FYI.

This story is over 5 years old.

Jak pokonałem lęk i pokochałem mężczyznę z HIV

Spędziliśmy razem trzy cudowne lata. Potem wszystko legło w gruzach

Olivera poznałem na przyjęciu urządzonym przez kilku znajomych, tydzień po moich 19. urodzinach. Do dziś pamiętam, co miał wtedy na sobie: czerwoną flanelową koszulę, obcisłe dżinsy, klasyczne Conversy i dwa małe kolczyki z pereł. Miał gładką cerę, a cała twarz składała się z drobnych, doskonałych niedoskonałości: szeroko rozstawionych oczu, przerwy między zębami i małego przebarwienia na ciemnobrązowych tęczówkach (tę kochałem najbardziej). Tamtej nocy musieliśmy wymienić setki spojrzeń, ale żaden z nas nie wypił wystarczająco dużo, by wykonać pierwszy ruch.

Reklama

Szukałem go w sieci, praktycznie przeczesałem cały internet. Niestety nie mieliśmy żadnych wspólnych znajomy, a nikt z tamtej imprezy go nie kojarzył. Już prawie porzuciłem wszelką nadzieję, kiedy niesamowitym zrządzeniem losu miesiąc później zauważyłem go w miejscowym teatrze amatorskim. Gdy tylko wyszedł na scenę, czas stanął dla mnie w miejscu.

Po przedstawieniu postanowiłem poczekać na niego na korytarzu. Kilka minut później go zobaczyłem, całe 175 cm promiennego uśmiechu i kręconych loczków. Kiedy tłum się rozrzedził, podszedłem do niego i zagadałem. Okazało się, że on również mnie zapamiętał i bardzo nas to rozbawiło. Po chwili sympatycznego śmiechu nastąpiła jednak niezręczna pauza. „Chciałbyś się jutro spotkać? – wypaliłem nagle. Powiedział, że nie może. Następnego dnia musiał iść do szkoły.

No tak, z przejęcia kompletnie zapomniałem o bożym świecie. Może i poznaliśmy się w teatrze, ale gdy ja byłem już studentem, on dopiero kończył liceum i właśnie przygotowywał się do egzaminów.

Miesiąc później i tak umówiłem się z nim na kawę. Rozmawialiśmy ponad trzy godziny i przez cały ten czas nawet na sekundę nie oderwaliśmy od siebie wzroku. Jak na 18-latka był niezwykle bezpośredni i śmiały. Napięcie narastało przez następne trzy randki, aby w końcu osiągnąć kulminacyjny punkt po spotkaniu na ściance wspinaczkowej, kiedy to jego usta w końcu spotkały moje. Całowaliśmy się oparci o moją Toyotę Tundrę przed jakieś dobre 10 minut, po czym odsunęliśmy się od siebie. Z uśmiechem na ustach wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mojego mieszkania.

Reklama

Gładząc tył jego szyi, zauważyłem, że miał niezwykle gładką skórę. Szybko zdjęliśmy ubrania i moje tętno poszybowało w górę.

Pocałunki. Ugryzienia. Dotyk. Nagle odsunął się ode mnie.

„Muszę ci coś powiedzieć" – oznajmił.

„Wszystko w porządku?" – zapytałem z obawą. Bałem się, że zbytnio na niego naciskałem.

„Ja… wiesz, ja mam HIV" – powiedział.


Historie, po których nic nie będzie takie samo. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Dorastałem na wsi, gdzie homoseksualizm wciąż stanowił temat tabu, a edukacja seksualna była na żenującym poziomie. Nic dziwnego, że te kilka słów tak mną wstrząsnęło. Wszystko, co widziałem o HIV, wyczytałem w sieci. Tam zaś zazwyczaj towarzyszyły temu wstrząsające opisy choroby oraz wpływu, jaki miała na środowiska gejowskie. Moi rodzice bardzo mnie wspierali, kiedy dowiedzieli się, że jestem gejem, ale jednocześnie od razu wręczyli mi prezerwatywy – tak bardzo obawiali się tego wirusa. To było jeszcze przez pojawieniem się profilaktyki przedekspozycyjnej [PrEP; polega na przyjmowaniu przez seronegatywne osoby leku, który znacząco zmniejsza szanse na zarażenie się wirusem], a o TasP-ie nikt nie słyszał [lek, dzięki któremu poziom wirusa we krwi osoby seropozytywnej spada poniżej progu wykrywalności – przyp. red].

Moja erekcja zniknęła. Spojrzałem na Olivera, pół tęsknie i pół przepraszająco, po czym mocno go przytuliłem. Przeleżeliśmy razem całą noc, zagubieni, raz na jakiś czas zapadając w drzemkę.

Reklama

Powiedział mi, że kiedy miał 15 lat, został zgwałcony przez znajomego rodziny. Było to pierwsze doświadczenie seksualne Olivera i skończyło się zarażeniem HIV. Kiedy jego rodzina się o tym dowiedziała, z powodu dziwnego poczucia lojalności wobec swojej społeczności wybaczyli tamtemu mężczyźnie i nigdy więcej nie rozmawiali na ten temat. Doskonale pamiętam noc, kiedy zapłakany Oliver po raz pierwszy mi o tym powiedział. Pod koniec swojej opowieści doszedł do wniosku, że od tamtego czasu zawsze miał wrażenie, jak gdyby jego matka zdecydowała się go mniej kochać tylko po to, aby przed światem dalej udawać idealną rodzinę. „Nigdy więcej nie patrzyła już na mnie tak samo" – dodał.

Pamiętam, że w głowie kołatała mi się myśl, jak małe musiało być prawdopodobieństwo tak tragicznego zakończenia tej historii, jak niesprawiedliwie potraktował go los. Dopiero wtedy w pełni sprawę zdałem sobie z ogromu ciężaru, który musiał dźwigać na swoich barkach. Powiedział mi, że brane przez niego leki przeciwretrowirusowe nieustannie przypominają mu o chorobie, a jego ciało zwraca się przeciwko niemu. Jednak to był zaledwie wierzchołek góry lodowej: dodatkowo cierpiał na niewypowiedziany ból emocjonalny z powodu tego, w jaki sposób jego rodzina zareagowała na tę sytuację. Nigdy nie rozmawialiśmy o jego depresji. Chociaż co tydzień chodził do terapeuty, nigdy nie przeprowadziliśmy szczerej rozmowy na temat tego, czy jego przeszłe rany dobrze się goją.

Reklama

W ciągu następnych kilku miesięcy bardzo się zbliżyliśmy i wkrótce wyznaliśmy sobie miłość. Z powodu mojego panicznego lęku przed HIV w tamtym okresie w ogóle nie uprawialiśmy seksu. Jednocześnie nie byłem gotów się z nim rozstać, więc odwiedziłem wielu lekarzy, porozmawiałam z różnymi osobami queer i zapisałem się na seminarium edukacyjne poświęcone HIV. Chciałem się jak najwięcej dowiedzieć na ten temat.

Brałem udział w różnych dyskusjach grupowych, słuchałem opowieści liderów społeczności gejowskiej oraz lekarzy, a na seminarium uczyłem się twardych faktów dotyczących HIV i jego przenoszenia. Wszystkie mity, chociażby ten, jakoby można było się zarazić podczas pocałunku, zostały obalone. Dowiadywałam się o znaczeniu liczby białych krwinek i obciążeniach wirusowych, o PrEP i PEP, czyli lekarstwie zapobiegającym przedostaniu się wirusa do organizmu, który został narażony na zarażenie się HIV. Poprzez naukę chciałem się „oduczyć" mojego strachu. Kochałem Olivera i nie mogłem pozwolić, aby tę miłość splamił strach.

Kochaliśmy się 11 miesięcy po naszym pierwszym spotkaniu. Użyliśmy prezerwatywy, a ja kilka razy prawie spanikowałem, ale żadne z moich przeszłych zbliżeń nie dorastało temu do pięt. Seks bywa używany w różnych celach – jako środek manipulacji, wyraz zazdrości i złości, albo jako po prostu sposób rozładowania napięcia – ale wtedy po raz pierwszy doświadczyłem seksu z miłości. Wszystkie rozmowy z lekarzami i zajęcia stanowiły przygotowanie do tego, w jaki sposób należy uprawiać seks z kimś seropozytywnym. Nikt jednak nie musiał mnie uczyć, jak mam kochać kogoś seropozytywnego. To już było we mnie: każdy osoba, jakikolwiek nie byłby jej status, jest po prostu człowiekiem. A miłość do drugiej osoby pojawia się niezależnie od wszelkich okoliczności.

Reklama

Spędziliśmy razem blisko trzy cudowne lata. Mieliśmy w naszym związku rodzaj szczęścia, który pojawia się wraz z bezgraniczną miłością i całkowitym zaufaniem. A potem u Olivera zdiagnozowano zapalenie płuc.

Jak się okazało, przestał przyjmować leki przeciwretrowirusowe. Niczego wcześniej nie wiedziałem: zawsze był nad wyraz miły i nawet tym, którzy znali go najlepiej, zawsze wydawał się niezwykle radosny. Nie pamiętam dnia, kiedy by się nie uśmiechał. Jako bardzo inteligentny chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji swojej decyzji. Jednak podczas jego pobytu w szpitalu nigdy go nie zapytałem, dlaczego postanowił odstawić leki. Całe doświadczenie było niezwykle traumatyczne i postanowiłem skupić się przede wszystkim na fakcie, że mój ukochany umierał. Być może wynikało to z psychicznego urazu, jaki pozostawiło na nim okrutne zachowanie jego rodziny; może w ten sposób próbował uciec od świata, w którym jego ciało trawiła choroba. Odpowiedź nigdy mnie nie interesowała. Znałem Olivera jako pięknego, silnego i pełnego pasji mężczyznę – takiego go zapamiętałem i nic tego nie zmieni.

Jednocześnie często zdarzają się chwile, kiedy jestem na niego wściekły, że naraził mnie na takie niebezpieczeństwo. Odstawiając lekarstwa, sprawił, że wirus bez przeszkód się rozmnażał we krwi, w związku z czym Oliver znowu mógł zarażać innych. Nigdy nie będę wiedział, co nim wtedy kierowało, ale nie mogę się dłużej zadręczać, próbując to zrozumieć.

Reklama

Po przyjęciu go do szpitala lekarze przepisali mu nowy koktajl leków, ale do tego czasu jego system odpornościowy został już nieodwracalnie osłabiony. Z przerażaniem obserwowałem, jak pokonywało go zapalenie płuc, jak z każdym dniem pogarszały się bóle w klatce piersiowej i kaszel. Strasznie było również obserwować, jak jego umysł powoli odchodził – z każdym tygodniem coraz wyraźniej widziałem, że jego myśli były już gdzie indziej, w jakimś dalekim miejscu, do którego ból nie miał wstępu. Pamiętam, że któregoś dnia przyniosłem mu jego ulubione kwiaty, lilie. Kiedy je zobaczył, powiedział: „Mam nadzieję, że spotkam cię w następnym życiu. Jeśli nie, to spacerując po niebiańskich łąkach, chcę pamiętać, jaki byłeś dla mnie dobry".

W ciągu trzech krótkich miesięcy jego ciało się poddało, a ja straciłem pierwszą miłość mojego życia.

W wieku 23 lat mogłem powiedzieć, że znalazłem miłość, którą mi potem odebrano. Wiem, że Oliver jest teraz w lepszym miejscu i w ciche noce obserwuje mnie z góry. Wciąż go kocham całym sercem, ale jednocześnie mam świadomość, że nasz związek dał mi więcej, niż jakiekolwiek „i żyli długo i szczęśliwie": nauczył mnie, że miłość jest miłością, a patrzenie na świat przez pryzmat strachu jedynie powstrzymuje cię od doświadczania pełni szczęścia.


Więcej na VICE: