FYI.

This story is over 5 years old.

Interviews

Ochotnicy do pracy przymusowej, czyli o państwie, które działa jak firma

W Polsce pracują przymusowi robotnicy z Korei Północnej. Zapytaliśmy eksperta, jak to w ogóle możliwe

Prof. Remco Breuker w filmie „Kasa dla Kima"

Po tym, jak otrzymaliśmy raport o śmierci robotnika z Korei Północnej w polskiej stoczni, rozpoczęliśmy śledztwo w sprawie europejskich firm, które zatrudniają północnokoreańskich pracowników.

Podczas realizacji dokumentu spotkaliśmy się z prof. Remco Breukerem, profesorem koreanistyki na Uniwersytecie w Lejdzie. Breuker kieruje międzynarodowym zespołem złożonym z prawników, naukowców i ekspertów ds. praw człowieka, którzy badają pracę przymusową Koreańczyków w UE. Prof. Breuker miał wiele ciekawych uwag, które nie zmieściły się w w filmie – dajemy wam zatem lekko zredagowaną rozmowę, którą odbył z nim reporter VICE, Sebastian Weis.

Reklama

VICE: Jakie cele stawia przed sobą twoja grupa robocza i dlaczego została utworzona?
Prof. Breuker: Została utworzona, ponieważ doszły nas słuchy o robotnikach przymusowych z Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD) w Unii Europejskiej, co jest co najmniej dziwne. Korea Północna jest dobrze znana ze swojego stosunku do praw człowieka, na który niewiele można poradzić. Można naciskać na Kim Dzong Una, ale niewiele to da – może przyniesie jakąś minimalną poprawę, ale na nic nie można liczyć.

Kto należy do twojej grupy?
Grupa zrzesza przedstawicieli wielu dziedzin. Jeden z członków jest koreanistą tak jak ja, ale mamy też ekspertów z zakresu prawa pracy, międzynarodowego prawa pracy i praw człowieka, a także badaczy Korei Północnej i przedstawicieli administracji państwowej. Tworzymy interdyscyplinarny zespół złożony z ludzi posiadających różnorodne doświadczenie i wiedzę.

Od jak dawna wiadomo, że robotnicy z KRLD pracują w Unii Europejskiej?
Od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że pracują np. w Czechach. Jednak w 2006-2007 roku Czesi zaprzestali współpracy z Koreą Północną. To kolejna niespodzianka, bo w Europie Wschodniej zawsze panowała tradycja dobrych stosunków z Pjongjangiem. Nawet dziś wiele z tych krajów myśli o Kim Dzong Unie dużo cieplej niż państwa Europy Zachodniej i tam właśnie najczęściej można natrafić na robotników z KRLD.

Dlaczego Korea Północna wysyła robotników za granicę?
Dla pieniędzy. Korea Północna nie ma zbyt dużego eksportu, choć posiada wiele towarów eksportowych, np. surowców takich jak minerały i metale. Jednakże w ciągu ostatnich 2-3 lat eksport znacznie osłabł, więc każdy sposób na zarobienie kilku jenów, dolarów albo euro jest mile widziany. Dlatego rozsyłają ludzi po całym świecie.

Reklama

Na robotnikach można trochę zarobić w Afryce, w Chinach nieco więcej, ale prawdziwe pieniądze są w Europie, o ile oczywiście nie płaci się podatków ani nie zapewnia ubezpieczenia. Rocznie można zarobić nawet 35 000 dolarów na jednego północnokoreańskiego robotnika. To naprawdę poważna kwota.

Czy robotnik z Korei Północnej otrzymuje wynagrodzenie za swoją pracę w Polsce?
Wygląda na to, że wszystkie pieniądze trafiają do skarbu państwa, bezpośrednio lub poprzez którąś z państwowych spółek. Na ten temat powstało już kilka prac naukowych, zwłaszcza poza Europą, które podają różne przybliżenia. Według szacunków, północnokoreański robotnik w Europie zarabia ok. 80-160 dolarów miesięcznie. Tyle dostaje na własność, o ile ma szczęście, jednak pracodawcy płacą mu dużo więcej. Polski fiskus nie widzi ani grosza z tej kwoty. Wszystko trafia prosto do kieszeni reżimu – miesięcznie nawet 600-700 euro od robotnika.


Od Pjongjangu po Szczecin. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Czy wiadomo, ile robotnicy z Korei Północnej zarabiają w sumie na całym świecie?
To bardzo proste pytanie, na które bardzo trudno odpowiedzieć. Nie przeprowadzono jeszcze żadnych szczegółowych badań w tej kwestii. Niedawno opublikowany raport ONZ podaje, że KRLD może zarabiać w ten sposób od 1,2 miliarda do 2,3 miliarda dolarów rocznie.

Czy pieniądze zarobione za granicą są niezbędne dla przetrwania reżimu?
Moim zdaniem tak. W tej chwili podtrzymywanie reżimu musi być niezwykle trudne z uwagi na bardzo złe stosunki z resztą świata.

Reklama

Czy można powiedzieć, że robotnicy z Korei Północnej to niewolnicy?
To bardzo złożone pytanie. Prawda jest taka, że ludzie w KRLD sami zgłaszają się do pracy za granicą. Wyjazd to dla nich powód do dumy, więc chętnie jadą.

Spójrzmy na Katar, na Rosję, na Chiny – ludzie tracili tam zdrowie i życie. Zwłaszcza w Rosji, na Syberii, a także w UE, w Polsce i Czechach do 2006 roku warunki pracy były wprost koszmarne. To bardzo ponura strona całego zagadnienia.

Dlaczego więc robotnicy z Korei Północnej, a nie z Polski lub Rosji?
Ponieważ do brudnej, niebezpiecznej i kiepsko płatnej pracy najlepiej zatrudnić właśnie Koreańczyków z Północy. Ciężko pracują, są posłuszni i tani, a w dodatku wezmą każdą pracę, której nikt inny nie chce się podjąć.

Moim zdaniem nie można tu mówić o dobrowolnej pracy. Każdy chce się wyrwać z Korei Północnej

Moim zdaniem nie można tu mówić o dobrowolnej pracy. Każdy chce się wyrwać z Korei Północnej. Oczywiście, że chcesz wyjechać. Za granicą nie może być chyba gorzej niż tu. Nie ma to nic wspólnego z wolnym wyborem ani ze zgłaszaniem się na ochotnika. Chcesz po prostu przeżyć, więc zgłaszasz się do wyjazdu za granicę. Czy mamy do czynienia z pracą przymusową? Tak, myślę, że w przypadku większości Koreańczyków z Północy można uznać to za pracę przymusową.

Czy wiesz co dzieje się z rodzinami robotników wyjeżdżających za granicę? Słyszałem, że stają się zakładnikami.
Tak właśnie to wygląda. Jednym z kryteriów, jakie musi spełnić robotnik, jeśli ma być wysłany za granicę, jest doświadczenie w określonej dziedzinie. Poza tym jest jeszcze inny warunek: wyjeżdżając, robotnik musi zostawić w kraju swoją rodzinę, w tym przynajmniej dwójkę dzieci.

Reklama

Jeśli napotkam północnokoreańskich robotników w Polsce albo innym z krajów UE, czy mogę do niego podejść, żeby porozmawiać?
Tak, ale dla jego kolegów i rodziny w kraju mogłoby to mieć bardzo poważne konsekwencje, więc raczej bym to odradzał. Lepiej nie rozmawiać z żadnym z pracowników Korei Północnej w Europie, to zbyt niebezpieczne.

Jak to możliwe, że do takich rzeczy dochodzi u nas, w Unii Europejskiej?
Odpowiedź jest bardzo prosta: ponieważ lubimy pieniądze, tak samo, jak wszyscy inni, a tu można się naprawdę obłowić.

Czy nie kłóci się to z europejską konwencją praw człowieka? Co w tej sytuacji robi Polska?
To oczywiście niezgodne z wieloma europejskimi rozporządzeniami i międzynarodowymi traktatami. Jeśli chodzi o zatrudnianie północnokoreańskich robotników w UE, to nie ma żadnych przeciwwskazań, o ile pracodawca zapewnia godziwe warunki pracy. Jednak wiadomo na przykład, że pieniądze nie trafiają do robotników…

Czy Koreańczycy z Północy otrzymują pieniądze bezpośrednio od polskiej firmy, która ich zatrudnia? Jak wygląda finansowy mechanizm całej operacji?
Z pewnością firma wypłaca jakąś kwotę swoim północnokoreańskim pracownikom, by jakoś mogli się utrzymać i nie zaczęli przymierać głodem. Bez wątpienia pracodawca woli uniknąć niezadowolenia pośród robotników. Jednak większość pieniędzy nie trafia bezpośrednio do nich, tylko do ich zarządców.

Jakich reakcji mogę się spodziewać, jeśli jako dziennikarz zacznę zadawać pytania północnokoreańskim robotnikom? Czy coś może mi się przydarzyć?
Uważam, że będziesz w ten sposób narażał i siebie i ich.

Jak nazwałbyś to, co robią władze Korei Północnej?
Moim zdaniem Korea Północna to największa na świecie agencja pracy. Jeśli potrzebujesz ludzi i masz pieniądze, możesz na nich liczyć. Tak naprawdę nie ma czegoś takiego, jak państwo Korei Północnej — mamy tu do czynienia z przedsiębiorstwem. KRLD nie zachowuje się jak państwo. Działania Korei Północnej na każdym kroku kłócą się z interesem państwa — bo też nie o dobro państwa tu chodzi, ale o wymierne zyski udziałowców firmy. Reżim zrobi wszystko, żeby prezes i jego najbliżsi współpracownicy utrzymali władzę i zarobili tyle pieniędzy, ile tylko się da.