FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Polska szkoła spotu

Jeśli spot wyborczy w założeniach ma być reklamą bohatera, to tej kiełbasy po prostu nikt nie kupi

Nie trzeba śledzić serwisów informacyjnych, by wiedzieć, że w następną niedzielę, czyli 25 maja odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Plakaty i billboardy z uśmiechniętymi politykami, porozklejane na ulicach oraz spoty na Youtube świadczą o tym, że nasze głosy znowu są im potrzebne. Chodzi przecież o wycieczkę do Brukseli, więc stawka jest wysoka - tak samo jak późniejsza dieta dla zwycięzców wyścigu o zagraniczny stołek. Jak daleko politycy potrafią się posunąć, by przyciągnąć naszą uwagę i zdobyć potrzebny głos? Wierzcie mi, kurewsko za daleko…

Reklama

Pośród wielu spotów, z typowym przesłaniem o „lepszym jutrze i wspanialszej Polsce”, powstało też mnóstwo takich, które wywołały u mnie szok i niedowierzanie. Po ich obejrzeniu w mojej głowie zaczęły kłębić się pytania: Czy oni postradali zmysły, myśląc, że dysponują dobrym pomysłem na autopromocje? Czy robili to na własną rękę, bez konsultacji ze specjalistami od poprawy wizerunku, a może pocieli po kosztach i wynajęli tych najtańszych na rynku (albo stado małp z Zoo)? Czy oni żyją w jakimś innym cyrkowym wymiarze, a te spoty dostały się tutaj przez wynik jakiejś kosmicznej anomalii? Czy to kurwa jakiś żart? A może – i to najsmutniejsze – właśnie w ten sposób postrzegają nas, swoich wyborców: jak bandę debili, którzy i tak bez problemu łykną to wszystko w geście zachwytu i aprobaty? Biję wam teraz brawo politycy, tak jak bije się gwiazdom w gabinecie osobliwości.

Jako pierwszą przedstawiam Aleksandrę Słomkowską, diament erudycji z listy Europa Plus – Twój Ruch. Na swojej stronie szczyci się tym, że przyszła na świat w tym samym roku, co Lionel Messi i dniu co Ignacy Potocki (brawo, tyle sukcesów już pierwszych chwilach życia), a do Brukseli wybiera się „mając w dupie” naprawdę wiele rzeczy: politykę, Krym, wojny… dlatego właśnie wykrzykuje to do kamery. Czy warto na nią oddać głos, oceńcie sami. Ja nie mam pewności jak wiele innych kwestii będzie mieć w dupie, gdy wejdzie do Europarlamentu.

Reklama

Kilkanaście lat temu Paweł Piskorski pełnił obowiązki Prezydenta Warszawy. Nie śledziłem jego późniejszej kariery na politycznej scenie, ale już przez wzgląd na dawną funkcję nie powinien zaczynać swojego spotu od bawienia się zabawkami i wymachiwania szablą. Jak się okazuje, zrobił to by stwierdzić po chwili, że to „śmieszne i nierozsądne”. Dokładnie, nawet bardzo. Cóż za przewrotność, pokazanie czego nie warto pokazywać, by inni tego nie pokazywali. Świeci przykładem, ale chyba nie do końca zamierzonym.

Izabella Łukomska-Pyżalska znana jest głównie przez sesje w Playboy'u i piłkę nożną –  i dokładnie na to próbuje nas zwabić w swoim spocie wyborczym. Najwyraźniej według niej żonglerka takim sortem dokonań, by dostać się do Europarlamentu, to istny strzał do bramki sukcesu. Mnie to bardziej przypomina samobója…

To jest dopiero dziarski spot, do którego ekipa nie bała się wyjść z białego studia (plus za innowację i odwagę). Zaczyna się jak nielipny kryminał: Mamy obwiesia, który „na robotę” zakłada kaptur i postanawia podrzeć plakat, na którym jest Michał Boni. W chwili jednak, gdy typ dokonuje tego bezprecedensowego aktu wandalizmu, kto się wyłania z pobliskich krzaków? Dokładnie, nasz były minister cyfryzacji. Zwróćcie proszę uwagę na ten pasywno-agresywny wyraz twarzy jaki ma Boni, którego nie powstydziłby się nawet Charles Bronson z czasów „Życzenia śmierci”. Hasło przewodnie spotu brzmi: „Nie mów nie Boniemu, bo nie!”. Ja mam krótsze: „Po prostu nie”.

Reklama

Kolejnym kandydatem z listy Europy Plus Twój Ruch, jest Armand Ryfiński i po jego spocie mogę stwierdzić, że to pewny siebie gość. Już od pierwszych sekund swojego wystąpienia szydzi z katolików, a następnie dziwi się jak można wydać 140 mln na Świątynie - dość odważne posunięcie jak na kraj krzyżem stojący. Mój ulubiony moment w spocie to jednak ten,  kiedy Armand wymienia zespoły, których lubi słuchać: Kat, Vader, Behemoth, Metallica, Slayer, Megadeth, Sepultura, Morbid Angel. Istny polityk marzeń dla subkultury metali.

Ryszard Kalisz to polityczny weteran i jak pokazuje poniższy spot, także niepoprawny optymista - wierzy w 28-procentowe poparcie (ale to chyba po zjedzeniu konkurencji). Siedząc w tym tak długo mógł się domyślić, że strzelanie czerstwymi kawałami do wyborców to nie najlepszy pomysł na pozyskanie ich sympatii. Rysiek, opamiętaj się i przestań żartować ze swojej tuszy, nikt nie lubi przemądrzałych grubasów (wiem co mówię, kiedyś byłem jednym z nich).

Kolejny spot należy do dr. Marka Migalskiego, kandydata Polski Razem. Nawet nie wiem jak skomentować klip, w którym młode dziewczyny (i jeden chłopak) mówią do kamery, że „zrobiły to z Migalskim” (dokładnie, aż tak nisko). Co zrobiły i dlaczego? Tego możemy dowiedzieć się tylko, kiedy wejdziemy na oficjalną stronę polityka… Nie byłem tam, niczego z Migalskim nie robiłem i na pewno nie zrobię.

„W Nowym Jorku jest Spiderman, w Gotham jest Batman… a u nas jest Hartman” – mówi do kamery kolejny kandydat na Europosła, profesor Jan Hartman i patrząc na jego wystąpienie, mam wrażenie, że to naprawdę najlepsze, na co go stać.

Reklama

Wisienkę na torcie zostawiłem na koniec – kandydat, który swoją piosenką może nie zawojuje Brukseli, ale ma spore szansę na listach przebojów Disco Polo. Panie i panowie, przed wami profesor Karol Karski i jego „Karski Song” (nóżka sama tupie, ubrana w sandał i skarpetę). Utwór stworzony podobno przez jego współpracowników na urodziny szefa, grunt to otoczyć się specjalistami.

Teraz pozostaje mi już tylko pośmiać się z tego… lub zapłakać. Czy naprawdę tylko na tyle nas stać?  Mówimy przecież o wyborze Europosłów! W Danii urzędnicy uciekają się do tworzenia kreskówek, by zachęcić młodszą część społeczeństwa do głosowania – i to nie byle jakich: Voteman jest zajebisty, kocha się z kilkoma kobietami naraz, ujeżdża delfiny i napierdala tych, którzy nie chcą głosować (szkoda, że nie każdy skumał prześmiewczy ton tego klipu i teraz jego twórcy muszą się z tego tłumaczyć). Osobiście wolałbym jednak zobaczyć u nas taką kreskówkę z jajem, niż cokolwiek z powyższych spotów.

Pisząc ten tekst miałem mieszane uczucia. Już teraz wiadomo, że część obywateli obsra te wybory, bo zwyczajnie nie mają na kogo głosować i nie chcą fundować kandydatom wczasów za granicą. Powyższe spoty tym bardziej nie napawają optymizmem. To co trzeba przyznać twórcom, to że się starali, przynajmniej nas zaskoczyć. Patrząc jednak na końcowy efekt tych działań, przypomina się scena z pewnego filmu, obrazująca stopień szacunku, jakim darzy się teraz polityków… na co sami sobie zapracowali.

JAPOŃSKI PRZEMYSŁ MIŁOŚCI

LUDZIE BĄDŹCIE LUDŹMI

ABSTYNENCJA SOKOŁA