Zarówno fani Kamp!, jak i Rasmentalism, z entuzjamem odebrali elektroniczno-rapowany crossover. Dla rapera ta współpraca to jednak nic nowego, od dawna próbuje wychodzić w swojej twórczości poza klasycznie pojmowany, zamknięty w szufladce hip-hop. I właśnie między innymi o tym pogadaliśmy z nim, korzystając z okazji, jaką była premiera wideo do "Zandata Mondata vs Czarne Koty".
Noisey: Dla ciebie nie była to pierwsza okazja do współpracy z kimś spoza hiphopowego środowiska. Jak odebrałeś, że to akurat Kamp!? Wyróżnienie, zajawka, wyzwanie?
Ras: Wszystko po trochu. Uwielbiam robić rzeczy, których wcześniej nie robiłem i zawsze chętnie się tego podejmuję i próbuję. Jestem otwarty na wszelkie crossovery, a już szczególnie gdy chodzi o muzykę, której słucham na co dzień. Kamp! jest zespołem, którego słucham na co dzień, więc zajawka tym większa.
Ras: Wszystko po trochu. Uwielbiam robić rzeczy, których wcześniej nie robiłem i zawsze chętnie się tego podejmuję i próbuję. Jestem otwarty na wszelkie crossovery, a już szczególnie gdy chodzi o muzykę, której słucham na co dzień. Kamp! jest zespołem, którego słucham na co dzień, więc zajawka tym większa.
Reklama
W hip-hopie nigdy nie chodziło o to, żeby się na coś zamykać. Ty chyba należysz do pokolenia, które z pewnym kultem podchodzi do legendarnego soundtracku "Judgement Night", na którym krzyżował się rap i mocne granie?
Tak, ale nie tylko o niego chodzi. Ogólnie jestem osobą, która stara się na nic nie zamykać. Jestem otwarty na nowe doświadczenia, na próbowanie nowych rzeczy. To mi daje frajdę.A zarazem jest to okazja do wymiany doświadczeń, nauki?
Pewnie, dokładnie tak. Mogę powiedzieć, że do muzyki wciąż podchodzę z umysłem dziecka. Staram się na nic nie nastawiać, nie mieć oczekiwań, tylko przeżywać na chłodno i doświadczać na żywo. Hiphopowa głowa powinna być otwarta.To jest fajne, co powiedziałeś o tym umyśle dziecka. To pozwala wciąż znajdywać w muzyce nowe impulsy?
Staram się ich ciągle szukać. Rzeczywiście za łatwo można by wpaść w pewną monotonię, zamknąć się. Cały czas szukam nowych dróg, inspiracji, właśnie po to, żeby się nie kisić i nie powtarzać. To chyba dobre podejście, bo dzięki niemu ciągle mnie cieszy to, co robię.I tutaj możemy zahaczyć o wątek Flirtini, projektu Menta. Przy okazji nowego albumu wcieliłeś się w rolę ghostwritera. Jak ci się pracuje wcielając właśnie w czyjąś rolę, pisząc przez pryzmat innego twórcy?
Bardzo to lubię. Tutaj było o tyle łatwiej, że pracowałem z naprawdę świetnymi artystami, wokalistami i to była czysta przyjemność tworzenia. To jest z jednej strony przyjemne wyzwanie kreatywne, bo to swoisty rebus, trochę takiej lirycznej matematyki, cięcie sylab do fraz. Chodziło o to, żeby nie było z jednej strony za banalnie, a z drugiej to pewne wyzwanie, żeby wcielić się w emocje drugiej osoby.Emocje - czy to cały czas dla ciebie w muzyce najważniejsze? W kawałku z Kamp! jest ich bardzo dużo. Wszystko zagrało jak należy.
Tak, to dla mnie wciąż priorytet. Tak odbieram muzykę, chcę żeby ona coś sobą niosła i zostawiała w głowie słuchacza, jakoś się zaznaczyła.A teraz już zobaczcie teledysk, który nagrano w warszawskim sklepie WS2/CL20.
Tak, ale nie tylko o niego chodzi. Ogólnie jestem osobą, która stara się na nic nie zamykać. Jestem otwarty na nowe doświadczenia, na próbowanie nowych rzeczy. To mi daje frajdę.A zarazem jest to okazja do wymiany doświadczeń, nauki?
Pewnie, dokładnie tak. Mogę powiedzieć, że do muzyki wciąż podchodzę z umysłem dziecka. Staram się na nic nie nastawiać, nie mieć oczekiwań, tylko przeżywać na chłodno i doświadczać na żywo. Hiphopowa głowa powinna być otwarta.To jest fajne, co powiedziałeś o tym umyśle dziecka. To pozwala wciąż znajdywać w muzyce nowe impulsy?
Staram się ich ciągle szukać. Rzeczywiście za łatwo można by wpaść w pewną monotonię, zamknąć się. Cały czas szukam nowych dróg, inspiracji, właśnie po to, żeby się nie kisić i nie powtarzać. To chyba dobre podejście, bo dzięki niemu ciągle mnie cieszy to, co robię.I tutaj możemy zahaczyć o wątek Flirtini, projektu Menta. Przy okazji nowego albumu wcieliłeś się w rolę ghostwritera. Jak ci się pracuje wcielając właśnie w czyjąś rolę, pisząc przez pryzmat innego twórcy?
Bardzo to lubię. Tutaj było o tyle łatwiej, że pracowałem z naprawdę świetnymi artystami, wokalistami i to była czysta przyjemność tworzenia. To jest z jednej strony przyjemne wyzwanie kreatywne, bo to swoisty rebus, trochę takiej lirycznej matematyki, cięcie sylab do fraz. Chodziło o to, żeby nie było z jednej strony za banalnie, a z drugiej to pewne wyzwanie, żeby wcielić się w emocje drugiej osoby.Emocje - czy to cały czas dla ciebie w muzyce najważniejsze? W kawałku z Kamp! jest ich bardzo dużo. Wszystko zagrało jak należy.
Tak, to dla mnie wciąż priorytet. Tak odbieram muzykę, chcę żeby ona coś sobą niosła i zostawiała w głowie słuchacza, jakoś się zaznaczyła.A teraz już zobaczcie teledysk, który nagrano w warszawskim sklepie WS2/CL20.