FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Lód na spółkę

Niestety, nie każdy wieczór wieńczy orgia i wciąganie koksu

Zdjęcie dzięki uprzejmości autorki

Jeśli korzystaliście z Internetu w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy, to wiecie kim jestem. Jeśli zaobserwowaliście ostatnio nagły wzrost użycia w mowie potocznej zwrotu „kop w pizdę”, jeśli dane wam było obejrzeć filmik, na którym Michael Shannon wyrzuca z siebie potok bluzgów, od którego jego rodzice mogliby spokojnie przewrócić się w grobach, lub jeśli jesteście wśród szczęśliwców, których skojarzyła ze mną aplikacja Tinder, to wiecie kim jestem.

Reklama

Jestem Rebecca Martinson, znana również jako szalona studentka.

Dobra, dość pierdów. Wiem, że 60 procent z was ma mnie za dziwkę z patologicznej rodziny. Tymczasem w rzeczywistości wychowałam się w dobrej, spokojnej dzielnicy na przedmieściach jednego z miast w stanie Maryland. Zewsząd wiało nudą i nie było nic do roboty, zresztą od tamtej pory nic się tam nie zmieniło. Czas na najciekawszą informację na temat mojej rodziny: zimą moi rodzice utrzymywali w domu temperaturę 10 stopni Celsjusza by zaoszczędzić na ogrzewaniu. Jak widzicie, moja rodzina mogłaby posłużyć za słownikową definicję terminu WASP (White Anglo-Saxon Protestant), choć oczywiście mnie samej już to nie dotyczy.

Z racji tego, że w mym rodzinnym mieście nie było co robić poza szlajaniem się po galerii handlowej i przeglądaniem przecenionych ciuchów w sklepie Abercrombie & Fitch, zarówno ja, jak i inni ludzie z mojej klasy na okrągło uprawialiśmy seks, i to wszędzie gdzie się dało. Nawet najgorsze lebiegi w moim liceum mogły liczyć na handjoba pod ławką, po którym następował obowiązkowy spust do podręcznika do chemii. Działo się tak nie dlatego, że wszyscy chcieli się w kółko bzykać, tylko dlatego, że potwornie się nudziliśmy. Myśleliśmy sobie „równie dobrze możemy zrobić sobie nawzajem dobrze i zobaczyć, kogo pierwszego na tym przyłapią”. Po pewnym czasie jednak seks-zabawy podczas lekcji nam się sprzykrzyły. Gdy zorientowaliśmy się, że nasza nauczycielka jest tak uzależniona od internetowego scrabble’a, że nie zauważyłaby gdyby do klasy wparował nagle papież i wszyscy kardynałowie, seks przestał być dla nas źródłem adrenaliny. Tym niemniej będąc już na studiach wciąż pierdoliliśmy się ile wlezie, i tak oto na pierwszym roku na Uniwersytecie Maryland (UMD) zostałam dziewczyną Śmiecia.

Reklama

Wedle znanego stereotypu laski najbardziej lecą na dupków, jednak ze mną i Śmieciem było inaczej. Nie znaczy to, że nie mogłam znaleźć sobie kogoś lepszego; Śmieciu był fajny, ale nie był ani szczególnie bystry ani przystojny (gdyby nie ja, wciąż byłby prawiczkiem). Podobno przy dobieraniu sobie partnerów zwykłam „mierzyć niżej niż wyżej” i jest to chyba jedyne możliwe wyjaśnienie mojego związku ze Śmieciem, pomijając fakt, że mam zwyczajnie nasrane we łbie. Fakt ów miał zapewne wpływ na to, że postanowiłam namówić moją najlepszą przyjaciółkę Kiki, żeby obciągnęła Śmieciowi.

Na pierwszym semestrze pierwszego roku krążyłyśmy wraz z Kiki między Virginia Tech, gdzie imprezowałyśmy, i UMD (czyli moją Alma Mater), gdzie dochodziłyśmy do siebie. Pewnego razu podczas podróży zaproponowałam Kiki, że dam jej flaszkę wódki Burnett’s jeśli obciągnie mojemu chłopakowi. 1,75-litrowa butla Burnett’s kosztuje jakieś 15 dolarów, co stanowiło dla nas wówczas równowartość 2,6 mln dolarów, ponieważ jako studentki pierwszego roku nie umiałyśmy rozsądnie gospodarować pieniędzmi i zdążyłyśmy w ciągu semestru wydać 900 dolarów na pizzę konsumowaną po pijaku. Tania wóda była dla nas niczym płynne złoto zamknięte w butelce wysadzanej diamentami. Kto nie zrobiłby laski w zamian za taki skarb?

Koło wpół do dziewiątej wieczorem razem z Kiki dotarłyśmy do pokoju Śmiecia. Panował tam wyjątkowy syf. Biedak mieszkał w malutkiej trójce wraz z dwoma innymi studentami, z którymi miałyśmy przyjemność prowadzić sztywną gadkę w oczekiwaniu na bohatera wieczoru. Konkretnie to gadałyśmy tylko z jednym z nich, bo drugi, ten fajny, zdążył wybyć. Nasz rozmówca był do tego stopnia nieinteresujący, że gdybym znalazła się w pokoju z nim i słoikiem majonezu, rozmowa z tym drugim byłaby niewątpliwie ciekawsza.

Reklama

W końcu pojawił się Śmieciu i kazał nudziarzowi spylać. Siedliśmy we troje i zaczęliśmy walić szoty (przecież nie robiłabym nikomu loda do spółki z koleżanką na trzeźwo, jak jakaś kurwa). Po jakichś ośmiu kolejkach Kiki zarządziła przerwę, najwyraźniej uznawszy, że pora zarobić na obiecaną flachę.

Śmieciu rozpiął spodnie i opuścił je do kostek, po czym ściągnął bokserki do kolan, i tak oto naszym oczom ukazał się kutas.

Wzięłam się do roboty jako pierwsza; ostatecznie przecież byłam jego dziewczyną. Gdy nieźle już napruta Kiki próbowała zastąpić mnie przy mikrofonie, zaszły nieprzewidziane komplikacje…

Otóż Śmieciowi nie mógł stanąć.

Nie mam pojęcia dlaczego tak się stało. Pamiętam dokładnie, jak Śmieciu odmawiał wódy z obawy, że mu nie dygnie. Pamiętam też, jak lizałam prawy sutek Kiki nie mając ku temu najmniejszego powodu, pomijając fakt, że obie byłyśmy najebane i gołe do połowy. Do tego bardzo dokładnie pamiętam, jak Kiki ostatecznie dała za wygraną, motywując to tym, że jeśli facet nie reaguje na dwie w miarę ładne rozebrane do pasa dziewczyny, to sprawa jest beznadziejna.

Bardzo chciałabym, żeby niniejsza historia kończyła się dzikim szczytowaniem, trójkątem lub przynajmniej lesbijską akcją między mną i Kiki skoro Śmieciu nie stanął (ha ha) na wysokości zadania. Zamiast tego jednak Kiki chwyciła pudełko płatków śniadaniowych i zaczęła rozrzucać je po całym pokoju udając, że trzyma w rękach butelkę szampana, podczas gdy ja i Śmieciu zajęliśmy się czymś niewartym zapamiętania.

Niestety, nie każdy wieczór wieńczy orgia i wciąganie koksu.

GOORAL O GÓRALACH, RELIGII, WÓDCE, DZIEWCZYNACH I ZWIERZĘTACH

OWSZEM, JESTEM PROSTYM GOŚCIEM

CO ŁĄCZY MILEY CYRUS Z ELVISEM