Paulina Przybysz: Jestem gotowa na "Bonda"!
Adrian Chmielewski

FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Paulina Przybysz: Jestem gotowa na "Bonda"!

Paulina Przybysz zaśpiewała na gali w Toruniu utwory M.I.A., Björk i Nikki Costy. Znalazła też chwilę na rozmowę o feminizmie, filmie, świeżutkiej płycie i odkrywaniu artystów na nowo.

Noisey: Rozmawiamy na festiwalu Tofifest, który w samą ideę ma wpisaną niepokorność. W tym roku jego dyrektorka dodatkowo zdecydowała się na koncert i pasmo filmowe pod tytułem "Muzyka jest kobietą".
Paulina Przybysz: Ja to się w ogóle zastanawiam nad tym sformułowaniem, że muzyka jest kobietą. To raczej nasza, polska gra słów, bo "music" już kobietą nie jest (śmiech) i bez problemu znajdziemy więcej języków, gdzie ta forma nie jest żeńska. Mi do takich stwierdzeń daleko, bo generalnie nie lubię podziałów. Muzyka bez męskiej energii byłaby dość poszkodowana.

Reklama

Ale do festiwalowej formuły, zwłaszcza po singlu "Dzielnie kobiety", pasowałaś wprost idealnie.
Wiele osób określa "Dzielne kobiety" jako manifest feministyczny. Dla mnie jeżeli ludzie się wzajemnie szanują i wiemy od stuleci, że mamy kobiety i mężczyzn, to wszyscy musimy być feministami. No chyba, że jesteśmy po ciemniej stronie mocy i się napierdzielamy. Dorastałam w fajnym domu, gdzie mama była wzorem businesswoman i artystki, towarzysko nawet dominującej. Dla mnie "Chodź tu" to płyta kobiety szczerze wyrażającej się na temat swojego życia, poglądów, podejścia do relacji. Nie słyszę tam feministycznej walki, raczej monolog wewnętrzny, który został wyśpiewany na zewnątrz.

Przechodzimy więc do muzyki. Zagrałaś cudze numery. Najpierw trzeba je było wybrać…
Przygotowaliśmy piosenki, które nie tylko są przez kobiety śpiewane, ale również tworzone bądź współtworzone. Dostaliśmy listę propozycji, ja chciałam jednak poszperać. Badałam sprawę filmu "Hidden Figures", gdzie dużo śpiewa Janelle Monáe, liczyłam, że znajdę jakiś numer, ale nie - wszystko zrobił Pharrell i Zimmer. Sporo filmów tak przenalizowaliśmy.

I stanęło na liście organizatorów.
Tak, ale na satysfakcjonującej mnie trójce. Pierwszy numer to "I've seen it all", z "Tańcząc w ciemnościach", w wersji powstałej już po filmie, z Thomem Yorkiem, w którego buty wszedł Krzysiek Zalewski. Moja siostra przestrzegała mnie kiedyś "Nie oglądaj tego, będziesz miała depresję przez tydzień". Ale kiedy po wystawie "Björk Digital" w końcu po ten film sięgnęłam, nie zdołował mnie. Bohaterka w scenie finalnej ma na tyle "posprzątane" , że jak się dowiaduje, iż sprawy poszły po jej myśli i żegna się piosenką, to dla mnie jest w tym spokój. Kawałek przestał łamać mi głos, poczułam, że to mega moc płynąca z pogodzenia się z tym, gdzie się jest. To dodaje siły choć jest bardzo, bardzo smutne. Swoją drogą historia z Von Trierem, która ostatnio wypłynęła [chodzi o molestowanie Björk przez duńskiego reżysera - przyp. red], jest dodatkowym trudnym aspektem tego filmu. Drugi numer to "Paper Planes" M.I.A. ze "Slumdog. Milioner z Ulicy" Bardzo dobrze wchodzą mi jej rzeczy, wybór był więc prosty i przyjemny. Ta piosenka sprawia mi najmniej trudności.

Reklama

M.I.A. jest tą artystką, którą od pierwszych chwil słychać na "Chodź tu", twojej nowo wydanej płycie.
Można tak powiedzieć, być może mamy wspólne mianowniki w przelocie muzycznym. Dlatego interpretacja przyszła naturalnie.

Marcin Łaukajtys

Pewno korciło, żeby zagrać własny materiał, a nie trzymać się wyznaczników.
No cóż, najwyraźniej muszę nagrać jakiś soundtrack. Granie własnych koncertów nie jest stresujące, działa rozluźniająco. Nie trzeba się uczyć numerów, bo skoro powstawały w tobie i w zespole, to czego się uczyć, wystarczy się w nich "rozsiąść". A w piosenki przygotowane z myślą o Tofifeście wchodziłam przez dwa tygodnie, oglądałam filmy, w których się pojawiały. Tymczasem na scenie to trzy kawałki i… po wszystkim. Wychodzisz "na emocji", chór, orkiestra, budynek wybudowany przez Hiszpana [CKK Jordanki powstały według nagradzanego projektu Fernando Menisa, który inspirował się zabytkową zabudową Torunia - przyp. red]. Musisz się bardzo skupić, znaleźć w uchu swojego małego Jodę (śmiech). Dopiero po fakcie, kiedy już poczuję się na tej scenie jak w domu, schodzimy na backstage, a ja czuję że dopiero bym to pograła.

Uciekł nam ten trzeci wybrany kawałek…
Trzeciego numeru szukaliśmy długo, bo zostały rzeczy, w które ciężko mi się było wczuć. Na przykład Enya. Karwan to robi pięknie, bo umie się zastosować do gatunku, ale ja bym się męczyła. Szukaliśmy długo, aż Bartek wysłał "Push & Pull" Nikki Costy, numer z filmu "Blow". Nie dość, że mnie zachwycił, to jeszcze zaczęłam się zastanawiać jak mogłam olać Costę w życiu. Tak samo olewałam na przykład Sheryl Crow, aż w końcu idąc drogą Chada Blake'a, którego postać narzeczony przedstawił mi jako producenta Arctic Monkeys i Black Keys, i szperając w przeszłości zachwyciliśmy się jest starymi nagraniami.

Wspomniany Bartek ma na nazwisko Staszkiewicz, był współzałożycielem Sofy i odpowiadał za aranżację koncertu zamykającego. Współpraca układa się dobrze? Nie znacie się od dziś.
Znamy się od dawna, również dlatego, że edukacja muzyczna w kierunku rozrywkowym to w Polsce pięć budynków, a że szkół nie ma wielu, to wszyscy znają się z korytarzy. Bartek grał zresztą nie tylko w Sofie, z którą jako SiStars wcale nie rywalizowaliśmy tylko się kumplowaliśmy, ale w moim "pinnawelowym" składzie. Współpraca układała się jak najlepiej, choć sama byłam ciekawa na przykład tego, co na scenie będzie robił chór.

Wyobrażasz sobie własną wersję "Paulina movie"?
Wyobrażam! Jestem gotowa na nagranie piosenek z "Bonda"?

A pierwszymi trzema byłyby…?
"Tomorrow Never Dies" Sheryl Crow. Chciałam to zagrać, niestety autorzy nie są kobietami. "Golden Eye" Tiny Turner. I ten kawałek, który Jack White zrobił z Alicią Keys. Jest naprawdę spoko.

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.