Ucieczka z Kolonii - Ucieczka z kolonii

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Ucieczka z Kolonii - Ucieczka z kolonii

Kolejna pozycja utrzymująca Queen Size Records na liście jednego z najbardziej intrygujących wydawnictw płytowych w Polsce i przypominająca o roli Wrocławia na rodzimej scenie hh.

Może dziś trudno w to uwierzyć, ale jeszcze na początku XXI wieku Wrocław był enklawą oryginalności wśród rapowych produkcji w Polsce. Tylko kto - z wyjątkiem prawdziwych pasjonatów - pamięta dziś produkcje Sinego, Tymona czy Roszji? O ile dwaj pierwsi zawiesili mikrofon na kołku, o tyle ostatni wypuścił ostatnio z Magierą album. Dodajmy: jeden z najlepszych w 2016 roku.

Kiedy w 2011 roku Roszja, ukrywając się pod pseudonimem Tomasz Andersen, wypuścił "Wbrew wskazówkom", krążek spotkał się z uznaniem krytyków, ale samemu twórcy nie zapewnił należnej mu chwały. A trzeba wiedzieć, że Jarosz robił dla przesuwania rapu w stronę innych gatunków całkiem sporo. "Wbrew wskazówkom" poszło w stronę funku, ale było podlane również śpiewanymi, lekkimi refrenami, ukazującymi otwartość i niespotykany słuch artysty. Przypomnijmy tu, że mowa o współtwórcy p-funkowego Sfondu Sqnksa i nu-jazzowego "Przez ścianę". Pomysł na kontynuację "Wbrew wskazówkom" co prawda ostatecznie upadł, ale w międzyczasie Roszja reaktywował Sfond Sqnksa, Perki Pat czy utworzył projekt Unitra, a nawet zapowiedział epkę z Kościeyem.

Reklama

Każdy z projektów kilku zapowiadających je numerach upadł, przez co trudno było uwierzyć w powodzenie Ucieczki z Kolonii. A tu proszę: parę miesięcy po singlach album z Magierą został niespodziewanie wydany na płytach winylowych przez Queen Size Records. Jak się okazało, to kolejna pozycja utrzymująca label na liście jednego z najbardziej intrygujących wydawnictw płytowych w Polsce. Bo przypomnijmy, że QSR odpowiedzialne jest chociażby za krążki kalifornijsko pobrzmiewającego Metro czy Grafa Cratediggera, odwołującego się do Nowego Jorku lat dziewięćdziesiątych.

Chociaż "Ucieczka z kolonii" nie została sygnowana pseudonimem Tomasz Andersen, trudno nie znaleźć podobieństw z tamtym projektem wrocławskiego rapera. Owszem, koncept nie jest zarysowany tak wyraźnie jak na "Wbrew wskazówkom". Z drugiej jednak strony stale przewijające się motywy poszukiwania wolności i tytułowej kolonii zdają się spajać numery. Do tego podchodzi silna podbudowa science-fiction, po raz kolejny mocno inspirowana narkotycznymi wizjami Philipa K.Dicka - twórcy takich powieści jak "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?", "Człowiek z wysokiego zamku" czy "Ubik".

Niezorientowanemu słuchaczowi flow Roszji może wydawać się nazbyt mówione, nieco senne, ale wrażenie znika dość szybko - gdy Roszja zostaje pozostawiony a capella w "Gdyby nie" nagle okazuje się, że jest w tym wdzięk, płynność i vibe. Druga zwrotka "Ajt" już bezpośrednio zdradza melodyjność rapu Roszji, choć ta oczywiście najbardziej ujawnia się w niejednokrotnie śpiewanych refrenach.

Reklama

Nie można zapomnieć o drugim bohaterze Ucieczki z Kolonii - Magierze. Dla producenta jest to kolejny bardziej alternatywny projekt po Liściach z Lulkiem, EvoRevo z Igorem Pudło (Skalpel) oraz "Oddycham smogiem" z Tymonem i Małym72. Jest to o tyle ciekawe, że powstają nam dwa zupełnie różne obrazy muzyka. Wszak z drugiej strony otrzymujemy klasyczne rapowe brzmienia w ramach White House Records i ostatnie części "Kodeksu", przepełnione wyliczeniami, jakby sprawdzenie listy OLiS było dla artysty cotygodniowym obowiązkiem.

Jeżeli dopatrywać się na Ucieczce z Kolonii muzycznych kontynuacji w poprzednich dokonaniach Magiery, to byłby to wyłącznie bit z "Sinusoidy" z "Kodex 5 Elements". Jest tu dużo przestrzennych syntezatorów a tempo rzadko oscyluje wokół 90 bpm. Bogactwo i zapożyczenia gatunkowe są jednak o wiele szersze. Imponuje umiejętność wpompowywania oddechu w bity, budowania napięcia i szczegółowość bitów tkwiąca nie tylko na bogactwie aranżacji, ale również samej strukturze. Ciekawy jak "Dziki wschód", w którym southern rock na mocno skompresowanych bębnach w połowie trafia na jarre'owskie ambienty. Niby w "Genie" Roszja mówi o tym, że bębny z Rolanda TR-808 to "daleka przeszłość" ale w "Cyfrowym świecie" czy "Zimnej wojnie 2.0" bit jest niemal trapowy; a i tak w przypadku tego pierwszego numer pod koniec trafia na ciężką, downtempową perkusję dynamizowaną przez sfuzzowany bas. "Uciekam do przodu" koresponduje już z synthwave'em - producent do 8-bitowych perkusjonalii dorzuca "podróżujące", syntetyczne arpeggia. W "Ajt" podobne odwołanie to zaledwie jeden z elementów, jednak gdyby podkręcić tempo i dorzucić więcej hi-hatów, moglibyśmy odbierać to jako polską odpowiedź na produkcje El-P w ramach Run The Jewels. Na szczęście otrzymujemy coś własnego i świeżego - ukształtowany w pełni styl, który jednocześnie zupełnie różni się dotychczasowych dokonań wrocławskiego producenta.

Goście? Zwrotka Jota w "Zimnej wojnie 2.0" zapada w pamięć na naprawdę długo, zresztą cały numer zdaje się być zaledwie pretekstem do pokazu charyzmy i umiejętności twórców. Tego nieco brakuje w "Pustym mieście", ale i tak Kościey doskonale odnajduje się w narzuconej stylistyce.

Na koniec czysty diament: "Gdyby nie". To jeden z tych utworów, które powinny zapisać się na zawsze w historii polskiego rapu. Gra tu wszystko: krautrockowe syntezatory rozpoczynające numer i wychodzące na refren, pozbawione środka stopy ciągnące za sobą bas, budujące zaskakująco dynamiczną perkusję, solówka na leadzie oraz końcówka, wyciągająca na przód niby przypadkowe uderzenia lekko zniszczonego fortepianu (kto słuchał kiedyś Goldmunda, ten wie, o co chodzi). Całość dopełnia gospodarz rzucający takie wersy jak: "Gdyby nie Niemcy/Gdyby nie Żydzi/Gdy nie jaszczurowaci kosmici/Zza oceanu czarne dzikusy/I ci… ci… ci, no, Ruscy/Gdyby nie brudne dzieci ze slumsów/Fala uchodźców/Nie byłby bankrut/Nie byłby biedny, a ganiał do banku/Miałby dwa metry i wory brylantów". Nie da się nie wrócić do tego numeru.

Boli trochę fakt, że większość projektów Roszji zostaje zakończonych po zaledwie kilku utworach. Jeżeli jednak po tak długim czasie oczekiwania otrzymujemy taką pozycję jak "Ucieczka z kolonii", trudno mieć coś przeciwko. Podobnie jest zresztą z Magierą, który zdecydowanie zbyt rzadko ujawnia swoją bardziej alternatywną stronę. No cóż: każdy artysta ma swoje prawa. Przez to czasem należy mu wybaczać, szczególnie, gdy jest współautorem jednej z najlepszych rapowych płyt minionego roku.