Kiedy możesz powiedzieć, że jesteś już dorosły?
Zdjęcie: Grześ Czaplicki

FYI.

This story is over 5 years old.

Sponsorowane

Kiedy możesz powiedzieć, że jesteś już dorosły?

Sprzedawał klocki Lego, marzy o rodzinie wielkości tej Brada i Angeliny, kocha samochody i założył kiedyś gang liczący 250 osób. Poznajemy Zaginionego i pytamy, jak wygląda jego dorosłość.

Zobacz więcej materiałów w serii Moja Dorosłość x Mercedes.

Jakie przymiotniki przychodzą wam do głowy, kiedy myślicie o słowie „dorosłość"? Od tego, czy będzie to zestaw „odpowiedzialność, szczęście, satysfakcja" czy bardziej „nuda, sztywność i smutek" zależy, jak będziecie znosić swoje dojrzewanie. Dlatego razem z Mercedesem spotykamy się z młodymi dorosłymi, żeby przekonać się, w jaki sposób od czasów naszych rodziców zmieniła się definicja dorosłości i czy obecnie wchodzenie w okres, kiedy musisz wziąć odpowiedzialność za samego siebie, musi wiązać się z porzuceniem dotychczasowego życia. Tym razem spotykamy się z raperem Zaginionym.

Reklama

Mateusz Góra: Czy czujesz się dorosły?
Zaginiony: Jeśli nawet czułbym się, to nie musiałoby oznaczać, że naprawdę jestem. W życiu przechodzimy przez różne etapy i ja pamiętam, że wiele razy myślałem, że wiem już wszystko, a później okazywało się, że nie wiedziałem praktycznie nic. Mogę powiedzieć, że czuję się dorosły, ale jeśli przeprowadzisz ze mną wywiad za 10 lat, to będę musiał opublikować jakieś sprostowanie moich słów.

W jakich sytuacjach nie chcesz się czuć albo nie czujesz się dorosły?
Nie ma takich sytuacji. Dorosłość to robota na pełny etat. Nie uciekam też nigdy od odpowiedzialności za swoje czyny, a „odpowiedzialność" to słowo, które z „dorosłość" bardzo się lubi.

Zobaczcie Instagram Stories zrobione przez Zaginionego podczas dnia spędzonego z Mercedesem.

Pamiętasz pierwszy moment, kiedy poczułeś się dorosły?
Dosyć wcześnie zacząłem pracować. Miałem swoje marzenia i wiedziałem, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce, jeśli chcę je zrealizować. Kupowałem i sprzedawałem używane, kolekcjonerskie zestawy klocków Lego, głównie z serii „Star Wars". Równolegle pisałem teksty i nagrywałem piosenki. Człowiek w swoim życiu powinien czuć, że idzie do przodu. Stały dochód daje dużą stabilizację, komfort psychiczny i pozwala poczuć, że jesteśmy samowystarczalni. W wieku 19 lat miałem już ładny samochód bez dachu, od 3 lat byłem w poważnym jak na tamte czasy związku z dziewczyną, nie mieszkałem już z rodzicami i to był chyba taki pierwszy moment, w którym mogłem poczuć się jak dorosły, ale to był zaledwie przedsmak dorosłości.

Reklama

Ostatecznie jednak zdecydowałeś się robić w życiu coś, co nie daje żadnej gwarancji.
Nie zgodziłbym się. Na samym początku pracowałem w tak zwanej „normalnej pracy" – przez jeden dzień. Było takie miejsce w supermarkecie, gdzie rodzice zostawiają swoje dzieci i idą na zakupy i ja tam stałem za kasą. Zarabiało się wtedy 5 zł za godzinę, to była podstawowa stawka jak na tamte czasy. Posiedziałem tam trzy godziny i zrobiłem się głodny, więc skorzystałem z 15-minutowej przerwy i poszedłem coś zjeść. W ciągu tego czasu wydałem na jedzenie 20 zł i przeżuwając hamburgera stwierdziłem, że coś mi się tu nie kalkuluje. Byłem 5 zł i 3 godziny na minusie. Tego samego dnia zrezygnowałem. Otworzyłem później własną, małą działalność, zająłem się konkretniej muzyką i od tamtej pory aż do teraz jestem swoim szefem. Robię zawsze to, co chcę i kiedy chcę i nikt mnie nie może wyrzucić z roboty. Kto może dać mi lepszą gwarancję niż ja sam?

Skąd bierzesz w takim razie motywację, żeby pracować i dawać samemu sobie tę gwarancję?
Motywują mnie marzenia, a moim największym marzeniem jest szczęśliwa, wesoła rodzina. Chciałbym zapewnić jej jak najlepsze warunki do życia. Jestem człowiekiem, który lubi się odpowiednio do wszystkiego przygotować. Przez 10 lat mieszkałem w 2-pokojowym mieszkaniu i wiedziałem, że to za mała przestrzeń dla mnie i mojej rodziny, bo chciałbym polecieć ilościowo z dziećmi, jak Brad i Angelina. Musiałem mieć dom i to marzenie niedawno udało mi się spełnić.

Reklama

Poza tym jestem pasjonatem motoryzacji, więc do pracy motywowały mnie takie stricte materialne marzenia. Każdy cel, który sobie założysz jest możliwy do osiągnięcia. Chcę jednak zaznaczyć, że muzyki nigdy nie tworzyłem z myślą o pieniądzach. To jest moja prawdziwa sztuka i chwyty marketingowe tylko by ją mogły zniekształcić.

Czujesz czasem, że żyjesz zupełnie inaczej niż twoi znajomi, którzy wcześnie wybrali stabilizację?
Czuję. W zasadzie od zawsze, często z przekory wybierałem zupełnie inną drogę niż większość. Ostatnio coraz częściej myślę o rodzinie. Myślę, że to jest taki zwierzęcy instynkt przedłużenia gatunku. Myślę, że to jest ostatni element, którego brakuje mi do mojej układanki. Posiadanie potomstwa widzę jako moment, w którym kompletnie przewartościowujesz swoje życie. Czasami żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej jak wielu moich znajomych - głównie z tego względu, że moja babcia nie zobaczy mojej fantastycznej rodziny z przyszłości, moich dzieci i żony. W ogóle to ciekawe, jak zmieniło się na przestrzeni lat moje postrzeganie małżeństwa. Kiedyś twierdziłem, że ślub to główna przyczyna rozwodu. Z czasem jednak zacząłem dostrzegać w tym coś bardzo romantycznego – przypieczętowanie relacji.

Czy przez swoją pracę czujesz presję, żeby być jak najbardziej kreatywnym?
Nie odczuwam takiej presji, z natury jestem osobą kreatywną, lubię coś tworzyć. Niezależnie od tego, czy jest to piosenka, rysunek, scenariusz czy grupa społeczna. Swego czasu stworzyłem grupę 250 osób, która wspólnie spędzała czas – oczywiście nie wszyscy jednocześnie, ale zdarzało mi się zrobić domówkę na 160 osób. Byli to moi bliżsi i dalsi znajomi, których połączyłem pod szyldem ZAGI GANG. Nawiązywały się między nimi różne relacje, znajomości. Ludzie zaczęli razem nie tylko imprezować, ale też tworzyć biznesy, była zdrada i kradzież. Przygarnęliśmy też do grupy bezdomnego geniusza Santiego, któremu jeden z członków dał dach nad głową. Robiliśmy dobre akcje. Mój eksperyment socjologiczny musiałem przerwać w momencie, gdy jedna z par, które ze sobą poznałem, zaczęła spodziewać się dziecka. Poczułem, że nie mogę dźwigać na swoich barkach aż tak dużej odpowiedzialności.

Jak to jest z rzeczami – ograniczasz swoje potrzeby, czy są rzeczy, których nie potrafisz sobie odmówić, jak dobry samochód czy fajne ciuchy?
Generalnie jestem bardzo rozważny, ale jako osoba, którą pasjonuje handel, mam taką przypadłość, że lubię kupować rzeczy w dobrej cenie. Rick Ross miał w jednej z piosenek taki wers „we never steal cars, but we deal hard". Mogę sobie kupić buty za 1000zł, ale pod warunkiem, że to jest okazyjna cena. Lubię auta, które nie tracą na wartości. Miałem do tej pory 9 samochodów i na żadnym nie straciłem pieniędzy. Co do ciuchów to jestem mocno zainteresowany high fashion. Miałem nawet zamiar otworzyć w Warszawie mały butik/outlet z rzeczami topowych projektantów, ale to specyficzne i bardzo drogie rzeczy, a ja chyba jednak nie mam do tego cierpliwości. Posprowadzałem jednak trochę takich ubrań i te, które sprzedałem z zyskiem, pokryły koszt tych, które zostawiłem dla siebie. I tym sposobem mam w swojej szafie spodnie dresowe Balmain, które według wielu osób wyglądają jak szmata do podłogi, ale nie zapłaciłem za nie kompletnie nic i dla mnie są super.

A czy lubisz być czasem dziecinny? Czego możemy nauczyć się od dzieci?
Jeśli granie do 5 rano na PS4 w „Rainbow Six Siege" jest dziecinne, to bardzo często się tak czuję… No pewnie, że lubię! Myślę, że w każdym z nas jest jakiś mniejszy lub większy pierwiastek dziecka i należy go zachować i pielęgnować. Lubię się powygłupiać, poganiać po parkingu z dziewczyną i wysmarować ją czekoladą. Od dzieci powinniśmy nauczyć się szczerego uśmiechu. Wielu dorosłych o nim niestety już zapomniało.