FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Przez miesiąc umawiałem się ze starszymi kobietami

Wielu dorastających kolesi fantazjuje o randce z gorącą mamuśką. Ale bycie utrzymankiem takiej kocicy to nie to samo, co masturbacja przy pornosie z kategorii MILF
A
tekst Anonim

Było lato, leżałem sobie w łóżku. Nagle naszła mnie ochota, by spróbować czegoś nowego. Ściągnąłem więc Tindera. Ostatnio musiałem go skasować, bo wszystko zepsułem, męcząc laski cytatami z piosenek Drake'a. Założyłem nowy profil i pojawiło się pytanie: jakim przedziałem wiekowym jestem zainteresowany?

Nonszalancko machnąłem palcem i ustawiłem granicę na 50. Zacząłem przeglądać propozycje, ale w końcu się znudziłem i zasnąłem. Rano obudziły mnie wibracje telefonu. Bzzz. Bzzz. Otworzyłem aplikację i zobaczyłem, że uzbierały mi się dziesiątki dopasowań. Wiele z tych kobiet było ode mnie dużo starszych. Wtedy wpadłem na pomysł: pójdę z nimi na randki i nie będę z nich uciekać, gdy tylko się najem i upiję na cudzy koszt.

Reklama

Wielu dorastających kolesi fantazjuje o randce z gorącą mamuśką. Ale bycie utrzymankiem takiej kocicy to nie to samo, co walenie konia przy pornosie z kategorii MILF. Tu trzeba przekazać pałeczkę kobiecie i w pełni się zaangażować. Chciałem się dowiedzieć, czy krążące na ten temat plotki są prawdziwe, więc postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment.

Wieczorem wrzuciłem ogłoszenie na Craigslist i założyłem konto na portalu randkowym. „Mam 19 lat, pracuję w mediach i niedługo zaczynam studnia. Jestem szczery i otwarty" – napisałem w swoim profilu. Dorzuciłem coś o wyglądzie (niebrzydki) i moim stanie konta (dramat). „Szukam czegoś bez zobowiązań, chcę się uczyć. To nie będzie przygoda na jedną noc, ale nie oczekuj niczego poważniejszego".

Wrzuciłem jakieś ciemne zdjęcie i moje konto było gotowe. Przez następny miesiąc chodziłem na randki z kobietami, które miały od 35 do 48 lat. Wszystkie były sympatyczne, ale stanowcze. Niektóre aż nadto. Oto najciekawsze z nich*

* Ich imiona zostały zmienione

Wypasiona kolacja. Zdjęcie: w00kie/Flickr

Tessa, 39 lat

Pierwszą wiadomość dostałem od Tessy. Napisała, że podoba jej się moja pewność siebie, którą zaprezentowałem na profilu. Podziwiała to, że jestem taki młody i pracowity. Ale nasza rozmowa na czacie szybko zeszła na bardziej powierzchowne tematy: moją seksowną szczękę i jej wysportowaną sylwetkę.

To była moja pierwsza randka z kobietą mniej więcej w wieku mojej mamy, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. Byłem gotowy uciec, jeśli zrobi się niezręcznie (a tego się spodziewałem). Od znajomych słyszałem same straszne opowieści o takich randkach – często okazywało się, że ta starsza osoba jest bardzo zdesperowana i ma dziwne fetysze, zaczyna grozić albo sprowadza młodszą osobę do pozycji świeżego mięsa. A ja nie chciałem zostać kotletem.

Reklama

Gdy dotarłem do włoskiej restauracji w modnej dzielnicy dziesięć minut przed czasem, zobaczyłem, że Tessa już czeka przy stoliku z serwetką rozłożoną na kolanach. Wyglądała pięknie. Przypominała mi Gillian Anderson z Archiwum X, w której kiedyś się podkochiwałem. Dlatego zapragnąłem, by ta randka się udała.

Gdy zobaczyła, że się zbliżam, nie wstała. Zamiast tego utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy, jakby chciała zajrzeć w moją duszę. Jestem niepokonany w pojedynkach na spojrzenia, więc ja też nie spuszczałem z niej wzroku. Wyciągnąłem rękę i się przedstawiłem.

– Jak się masz? – zapytałem, a ona odpowiedziała: – Świetnie, świetnie, siadaj.

Posłuchałem jej polecenia.

Te kobiety lubią określenie „cougar" – czyli puma, kocica. Kolesie, którzy się z nimi umawiają, to „kociaki" albo „szczeniaki", które do nich należą. Chociaż Tessa nigdy tak do mnie nie powiedziała, to często pisała tak na czacie. Nawet podobała mi się ta zamiana ról w relacji damsko-męskiej. Starsze, bogate kobiety będą się mną zajmować. Lubię darmowe jedzenie, więc czemu nie?

Po kilku minutach gadki przełamaliśmy lody. Zjedliśmy kolację (75 dolarów), wypiliśmy butelkę wina (30 dolarów) i spędziliśmy resztę wieczoru, spacerując po mieście. Tessa płaciła za wszystko. Była księgową i jasno dała mi do zrozumienia, że mam schować portfel. Później dała się przekonać i pozwoliła mi zapłacić za kawę w jakiejś knajpie (trzy dolary).

Reklama

Nie cackała się, gdy nadszedł czas, by się pożegnać. Podeszła mnie bardzo szybko. Oczywiście się nie opierałem i oddałem się jej. Po raz pierwszy nie musiałem prawie nic robić. Trochę się pocałowaliśmy na ławce w parku, a potem się rozstaliśmy. Powiedziałem jej, że chętnie się z nią znowu spotkam, ale potem było mi głupio, bo dodała mnie do znajomych na Facebooku i zobaczyłem zdjęcia jej dzieci (z ich ojcem rozstała się niedługo po ich narodzinach). Nigdy więcej się nie spotkaliśmy, chociaż wysłała mi dwie wiadomości i proponowała, żebyśmy poszli do lodziarni. Uwielbiam lody, ale nie miałem wtedy ochoty na obściskiwanie się z kimś w wieku moich rodziców.

Zdjęcie: Nicolas Alejandro/Flickr

Angela, 42 lata

Przed moją randką z Tessą napisała do mnie kolejna kobieta. Angela odpowiedziała na moje ogłoszenie na Craigslist. W mailu napisała: „Stawiam kolację. Chcesz się ruchać? Inaczej nie jestem zainteresowana". Nie wiedziałem, co odpisać. Nie załączyła żadnego zdjęcia, nie wiedziałem, kim jest. Zdradziła mi tylko, ile ma lat. Jasne, przeważnie chcę się ruchać, ale zastanawiałem się, czy to nie był jakiś zboczeniec albo ściema. Nie odpisałem od razu. Kilka tygodni później, już po randce z Tessą, kasowałem stare maile i znów wpadłem na tę wiadomość. Przeczytałem ją i pomyślałem: „Kurwa, czemu nie?". Napisałem jej: „Jasne. Zadzwoń". Telefon zadzwonił prawie natychmiast.

Porozmawialiśmy z dziesięć minut i postanowiliśmy się spotkać. Powiedziała, że pójdziemy do kawiarni, potem do baru, a dalej się zobaczy. Angela miała płacić za wszystko. Ja nie podejmowałem żadnych decyzji, nie pozwoliła mi. Powiedziała mi też, żebym nigdy nie nazywał jej „kocicą". Jeżeli już musiałem ją nazywać jakoś inaczej niż „skarbie", to miała to być „tygrysica". Miałem się jej słuchać. To mnie trochę zniechęciło. Przyzwyczaiłem się, że w związkach byłem traktowany na równi, jak partner, więc dziwnie się czułem, gdy ktoś mi rozkazywał. Przez chwilę czułem się prawie tak, jak kobiety czują się… od zawsze.

Reklama

Strój Angeli wręcz krzyczał: „Ja tu rządzę!". Założyła czarną skórzaną kurtkę, białą koszulę z dekoltem, dżinsy i wysokie czarne buty. Zdecydowanie miała figurę seksownej mamuśki. Wciąż nalegała, żeby o wszystkim decydować. Na początku naszej randki chwyciła moją dłoń i zaprowadziła mnie do pierwszego baru. Nie protestowałem, bo sam wymyśliłem ten eksperyment, a poza tym dostawałem darmową kawę i alkohol.

Ciągle zmienialiśmy bary, więc trochę słabo pamiętam tę noc. Angela była bardzo interesującą kobietą. Powiedziała mi, że rozwiodła się z mężem (który był od niej o 10 lat starszy), bo chciała się spotykać z młodszymi. Od roku regularnie chodziła na randki. Nalegała też, żebyśmy poszli do niej, więc się zgodziłem.

Jej duży apartament, niedaleko pierwszej kawiarni, przypominał burdel urządzony tak, by mnie uwieść. Szara skórzana kanapa, czerwone aksamitne poduszki i białe koraliki wiszące w drzwiach. W powietrzu unosił się przyjemny zapach. Neonowe napisy („LOVE") oświetlały jej ciemny, nastrojowy salon. Wyglądały jak artystyczne zdjęcia z Tumblra. W kuchni paliło się kilka świeczek, a z głośniczka leciała jakaś klimatyczna, house'owa muzyka. Czułem się, jakbym trafił na plan teledysku The Weeknd, tyle że bez narkotyków i dziwnej fryzury. Całkiem mi się podobało.

Zdjąłem buty, a Angela od razu wskazała mi wypasioną kanapę na środku pokoju. Gdy tylko usiadłem, zaczęła masować moje krocze. Żadnego całowania ani gadki szmatki. To było trochę dziwne. Przypominała mi ciocię dawnej znajomej, która piła dużo soku warzywnego i była bardzo opalona. Wcześniej wziąłem jednak leki uspokajające, więc w tym momencie mój mózg miał na to wyjebane. Po kilku sekundach zdjęła mi spodnie, zdarła ze mnie bokserki i od razu zaczęła mi obciągać. Warto dodać, że robiła to bardzo dobrze. Angela wiedziała, co robi i była w tym świetna.

Reklama

Nagle przestała. Przez chwilę martwiłem się, że zrobiłem coś nie tak. Czy powinienem się bardziej opierać? Nie rozumiałem, o co chodzi. Po chwili wstała i zdjęła spodnie.

Wtedy sprawa się rypła. Chciałem założyć prezerwatywę, a ona próbowała mnie powstrzymać. Powiedziałem, że nie mam zamiaru uprawiać seksu bez gumki, a ona kazała mi przestać jęczeć. Od razu straciłem ochotę. Byłem zły, że ktoś mi mówił, co mam robić ze swoim ciałem, więc przestałem udawać uległego szczeniaka i lekko ją odepchnąłem. Chwilę siedzieliśmy na kanapie – ubrałem się i wyjaśniłem jej, że zrobiło się niezręcznie. Powiedziałem, że jest bardzo miła, i podziękowałem za drinki, ale to był koniec naszego spotkania.

Wbrew jej sprzeciwowi zostawiłem na stole 20 dolarów. Moja męskość mówiła mi, że powinienem zapłacić za połowę wydatków na alkohol. A do tego źle się czułem z tą sytuacją (chociaż nie powinienem, bo przecież mam prawo odmówić seksu). Jeszcze na schodach skasowałem jej numer i esemesy. Nigdy więcej nie rozmawialiśmy. Nie żałuję!

Gillian Anderson. Zdjęcie: Wikipedia

Marilyn, 40 lat

Spotkałem się z Marilyn tego samego dnia, w którym wysłała mi wiadomość. Była agentką nieruchomości, mieszkała i pracowała w bogatej dzielnicy. Odebrała mnie ze stacji metra nowym audi, które pachniało skórą i luksusem. Gdy wsiadłem, przytuliła mnie na powitanie, uśmiechając się szeroko. Miała wspaniały śmiech i była bardzo elokwentna. Czułem się z nią tak dobrze, że nawet nie musiałem rozluźniać atmosfery głupią gadką (w przeciwieństwie do moich poprzednich randek). Była całkiem fajna i nawet lubiła Drake'a.

Widać, że interesowała się modą. Świetnie dobrała ubrania i kolory – nawet najbardziej pretensjonalne fashionistki by się podjarały. Trochę mnie to zawstydziło, bo miałem na sobie strój rodem z Grease. Ale Marilyn chyba się tym nie przejęła. Zapytała, gdzie kupiłem skórzaną kurtkę, więc powiedziałem prawdę: na bazarze w Turcji. Przy niej czułem, że mogę być sobą.

Reklama

Umówiliśmy się tylko na lunch, mieliśmy sprawdzić, czy coś z tego wyjdzie. To mi się podobało, ona chyba też podchodziła do takich randek z pewną rezerwą. Wybraliśmy więc tanią tajską knajpę w centrum, do której często chodzą studenci. Pomyślałem, że będzie tam tłoczno i nikt nie będzie się na nas gapić.

Gadaliśmy o wszystkim i o niczym przez jakieś dwie godziny. Marilyn jest wegetarianką, a ja jem głównie mięso, więc na koniec zeszliśmy na temat jedzenia mięsa i etyki. Zgodziliśmy się, że ubój jest słaby. Zaakceptowała moje zapewnienia, że jestem w pełni odpowiedzialny za cały drób, który codziennie konsumuję. Na koniec zażartowała, że czasem je „świeże mięso". Poprosiłem o rachunek. Bez ceregieli zrzuciliśmy się po połowie, to wydawało mi się naturalne.

Po posiłku się rozstaliśmy. Wkrótce mieliśmy się znów spotkać, ale poszliśmy na kawę dopiero pod koniec lata. Jednak coś się w niej zmieniło. Wyglądała na zmęczoną, nie uśmiechała się tak często i wydawało mi się, że przyszła z uprzejmości, a nie żeby się rozerwać. Spytałem, co tam u niej. Okazało się, że niedawno zmarła jej mama.

Resztę wieczoru spędziliśmy, spacerując po mieście. To był trochę ponury dzień, zarówno przez deszczową pogodę, jak i naszą rozmowę. Rozstaliśmy się pod kościołem. Marilyn powiedziała mi, że chce być sama, więc ją przytuliłem i odszedłem. To było przygnębiające. Nie spotkaliśmy się już, ale wysyłałem jej esemesy, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Odpisała mi, że czuje się już znacznie lepiej i że powinniśmy znów skoczyć na tajskie żarcie. Udawałem, że jestem chętny, bo nie chciałem, żeby jej było przykro. I tak już było jej ciężko.

Reklama

Vanessa, 48 lat

Pomyślałem, że nie znajdę czasu na randki ze starszymi kobietami, gdy wokół mnie będą tysiące studentek. Dlatego przed początkiem roku akademickiego usunąłem moje ogłoszenia. Vanessa, ostatnia kobieta, zdążyła do mnie napisać, zanim je skasowałem.

Vanessa wysłała mi bardzo szczegółowy opis. Podała mi swój wzrost, wagę, kolor włosów i dodała, że ma chińskie korzenie. Odpisałem, że jestem zainteresowany i spytałem, dlaczego mi to napisała. Okazało się, że niektórzy faceci kazali jej spierdalać, gdy tylko orientowali się, że umówili się z Azjatką.

Dorastałem wśród takich tłuków, więc ta smutna historia mnie nie zdziwiła. Faceci, szczególnie biali, potrafią być bardzo ordynarni i chamscy, jeśli chodzi o ich fetysze i wybór partnerek. Zapewniłem ją, że nie przeszkadza mi jej pochodzenie, a każdy, kto ją tak potraktował, był skończonym dupkiem. Umówiliśmy się na randkę w knajpie z koreańskim grillem. Później mieliśmy porobić trochę zdjęć na nadbrzeżu (tak, lubię robić zdjęcia, to świetnie przełamuje lody na randkach. Nie śmiejcie się ze mnie).

W ogóle nie dało się z nią porozmawiać. Ciągle siedziała z telefonem (nie tylko ta dzisiejsza młodzież tak się zachowuje!) i udzielała bardzo zdawkowych odpowiedzi na moje pytania. Na szczęście przy koreańskim grillu trzeba się trochę wysilić i samemu przypiec jedzenie, a w końcu je zjeść, więc czasem odkładała telefon, żeby wrzucić coś na ruszt i chwilkę ze mną porozmawiać. Nie patrzyła mi w oczy zbyt długo (nie to, co Tessa), ciągle się rozglądała, była bardzo zdenerwowana. Chciałem wyjść na luzaka, żeby ona też się uspokoiła. Starałem się do niej przemówić mową ciała i moim delikatnym, anielskim głosem, jak jakiś pracownik opieki społecznej. Na próżno. Vanessa się nie rozluźniła.

Reklama

Wyszliśmy z restauracji w stronę nadbrzeża. Co chwilę zerkała na telefon, nawet częściej niż w knajpie. W końcu zatrzymałem się i spytałem, czy wszystko w porządku. Okazało się, że jej mąż (o którego istnieniu nie miałem pojęcia) podejrzewał, że ona go zdradza i pytał, gdzie jest.

Byłem zaskoczony. Czemu mi wcześniej o nim nie powiedziała? Bała się, że nie pójdę z nią na randkę. Racja, nie umówiłbym się z kobietą zdradzającą męża. To by było niebezpieczne, wściekły mąż mógł mnie przecież dorwać. Ale nie dałem rady jej tego powiedzieć, bo i tak była już wystraszona i zdenerwowana. Jeszcze by zaczęła płakać na środku ulicy.

Powiedziałem jej więc, że czuję się niezręcznie i powinniśmy zakończyć nasze spotkanie, aby mogła iść do męża. To nie był najlepszy pomysł. Vanessa wybuchła i stwierdziła, że jestem samolubem. Ton jej głosu zmienił się z „Jak mogłeś?" na „Wszyscy będą się na nas gapić!".

Przez jakieś pół minuty się na mnie darła, a potem powiedziała, że schowa telefon do kieszeni i nie wyjmie go przez resztę randki, jeśli ja zapomnę o tym wszystkim. Ale już zdążyłem stracić zainteresowanie. Pokręciłem głową i westchnąłem. Odparłem, że to nie ma sensu, ale chętnie ją odprowadzę do samochodu. Stwierdziła, że nie trzeba i zamówiła sobie taksówkę. Pożegnałem się i założyłem słuchawki – czekał mnie długi, kojący spacer przy piosenkach Phila Collinsa (z tego możecie się śmiać).

Czego mnie to nauczyło?

Randkowanie z o wiele starszymi osobami jest bardzo delikatną sprawą. Trzeba umieć znaleźć równowagę, bo granica między ekscytującym wyzwaniem a zajebiście niezręczną sytuacją jest bardzo cienka. Niby jest wspaniale: nie płacisz za drogie kolacje, dajesz się prowadzić i lądujesz z gołą kobietą w łóżku. Ale one wciąż patrzyły na mnie jak na kawałek świeżego mięsa i nie mogłem tego znieść.

Nie wiem, czy zawiniłem w tych niezręcznych momentach. Może jednak jestem niedojrzałym lamusem? Nadal nie mogę się zdecydować. Na przykład gdy Angela była zbyt apodyktyczna, kompletnie straciłem ochotę. W takim razie może nie jestem dość otwarty na nowe doświadczenia? Miałem przecież odgrywać rolę szczeniaka. Jestem chyba trochę za wrażliwy: ciężko mi oglądać pornosy, w których faceci krzyczą okropne rzeczy. Raz moja była w trakcie seksu poprosiła, żebym ją poddusił. Od razu mi zmiękła fujara.

Czy polecam randki ze starszymi babkami kolesiom w moim wieku? Tak, polecam. Nie wiem, czy będziecie zadowoleni – może się zrobić dziwnie – ale wierzę, że uczymy się na błędach. Nie dowiesz się, czy coś ci odpowiada, jeśli tego nie spróbujesz. I nie schrzanisz. I nie będziesz skomleć i rozmyślać o tych okropnych doświadczeniach (to moja metoda). No i przez chwilę będziesz mógł po prostu wyluzować się z kimś i nachlać się za darmo. Taka okazja nie może się zmarnować.

Zdjęcie otwierające artykuł jest przypadkowe – nie byłem z nią na randce. Fot: Phil Galdys/Flickr.