FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Dlaczego remake „Carrie'' jest najgorszym tegorocznym remake'iem

Tak, jest ogień. Giną ludzie. Ale wszystko przypomina jakiś kiepski odcinek Jersey Shore

Jeśli postanawiacie zaadaptować książkę, która już miała swoją adaptację w postaci ikonicznego filmu (i to nakręconego przez nikogo innego jak Briana De Palmę), właściwie sami prosicie się o kłopoty. A jednak nie powstrzymało to Kimberly Peirce przed podjęciem się wyreżyserowania nowej wersji Carrie Stephena Kinga i powtarzaniem starej jak świat wymówki „chcę zrobić wersję, która będzie bardziej wierna książce”. Zaangażowanie Peirce do nakręcenia tego remake’u  uciszyło malkontentów (w końcu to ona wyreżyserowała  Nie czas na łzy, no i wiecie – kobieta robiąca film o kobietach!), ale nowa Carrie, która trafiła do kin, nie jest arcydziełem, o jakim z pewnością marzyła reżyserka. Oto pięć powodów, dlaczego to nie wypaliło…

Reklama

OBSADA

Nową Carrie White została Chloe Grace Moretz i nie można winić twórców za to, że próbowali. W końcu Moretz jest na fali, od kiedy poprzeklinała sobie w Kick-Ass, adaptacji komiksu (a być może jeszcze dłużej, od czasu zabawnej rólki w 500 dni miłości).

Jest też świetną aktorką, a to przecież dobrze. Lecz oczekiwanie, że ukryje swą naturalną urodę i zdrowy rozsądek, by zagrać wyrzutka społeczeństwa, to jednak trochę za dużo. Kto uwierzy, że Chloe Grace Moretz kiedykolwiek była albo BĘDZIE wyrzutkiem społeczeństwa?

Jej obecność skutkuje absolutnym brakiem wiarygodności, scena jej „przemiany” staje się kompletnie niepoważna – Carrie w wersji Peirce to tylko Cała ona plus telekineza.

BAL

Znacie tę scenę. Upokorzona kobieta jest gorsza od diabła i tak dalej. Moment ze świńską krwią na balu to klejnoty koronne Carrie. Kulminacja wszystkiego, co do tej pory wydarzyło się w filmie – wybuch tłumionej furii, który kończy się kompletną dewastacją, przed którą nikt się nie uchroni (no, oprócz Sue Snell).

Tymczasem w filmie Peirce wszystko jest trochę, hm, głupie. Problemem jest krew. Nie tylko mamy do czynienia z „czymś” czerwonym powstałym za pomocą komputerów (wznoszącym się w górę, no bo…  cóż… CGI daje radę), ale mamy też twarz Moretz pomalowaną na czerwono w estetyczny sposób, by móc podobać się kamerze. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby nastolatki zaczęły to naśladować na przyszłorocznych balach. Tak, jest ogień. Giną ludzie. Ale wszystko przypomina jakiś kiepski odcinek Jersey Shore.

Reklama

„AKTUALIZACJA”

Jak przenieść wierzganie i wrzaski z książki z akcją osadzoną w latach 70. do współczesności? Nic prostszego, product placement! Zbliżenia telefonów i zwrot akcji powiązany z YouTube’em.

To po prostu żenujące. Rozwadnia wszystko, co powinno mieć wielką siłę uderzenia. Co doprowadza Carrie do ostateczności? Pokazanie jej krwawego prysznica na dużym ekranie.  Sama świńska krew PO PROSTU NIE WYSTARCZYŁA.

CHRIS

Chris to suka. Wszyscy to wiemy. W świecie Carrie jest niczym Hitler. Szydercza, tendencyjna manipulatorka. Gdy w filmie z 1976 grała ją  Nancy Allen, była ona beznadziejnie głupią lalą, która  zaplątuje się w rzeczy, nad którymi nie ma kontroli. W filmie Peirce Chris jest psychotyczką borderline. Stara się zmieść Carrie z powierzchni ziemi,  co wydaje się dość ekstremalne nawet w świecie, który nastał po ,,Wrednych dziewczynach''. To dość pomysłowa decyzja, która pozbawiła dręczycieli Carrie ludzkich uczuć. W filmie De Palmy mieliśmy pełne wad nastolatki, zaplątane we własne błahe dramaty. W filmie Pierce nastolatki równie dobrze mogłyby mieć widły i rogi…

Ciąg dalszy znajdziecie na Grolsch Film Works

PRAWDZIWY WALTER WHITE

JAD KOBRY

JAK SPRZEDAWAĆ NARKOTYKI