MØ: Najlepsze imprezy trwają 24 godziny

FYI.

This story is over 5 years old.

festiwale

MØ: Najlepsze imprezy trwają 24 godziny

Podczas Open'era złapaliśmy MØ, żeby zapytać o najdziwniejszą imprezę w jej życiu i magiczne rytuały przed wyjściem na scenę

MØ pojawiła się w tym roku na Open'erze wraz ze swoim zwariowanym zespołem, z którym grywa w kości przed wyjściem na scenę. Postanowiliśmy wykorzystać okazję, żeby zapytać, jakie są jej najdziwniejsze życiowe doświadczenia i jak widzi przyszłość muzyki.

VICE: Czy pamiętasz kawałek, po którym zdecydowałaś, że chcesz zostać artystką?
MØ: Tak, jak byłam dzieciakiem, może w drugiej klasie podstawówki, pojawiły się Spice Girls. Kiedy je usłyszałam totalnie oszalałam na ich punkcie. Oczywiście w tamtym momencie nie wiedziałam jeszcze, kim chcę zostać, ale po raz pierwszy w życiu poczułam, że mogę się oddać bez opamiętania muzyce. Tak się zaczęło, ale jako że nie ma w mojej rodzinie żadnych muzyków, mówiłam sobie: „Ok, jeśli chce być taka, jak Spice Girls, muszę zacząć już teraz tworzyć muzykę".

Reklama

Co poza muzyką daje ci szczęście?
Poza robieniem muzyki? Chyba tego nie da się rozdzielić – kocham być na scenie, pisać kawałki, po prostu wyrażać siebie. Zbierać swoje myśli i odczucia, a potem dzielić się nimi w piękny sposób. Oprócz tego kocham naturę, wspinaczkę, oderwanie się na chwilę od społeczeństwa i wszystkich innych spraw. Ale wiesz, lubię też to, co wszyscy – wychodzenie ze znajomymi i pijackie imprezy.

Opowiedz o swojej najdziwniejszej imprezie w życiu.
Cóż, wiesz, są rzeczy dziwne i „dziwne", bo kiedy imprezujesz przez 24 godziny, wszystko już wydaje się normalne, ale pewnie dlatego, że w takim stanie bardzo kreatywnie podchodzisz do wszystkiego, co cię otacza. Minęło już kilka lat, odkąd chodziłam na takie 24-godzinne imprezki, ale dobrze pamiętam, jak bardzo je kochałam, kiedy byłam młodsza. To była chyba moja ulubiona rzecz, bo wtedy razem z przyjaciółmi stanowiliśmy prawdziwy zespół, w który wkładaliśmy nas całych. Pod koniec takiej naprawdę długiej imprezy robiliśmy zawsze jakąś śmieszną rzecz, jak np. ludzką piramidę albo układaliśmy się w kole, leżąc jedno na drugim, żeby się pośmiać. Chcieliśmy jeszcze znaleźć sposób na wydłużenie zabawy.

A masz jakiś specjalny rytuał przed wyjściem na scenę?
Tak, mamy taki zwyczaj, że godzinę przed występem razem z zespołem gramy w kości, żeby wprowadzić się w dobry nastrój i zacieśnić między nami więzi.

Co w takim razie robicie po zejściu ze sceny?
Zazwyczaj pijemy piwo, omawiamy koncert i staram się uspokoić, bo podczas intensywnego czasu na scenie tak wzrasta adrenalina, że musisz później usiąść i się zrelaksować. Zazwyczaj zajmuje to około trzech godzin, zanim zejdą z ciebie te emocje.

Jak sobie wyobrażasz przyszłość muzyki?
Myślę, że żyjemy w niezwykle ekscytujących czasach, bo cały czas pojawiają się nowi artyści. Każdy może usiąść i stworzyć coś, co brzmi, jakbyś mógł to znaleźć na Spotify albo podobnej platformie. Wielu artystów miksuje gatunki i czerpie inspiracje z każdego rodzaju muzyki, jaka jest tworzona na świecie. Na pewno wszystko w przyszłości będzie rozwijało się w tym kierunku.

Jeśli muzyka miałaby być podstawą twojego wyboru, w jakiej dekadzie chciałabyś żyć? Oczywiście wyłączając czasy Spice Girls.
Szczerze mówiąc chyba chcę żyć właśnie teraz. Jestem bardzo podekscytowana tym, co przyniesie przyszłość, więc nie chcę wracać do przeszłości!