FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Według naukowców kobiecy wytrysk to tylko mocz

Naukowcy zrobili ochotniczkom USG podczas sikania, a później dwukrotnie podczas stymulacji seksualnej

Fotografia pochodzi z konta Flickr użytkownika alexandre 24 grudnia 2014 roku grupa francuskich naukowców opublikowała tekst będący prawdopodobnie pierwszym artykułem o damskiej ejakulacji, jaki pojawił się w poważnych czasopismach medycznych. Francuzi przebadali ultrasonografem okolice poniżej pasa kobiet, które utrzymywały, że podczas seksu zdarza im się wypuszczać z siebie ilość płynu zdolną wypełnić szklankę (!). Naukowcy zrobili ochotniczkom USG podczas sikania, a później dwukrotnie podczas stymulacji seksualnej. Dzięki temu mogli dokładnie określić, skąd właściwie pochodzi płyn. I z czego się składa. Uwaga, będzie spoiler: składasię z moczu! Wcześniej przeprowadzono już znaczącą liczbę badań nad kobiecą ejakulacją. Jednak francuska inicjatywa jest wedle mojej najlepszej wiedzy pierwszą w historii próbą naukowego przyjrzenia się wyselekcjonowanym kobietom, które rzeczywiście wydzielają ze swojego ciała mnóstwo płynu, gdy dochodzi do seksu. Od lat 80. trwa dyskusja, czy kobiety w ogóle mają wytrysk. I czy jest on w jakiejś mierze dorosłą wersją moczenia łóżka. Oczywiście należy nadmienić, że publikowano już artykuły, w których naukowcy oświadczali: tak, podczas seksu z waginy wypływa coś, co w żadnym wypadku nie jest moczem (utrzymuje się, że mamy do czynienia z płynem pochodzącym z „żeńskiej prostaty"). Jednak to konkretne badanie (zaproszono do niego wybrane kobiety, które naprawdę zostawiają po sobie ślady na pościeli) dało jednoznacznie negatywną odpowiedź. „Zebrane obecnie dane, pozyskane dzięki ultrasonograficznemu monitorowaniu pęcherza moczowego i analizom biochemicznym, udowadniają, iż kobiecy wytrysk to w zasadzie mimowolne uwalnianie moczu podczas stosunku seksualnego. Aczkolwiek w wydzielanym wtedy płynie znajdują się zazwyczaj marginalne ilości wydzielin z prostaty". Całą tę debatę można właściwie sprowadzić do bardzo prostackiego pytania: „Spuszcza się czy leje?". Co jednak zaskakuje, z omawianego zagadnienia wypływa wiele niezwykle ważnych implikacji. Niektóre feministki uważają, że zredukowanie fizycznych objawów ich orgazmu do oddawania moczu umniejsza znaczenie przyjemności, jaką czerpie z seksu kobieta. Inne feministki prezentują zupełnie przeciwne stanowisko: utrzymywanie, że to coś więcej niż uryna, doprowadza do umacniania się męskich fantazji. W ciągu ostatnich kilku miesięcy niepewność wiążąca się z kobiecym wytryskiem dostarczyła amunicji brytyjskim cenzorom. W Wielkiej Brytanii żeńska ejakulacja trafiła na listę czynności seksualnych, których ukazywanie w pornografii zostało zakazane. Ponieważ nikt nie był w stanie potwierdzić, że bez wątpienia nie jest to mocz, rządowi mózgowcy musieli w swej mądrości założyć, że zjawisko to kwalifikuje się do kategorii fetyszyzmu określanej mianem urofilii. A urofilię uznaje się za zachowanie obsceniczne. Jedno jest jednak pewne – ludzie uwielbiają to oglądać. Mike Williams pracujący w dziale PR portalu PornHub powiedział mi, że ów termin zajmuje u nich siódmą pozycję na liście najczęściej wyszukiwanych haseł na świecie. Dlaczego? Justin Lehmiller, redaktor popularnego bloga Sex and Psychology, ma kilka teorii na ten temat. – Wydaje mi się, że wypływa to przede wszystkim z chęci dowiedzenia się, czy kobiecie podobał się seks i czy osiągnęła za jego sprawą satysfakcję – stwierdził w rozmowie ze mną. – Wielu facetów naprawdę się tym przejmuje. Chcą wiedzieć, czy obie strony czerpały z seksu przyjemność. Dodaje także, że równie dobrze może być to sposób na podbudowanie swojego ego. Albo potwierdzenie własnej męskości. Jeśli zaś chodzi o debatę pod hasłem „Czy kobiety ejakulują, czy to jednak tylko siuśki?", jestem pewna, że – ekhem… – dojdzie w niej jeszcze do szeregu dalszych ustaleń. Śledźcie Allie Conti na Twitterze.