FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Dlaczego facet nie może być feministą?

Całe moje życie myliłem się co do kobiet. Myślę jednak, że dużo bardziej wolę mylić się co do kobiet niż co do facetów

Scottee, zdjęcie via Curtis Brown

Całe moje życie myliłem się co do kobiet. Myślę, że ma to coś wspólnego z ich dziwnym ubiorem i zachowaniem, ale w sumie w ogóle mi to nie przeszkadza, o dużo bardziej wolę mylić się co do kobiet niż co do facetów.

W piątek wybrałem się na miasto, by kupić sobie jakieś fajne ciuchy na weekend. Znalazłem miejsce, w którym można było napić się ziołowej herbaty i posłuchać Radia 4 (to chyba znaczy, że zacząłem aspirować, by dołączyć do klasy średniej). Około 10.05 zaczęli nadawać program Woman's Hour, w którym zastanawiano się, czy mężczyzna może być feministą.

Reklama

Pytanie, czy facet powinien być albo czy w ogóle może zostać feministą, jest jak dla mnie całkowicie z kosmosu. Od kiedy byłem mały, mama mówiła, że kobiety zawsze musiały walczyć, jak tylko mogły, o swoje prawa i równouprawnienie. Pamiętam jeszcze, jak czytałem przez jej ramię okładkę „Fat is a Feminist". Mniej więcej w tym samym czasie pani Fitzmorris powiedziała, że muszę przestać trzymać ręce na biodrach i zacząć bawić się pociągami z innymi chłopcami. Tak mi już zostało.

Dorastałem w domu, gdzie na porządku dziennym była przemoc – oglądanie tego teatrzyku co weekend sprawiło, że byłem pełen feministycznej wściekłości, zanim nawet dowiedziałem się, czym jest feminizm. Przed wysłuchaniem Woman's Hour byłem pewien, że wszystkie feministki chcą mieć facetów w swoich szeregach. Wyszło na to, że się myliłem.

Jedną z osób wypowiadających się w tym programie była Karen Ingala Smith, która twierdzi, że feminizm polega na „wyzwoleniu kobiet spod męskiej opresji". W pełni się z tym zgadzam. Następnie jednak powiedziała, że „mężczyźni i kobiety inaczej postrzegają świat, przez co faceci nie mogą być feministami".

Całe moje dorosłe życie spędziłem otoczony kobietami, czując się wyobcowany przez swoją męskość. Jestem w pełni świadomy zgubnych skutków patriarchalizmu szeroko występującego w naszym społeczeństwie. Wierzę, że kobiety powinny być równo traktowane w każdym aspekcie. Co mnie w takim razie wyklucza z kręgu feminizmu?

Reklama

„Dlaczego grupa przy władzy powinna oddać swoją pozycję grupie, która jest uciśniona? – pyta Smith. – Jeżeli dopuścimy mężczyzn do naszego kręgu, zniszczymy całą ideę feminizmu". Zdanie, że tylko kobiety mają prawo do feminizmu, jest gówno warte. Czy tylko ludzie biali są rasistami? Czy tylko heteroseksualiści są homofobami? Czy tylko faceci są mizoginami? Nie.

Idea feminizmu przeznaczonego tylko dla wybranych marginalizuje ją i ma destrukcyjny efekt. Strona pani Smith jest pełna głupot typu: „Mężczyźni mieli 11,5 tysiąca lat, by zaradzić seksizmowi. Udałoby im się, gdyby tylko a) chcieli, b) nie byli zbyt zajęci korzyściami z jego faktu. Co się nagle stało, że chcą to zmienić?".

Nie mogę być odpowiedzialny za wszystkie okrucieństwa, jakich dopuścili się przedstawiciele mojej płci, ale myślę, że to, że będzie mi wstyd, nic nie da. Jeśli jednak coś spróbuję zmienić aktywnym działaniem, mogę nam pomóc.

Im dłużej się wsłuchiwałem, tym bardziej irytowała mnie krótkowzroczność Smith. Taka zawężona wersja feminizmu narzuca nam, jak powinna wyglądać równość, i uważam to za bardzo skrajny pogląd. W każdej mniejszości skrajne poglądy są nieuniknione, jednak skrajna równość tworzy oksymoron. Smith zacytowała mnie na Storify, z czego zrodziła się ciekawa wymiana zdań, której sednem było to, że nie uznaje mnie jako feministy.

Chcąc się dowiedzieć, ile z osób śledzących mnie na Twitterze ma podobne zdanie co pani Smith, dokładnie przeczytałem każdy wpis, jaki się pojawił. Artystka Selina Thompson napisała, że rozumie, jakimi pobudkami kieruje się Smith, jednak jest zdania, że równouprawnienie to coś, nad czym powinniśmy popracować razem. Kolejna osoba napisała, że mężczyźni często zagłuszają to, co mówią kobiety, zamiast je nagłaśniać. Jednak powinni mieć pełne prawo do wspierania ruchu feministycznego. Być może mój wkład w feminizm robi więcej złego niż dobrego, jednak nie chciałbym być kimś, kto stanowi jedynie symbol męskiego wkładu w feminizm, wolałbym aktywnie działać na jego rzecz. W tym wszystkim chodzi mi tylko to, by móc żyć w świecie, gdzie obie płcie są sobie równe.

Tak naprawdę nie przeraża mnie wizja bycia poza częścią tego całego klubu i rozumiem, że niektóre feministki nie chcą mnie w nim. Mówię serio. Frustruje mnie, że tylko dlatego, że mam penisa, jestem stawiany na równi z wszystkimi, którzy chcą zaszkodzić ruchowi. Nie można nas wsadzać do jednego worka!

Bolesną prawdą jest to, że dopóki mężczyźni nie staną się w pełni częścią feminizmu, nie osiągniemy wspólnego celu, jakim jest równość płci. Gdy zapytałem panią Smith, dlaczego nie akceptuje mnie jako feministy, odpowiedziała: „Sorry, Scott, ale nie mam czasu, właśnie robię pudding".

Na Twitterze jeden z użytkowników napisał, że czeka nas długa droga, by mężczyźni stali się częścią ruchu feministycznego. Jako feminista w pełni się z tym zgadzam. Walka o równość płci jest bardzo trudną i złożoną sprawą. Jest czymś, nad czym musimy pracować w każdej sekundzie, minucie i godzinie. Potrzebne są pewne zmiany, do których może nie dojść za mojego życia.

Kłótnia, kto może być feministą, jest strasznie głupia, gdy popatrzymy na perspektywę pracy, jaka nas czeka.