FYI.

This story is over 5 years old.

Wideo z internetu, które musisz zobaczyć

Nowy krótkometrażowy film The xx to bardzo serdeczna laurka dla południowego Londynu

Blisko 22-minutowy film, przygotowany podczas ich ostatniej rezydentury Night + Day, stara się uchwycić zarówno muzykę jak i całą społeczność.
Lauren O'Neill
London, GB

Szczerość jest znakiem firmowym The xx. Nie ma sensu od niej uciekać, zresztą nie ma w niej niczego złego. Bardzo często pracuje na ich rachunek - przypomnijcie sobie nadal zapierający dech w piersiach debiut "xx", który żyje prawdziwymi emocjami towarzyszącymi związkom, jakie budujesz i niszczysz w okresie swojej młodości. W ostatnich czasach stała się jednak czynnikiem przyprawiającym o mdłości.

Reklama

To chyba główny problem najnowszego dzieła grupy, krótkometrażowego filmu dokumentującego ich siedmiodniową rezydenturę podczas festiwalu Night + Day w O2 Academy w londyńskim Brixton. Z obiektywnego punktu widzenia to bardzo ciekawy wgląd w proces przygotowania wydarzenia o takiej skali. Znajdziemy w nim wielu poprzednich współpracowników zespołu, wliczając w to Robyn i Jhenny Beth z Savages oraz z nieco innej perspektywy będziemy mieli okazję przyjrzeć się południowemu Londynowi, będącemu domem wielu organizacji wspieranych przez Night + Day. Wszystko "dobre" i "godne podziwu", zupełnie jak The xx, sami w sobie będący "dobrym" i "godnym podziwu" zespołem.

Ponadto film odzwierciedla powagę grupy, która czasem może pozostawić słuchaczy i odbiorców grupy z poczuciem czegoś brakującego. Nie zrozumcie mnie źle: ten krótki metraż to przepiękne nagranie. Zawiera jednak sporą dawkę kontemplacji nad sztuką i celem kreatywności, na którą prędzej natkniesz się o 1 nad ranem w salonie pełnym muzyków sesyjnych, niż na kanale cholernie popularnego zespołu. Ostatnie pięć minut filmu to wykonanie na żywo numeru "On Hold", zarejestrowane podczas kilku dni festiwalu, a obejrzenie go pozwoli wam choć trochę zrozumieć trawiący grupę głód twórczy.

Jednak w innym miejscu ich styl: "jesteśmy poważnymi muzykami I WCALE nie traktujemy pobieżnie naszej roli wychodzenia do lokalnej społeczności", wypada, może nie snobistycznie, lecz towarzyszy mu to odwieczne uczucie łączące bogatego filantropa i biedaków liczących na dary od niego. Intencje są piękne, włącznie ze wspomnieniem organizacji dobroczynnych z Brixton, Baytree Center i Raw Materials, lecz przy całym potencjale, towarzyszącym formie muzycznego dokumentu, twórcom nie udało się uwiecznić żadnej zażyłości. Prawdopodobnie nie jest to nader wspaniała wiadomość, tym bardziej kiedy najbardziej ekscytującą i nieoczekiwaną częścią twojego filmu jest moment, w którym Florence Welsh dołącza do ciebie na scenie i krzyczy jakby jej dom stanął w płomieniach.

Po obejrzeniu najlepszych muzycznych filmów powinieneś czuć się tak, jakby odkryto przed tobą skrawek mitologii; zupełnie tak jakbyś mógł przez chwilę zajrzeć za kurtynę. Pomimo wielkiej pracy włożonej w Night + Day, krótki film nie pokazuje mi czegoś, czego bym się nie spodziewała lub czego wcześniej już nie wiedziałam. Kiedy sposób wyrazu zespołu skupia się raczej na przeżyciach wewnętrznych, niż głośnym wylewaniu wszystkiego na zewnątrz, ciężko wszystko przekazać. To jak muzyczny ekwiwalent ludzi myślących, że jesteś niemiły lub oschły, podczas gdy tak naprawdę jesteś nieśmiały: rozmaite procesy toczą się po cichu w twojej głowie i nie zawsze potrafisz mówić o nich w tak prosty sposób jak potrafi cała reszta. Tutaj wizualizacje są trafione w punkt, a muzyczne momenty lekko podnoszą włosy na twoich ramionach, jednak tajemnica zespołu nadal pozostaje nietknięta. W tym przypadku uwaga skupia się nie tylko na The xx, prawda? Zresztą potraficie wydawać własne opinie.