów (sama ich tak nazywa) zazwyczaj pozujących nago. Swoją koncepcję opisuje jako „trochę tłuszczu, trochę feminizmu i trochę »pierdol się«". Rozmawialiśmy z nią o pozytywnym podejściu do ciała oraz o...

Substantia Jones zapoczątkowała swój projekt Adipositivity w lipcu 2007 roku. Od tego czasu sfotografowała kilkaset radosnych i rozebranych kobiet o dość bujnych kształtach, garść puszystych panów oraz około 40 par. Innymi słowy: na projekt składają się zdjęcia grubasów (Substantia sama ich tak nazywa) zazwyczaj pozujących nago. Swoją koncepcję opisuje jako „trochę tłuszczu, trochę feminizmu i trochę »pierdol się«". Rozmawialiśmy z nią o pozytywnym podejściu do ciała oraz o tajnikach pracy fotografa.

Reklama

Jak znajdujesz swoich modeli?
Czasami pytam, czy chcieliby stanąć przed obiektywem, lecz zazwyczaj to oni kontaktują się ze mną, prosząc, bym ich sfotografowała. Poszukiwanie modeli nie jest tu aż tak ważne.

W jaki sposób do nich podchodzisz?
Nie każdy grubas traktuje swoją tuszę w swobodny sposób, otwarcie akceptując własną cielesność jako element bycia jednostką unikalną. U wielu z nich widać wstyd, często starają się dostosować swe ciała do ścisłego ideału piękna.

Słowo „gruby" jest neutralne moralnie, podczas gdy „z nadwagą" to już rodzaj osądu, zaś „otyły" prezentuje naturalną sytuację jako coś patologicznego. W takim wypadku podchodzenie do obcej osoby i orzekanie na temat jej ciała jest – niezależnie od treści – traktowane z niechęcią. A pokazanie się nago w internecie to bardzo poważna decyzja. Jak z wieloma rzeczami w życiu: najlepiej podchodzić do tego z ochotą, a jeszcze lepiej – z entuzjazmem.

Czy łatwo przekonać ludzi do pozowania?
Dostaję więcej próśb, niż jestem w stanie spełnić, lecz sprawienie, by osoba zrelaksowała się w czasie sesji to już inna sprawa. Czy byłbyś zrelaksowany, stojąc nago przed kimś, kogo poznałeś 10 minut temu, a teraz celuje w ciebie obiektywem, mając pewność, że niebawem cały świat będzie mógł ujrzeć twój goły tyłek? Dlatego proszę pozujących, by zrelaksowali się w dowolny sposób. To może być muzyka. Albo koktajl. Myślę jednak, że najlepszy na wyluzowanie się jest śmiech. Zawsze jest go mnóstwo. Śmiech i nagość to naprawdę dobrana para.

Reklama

Co sprawia, że ludzie chcą dla ciebie pozować? Może niektórzy traktują to jako rodzaj zemsty na magazynach pokazujących wyłącznie bardzo szczupłe i perfekcyjne ciała?
Nie wiem, czy komukolwiek chodzi o zemstę. Z pewnością jednak kryje się w tym pewna przewrotność. Fotografia to narzędzie powszechnie stosowane w celu przekonywania ludzi, szczególnie kobiet, że ze swoją naturalną urodą są nic niewarte. Muszą przełykać to, co serwuje im wart 66 mld dolarów rynek produktów dietetycznych. Projekt Adipositivity odwraca tę zasadę, używa zdjęć, by promować miłość własną i akceptację swojej natury.

Skąd wzięła się idea projektu? Co chcesz przez niego wyrazić?
Odkryłam, że odbiór czegoś, co wydaje się nam wizualnie nieprzyjemne – szczególnie jeżeli taki wizerunek kreują media – można zmienić poprzez wielokrotne przedstawianie tego w pozytywnym świetle. Zauważyłam też, że często przypisujemy większe znaczenie rzeczom, które wydają się nam estetyczne. W takim wypadku najlepiej stawić czoła tej sytuacji – nieważne, jak trudne by się to wydawało.

Moim celem jest zachęcenie ludzi, by zainteresowali się polityką cielesności, by podążali dobrym tropem i wierzyli w naukę, która nie jest zmanipulowana przez przemysł dietetyczny. Chcę, by kochali własne ciała i pozwolili innym kochać swoje.

Czy sama kiedykolwiek pozowałaś?
Tak. Szczególnie na początku, gdy o projekcie wiedziało niewielu ludzi. Naturalnie nikt nie był specjalnie chętny, by spotykać się z obcą osobą w prywatnym domu i pozować dla niej nago do zdjęć, które następnie zostaną wrzucone do internetu. Średnio kusząca propozycja. Wiele wczesnych fotografii przedstawia mnie i niektórych moich znajomych. Poczułam, że mogę mieć z tego taką samą frajdę jak inni uczestnicy projektu. Poczuć się silna i powiedzieć wszystkim: „Pierdolcie się!".

Reklama

To oczywiście wspaniałe, że przeciwstawiasz się przedstawianiu w mediach nierealistycznych ideałów urody, ale – zabawię się w adwokata diabła – czy nie sądzisz, że tworzone przez ciebie zdjęcia promują tryb życia, który możemy uznać za niezdrowy?
Istnieje wiele rzeczy, o których wiemy, że są przyczynami chorób i przedwczesnej śmierci. Czy grubi ludzie je robią? Czasem tak. Podobnie jak ludzie szczupli. Bycie grubym nie oznacza stylu życia. Moje zdjęcia nie lansują żadnego trybu życia, promują akceptację własnego ciała, radość, dobre samopoczucie, miłość i wzięcie się za ćwiczenia. Nie propaguję pracy nad swoją wagą, wiem, że to niemal niewykonalne zadanie. Tym zajmuje się przemysł dietetyczny. Chciałabym, by ktoś zadał im to samo pytanie: „Droga branżo dietetyczna, czy uważasz, że prezentowane przez ciebie obrazy promują niezdrowy tryb życia?". Będziesz moim najlepszym przyjacielem, jeśli przeprowadzisz z nimi taki wywiad.

Rozumiem twoje pytanie. Wiele osób mi je zadaje. Wiem, że wielu może się to wydawać nieoczywiste, ale przyjrzyjmy się niesponsorowanym badaniom na ten temat. „JAMA" (magazyn Amerykańskiego Związku Lekarzy) opublikował dane, które wskazują, że waga stanowi kiepski wyznacznik czyjegoś zdrowia. Z kolei badanie dla „American Health Journal" oraz kilka innych studiów wykazały, że skupianie się na wadze zamiast na stanie zdrowia może być szkodliwe. Diety alarmująco często nie przynoszą żadnych efektów. Według badania z 2007 roku około 95 proc. odchudzających się wróciło do swojej poprzedniej wagi – a czasem przytyło – w ciągu trzech lat od przejścia na dietę. To samo badanie wykazało również, że członkowie HAES, grupy promującej zdrowy tryb życia u osób w każdym rozmiarze, uzyskiwali w krótkim czasie podobne korzyści zdrowotne co odchudzający się. Co więcej, po trzech latach okazało się, że podczas gdy odchudzający się wrócili do swego poprzedniego stanu zdrowia, członkowie HAES, nie straciwszy ani kilograma, nadal mają się dobrze.

Reklama

Znam również wyniki niezwykle pouczającego badania opublikowanego przez „Journal of the American Board of Family Medicine", który przyglądał się grupom o podobnym zdrowiu, lecz różnej tuszy. Okazało się, że w ciągu sześciu lat grubi uczestnicy, nawet ci uznani za chorobliwie otyłych, mieli podobną, a nawet niższą umieralność co osoby o normalnej wadze („normalne" jest tu terminem badaczy, nie moim).

Tak więc nie, nie mam problemu z usprawiedliwieniem projektu, który, zamiast lansować narażanie swojego zdrowia w celu osiągnięcia nieosiągalnego ideału, promuje troskę i miłość do własnego ciała, dającą ludziom dobre samopoczucie. Serio, w nocy śpię jak dziecko.

Jakie lokacje zazwyczaj wybierasz do sesji?
Pstrykam, gdzie to tylko możliwe. Zazwyczaj preferuję mieszkania moich modeli, lecz większość z nich nie pochodzi stąd, więc zwykle robię zdjęcia w wynajętym studiu, pokoju hotelowym, na podwórku, ulicy i w mieszkaniach znajomych. Zdarzyło mi się też fotografować przed komisariatem policji – wszyscy gliniarze wyszli wtedy z budynku, by nas poobserwować. Kilka razy były to publiczne toalety, raz – łóżko buddyjskiego mnicha.

Czy kiedykolwiek miałaś kłopoty podczas sesji w miejscach publicznych?
Większość gapiów jest przyjazna. Niektórzy jednak trochę mniej. Wrzeszczano na mnie, przepędzano, zamykano w budynkach, grożono aresztem i czymś gorszym niż areszt, wykopywano z wyspy i oskarżano o brak szacunku dla dziedzictwa Jerzego Waszyngtona. Nierzadko zdarza się, że mówię do modeli: „Dobra, nadchodzą. Ja z nimi pogadam".

Reklama

Sfotografowałaś wiele par. Czy oboje partnerów było zwykle podobnych rozmiarów? Czy możemy po tym wnioskować, że ludziom łatwiej się związać z osobą podobną do nich w jakiś sposób?
Zgodność charakterów, ambicji, gustów i podejścia do życia z pewnością ma znaczenie dla udanego związku, lecz nie wydaje mi się, by podobnie było z tuszą. Nie każdy na pewien fizyczny typ, który go pociąga, lecz ci, którzy go mają, nie zawsze wiążą go z własnym ciałem. Nie rozumiem, dlaczego tylu ludzi sądzi, że grubasy są, albo powinny być, tylko z innymi grubasami, a ludzie szczupli ze szczupłymi. Codziennie znajduję dowody na to, że jest inaczej. Szczęśliwe i rozkwitające dowody.

Robiąc zdjęcie pewnej parze do walentynkowej serii, dowiedziałam się, że projekt Adipositivity był jedną z rzeczy, która ich połączyła. Ona pozowała dla mnie kilka lat temu. W ubraniu. Następnie użyła zdjęcia na portalu randkowym. On powiedział mi, że gdy zobaczył to zdjęcie, pomyślał, że musi być świetna, skoro robi takie rzeczy. Dziś omawiają szczegóły organizacji wesela. Chyba powinnam spodziewać się zaproszenia, prawda?