Action Bronson jest kulinarnym i muzycznym szamanem

Wywiad premierowo ukazał się w Noisey Australia/Nowa Zelandia

Action Bronson aka Arian Asllani ma wymarzone życie. Nie musi się martwić ani o swoją karierę rapera, ani gwiazdy swojego programu o jedzeniu, bo, jak sam mówi prosto ze słonecznego Los Angeles, jest “szczęśliwcem, któremu trafił się pieprzony świetny program”, pozwalający mu łączyć miłość do podróży, jedzenia, muzyki i spędzania czasu z ziomkami.

Videos by VICE

Na chwilę przed ruszeniem w trasę po Australii i rozpoczęciem nowego sezonu Fuck, That’s Delicious złapaliśmy się z panem Flushing [Queens, USA], żeby przegadać kwestię geniuszu Paula Rosenberga, miłość jego córki do “Krainy Lodu” i żeby wybłagać jakieś wskazówki dla marnych kucharzy.


Noisey: Nowy sezon Fuck, That’s Delicious to dziki food porn. Przygoda z jedzeniem wzbudza w tobie taką samą ekscytacje jak twoje początki z rapem?
Action Bronson: Tak, czuje się jakbym zaczynał od nowa. Za każdym razem jak wychodzę na scenę i widzę tłum pod nią, czuję się jak na ostrym haju, jakbym się nawciągał. Przede mną jeszcze mnóstwo rzeczy i jedzenia, których chciałbym spróbować! Marzę o tym, żeby robić Fuck, That’s Delicious do końca świata!

Masz jakieś miejsca, do których chcesz pojechać?
Sycylia. Nie mogę się też doczekać podróż do Brazylii i południowo-wschodniej Azji, Wietnamu, Laosu, Birmy no i do Afryki. Chcę pojechać wszędzie.

Twoje dzieciaki słuchają twojej muzyki i oglądają program?
Uwielbiają to, moja córka wtóruje mi słuchając Easy Ridera, ale jak tylko muzyka się urwie, jestem z powrotem tylko tatusiem.

Jedną z najlepszych rzeczy w posiadaniu dzieci musi być możliwość kształtowania ich muzycznie i kulturalnie. Starasz się chronić je przed chłamem, czy tego nie da się uniknąć?
Ich upodobania same się rozwijają i zmieniają – moja córka jest wybredna, ostatnio zbrzydł jej Justin Bieber, ale coś czuję, że nie na długo. Uwielbia Sia, Rihannę i Beyonce no i cały pakiet Disneya.

Wpadła w “Krainę Lodu”? Na dzieciaki to działa jak crack.
Ta, łazi po domu i odśpiewuje całą ścieżkę dźwiękową.

Minął rok od wypuszczenia “Mr. Wonderful”. Odkryłem, że mniej więcej tyle czasu potrzeba, żeby sobie wszystko przeanalizować i przetrawić. Jakie masz wrażenia ze swojej pierwszej poważnej współpracy z dużą wytwórnią?
To był mój dziewiąty album i jakoś tak się przytrafiło, że wydany akurat w ten sposób. Cały czas się uczę, przyswajasz to, co już zrobiłeś, co spieprzyłeś… Jestem dumny ze swoich osiągnięć, nie było łatwo. Teraz pracuję nad następnym albumem, w zasadzie jest już prawie skończony, wystarczyło jedyne dziesięć podejść, żeby nagrać pierwszy kawałek (śmiech).

Takie wieczne nienasycenie wprowadza chaos czy mobilizuje do cięższej pracy?
Mobilizuje do pracy! Nie możesz pozwolić sobie na lenistwo i musisz zająć się istotnymi sprawami. Jedzenie, podróże i biesiadowanie z przyjaciółmi to przestrzenie,w których się sprawdzam i wpakowaliśmy to do jednego, świetnego programu. Udało nam się wrzucić do jednego worka to, co kochamy, a teraz przecieramy szaki nowego typu telewizji. To coś, czego jeszcze nie było.

Twoim menedżerem jest Paul Rosenberg. Domyślam się, że ma dla ciebie pakiet porad. Jak wygląda wasza współpraca na co dzień?
Chwilę przed naszą rozmową gadałem z Paulem. Idziemy razem na kolację. Rozmawiamy codziennie, zaczęło się od przyjaźni, na której zbudowaliśmy miłość. Twoj menedżer musi w ciebie wierzyć, walczyć o ciebie, a później wszystko dopinać… Paulowi nic nie mogę zarzucić.

Charyzma jest twoim znakiem rozpoznawczym. Zawsze potrafiłeś zawładnąć przestrznią, do której wchodzisz?
To przychodzi z wiekiem. Jako dzieciak byłem nieśmiały – nigdy nie chciałem grać w szkolnych przedstawieniach, w ogóle zwracać na siebie uwagi. Ale przychodzi taki moment, kiedy mówisz sobie pieprzyć to, ja to ja i potem wszystko styka.

Na co najbardziej czekasz w 2016 w kontekście jedzenia i rapu?
Na odkrycie rzeczy z minionych czasów, których do tej pory nie dane było mi doświadczyć. Jakiś czas temu Alchemist puszczał mi kawałki z płyt, których szukał niekiedy miesiącami. Całkowity odpał. Jeśli chodzi o jedzenie, Fuck, That’s Delicious (śmiech) – nic dodać, nic ująć.

Sama myśl o przygotowaniu dla kogoś posiłku przyprawia mnie o dreszcze, ale naprawdę chciałbym opanować jakieś podstawy. Co mógłbyś mi doradzić?
Hmm, wiesz, co się stanie jak tylko wrócę z trasy? Nagramy pełny instruktaż ze wszystkich twoich ulubionych kuchni świata i skończą sie twoje problemy. Będziesz gotował jak profesjonalny szef kuchni dla swojej lubej, matki, brata, siostry.

Będziesz moim kulinarnym aniołem stróżem!
Będę twoim kulinarnym szamanem. Kulinany szaman, niezłe. Puzczę to w internet, może nawet zatweetuje i będę miał nową ksywkę.

Courtney DeWitt znajdziecie na Twitterze @thisiscourtneyd