Reklama
George należał wtedy do grupy dowodzonej przez podpułkownika Opiyo Sama, jednego z dowódców Armii Bożego Oporu. Ich oddziały nadal uciekały przed ugandyjską armią, która nieustannie ścigała ich od połowy grudnia 2008 roku.George ze swoim przyjacielem Ochanem oraz mężczyzną żartobliwie nazywanym przez nich Ladit („jaśnie pan") tworzyli razem ariergardę. Pozostawali w tyle jednostki, aby w razie ataku spowolnić lub zatrzymać Ugandyjczyków. Już od dłuższego czasu oddziałowi podpułkownika Sama siedziała na ogonie spora grupa żołnierzy. Rozkazał więc George'owi i jego towarzyszom, żeby odłączyli się od reszty i zaatakowali przeciwników. Jednak w wyniku nieudanej zasadzki na wrogie siły Ladit poległ, a Ochan zaginął.
Reklama
Reklama
George zwięźle opowiedział, co się z nim działo. Wiedział, że później będzie musiał zdać podpułkownikowi szczegółową relację.– Świetna robota – powiedzieli, gdy skończył mówić.Patrick i Okello, którzy również należeli do ariergardy, wskazali mu drogę do głównego obozu. George pokonał dzielące go półtora kilometra, przy okazji upewniając się, że prezentuje się wystarczająco dobrze, żeby móc stanąć przed swoimi przełożonymi. Gdy dotarł do obozowiska, grupa strażników od razu odeskortowała go do namiotu dowództwa.Opiyo Sam zawsze wyglądał bardzo onieśmielająco – był wysoki i dobrze zbudowany, a do tego miał mocno zarysowaną szczękę i ogoloną głowę. Dokładnie przepytywał George'a, który bardzo ostrożnie dobierał słowa. Starał się, żeby jego odpowiedzi układały się w spójną całość i nie przeczyły sobie. Wiedział, że dowódcy Armii Bożego Oporu cechowali się wręcz paranoiczną podejrzliwością, kiedy w grę wchodziła możliwość infiltracji ze strony ugandyjskiego wojska. Natomiast tych, którzy oddzielili się od reszty oddziału i dopiero po pewnym czasie do niego wrócili, posądzano najczęściej o próbę ucieczki. Gdyby Sam zaczął żywić takie podejrzenia w stosunku do George'a, nic nie powstrzymałoby go przed zastrzeleniem chłopaka na miejscu.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco
Wielki Nauczyciel opowiadał aż do świtu. George zauważył, że miał dobry humor i zachowywał się dosyć sympatycznie. Przypominał mu dawnego Kony'ego – Kony'ego sprzed śmierci Vincenta Ottiego, jednego ze swoich poruczników. Miło było go znowu zobaczyć w formie i z uśmiechem na ustach.Z czasem zaczął coraz bardziej gubić słowa; powiedział, że chce iść spać i kazał oficerom odejść. Poprosił George'a, żeby wszedł z nim do jego chatki. Trochę go to zdziwiło i przez chwilę się wahał. Zaniepokoił go baczny wzrok Justine, który towarzyszył im przez cały czas.George pomógł Kony'emu zdjąć kaburę, przy czym od razu położył mu ją obok materaca. Przyniósł szklankę wody i zapytał, czy ma zadzwonić po jedną z jego żon.
Reklama
– Dobrze – odpowiedział George. – Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie widziałem go od dłuższego czasu.
– Jest z nim dobrze – odparł Kony. – Powiedzieli mi to inni członkowie starszyzny. Jak sobie tutaj radzisz?George nie wiedział, co odpowiedzieć. Miał ochotę podzielić się z Wielkim Wodzem tym, jak źle był traktowany i że zasługiwał na coś znacznie lepszego, ale ostatecznie się powstrzymał i wymamrotał tylko: „aber" (w porządku).– Wiem, że jesteś człowiekiem księgi – powiedział Kony. – Widziałem, jak czytasz i słyszałem o twoich osiągnięciach akademickich.
– To dobra cecha – dodał po chwili. – Musisz myśleć, że to koszmarne miejsce. Że ja jestem koszmarny.
– Nie, nie – szybko zaprzeczył George, nie podnosząc jednak głosu. Kony po chwili znowu podjął wątek.
– Chcę, żebyś wiedział, że gdyby decyzja należała do mnie, nigdy bym tego nie wybrał. Nie chciałem żyć w lesie jak jakieś dzikie zwierzę. Żałuję, że nie mogłem zdobyć twojego wykształcenia i że moje dzieci również go nie otrzymają. Naprawdę mi na tym zależy. Rozmawiałem nawet z naszymi ludźmi w Kenii i powiedzieli mi, że może uda się umieścić Alego i Salima w szkole w Nairobi. Chcę też wysłać tam Candita, chłopak robi się już duży. To byłoby miłe. Co ich czeka w życiu, jeżeli nie otrzymają edukacji? Dla mnie jest już za późno. Zdobyłem całą mądrość świata dzięki wszystkowiedzącym duchom. Ale pewnie zdałeś już sobie z tego sprawę, prawda? Powinieneś jednak wiedzieć, że jestem również ich więźniem. Duchy mi pomagają, doradzają, ale jednocześnie czynią ze mnie swojego zakładnika.
– Nigdy nie miałem wyboru. Muszę robić wszystko, żebyśmy dalej istnieli. Jestem przede wszystkim sługą Ducha Świętego i do tego celu zostałem przeznaczony. Muszę dźwigać ten ciężar na swoich barkach.
Reklama
– Chyba wypiłem wczoraj trochę za dużo wina – powiedział po chwili, wzbudzając nerwowy śmiech wśród swojej przerażonej ochrony.Powyższy fragment pochodzi z książki Ledio Cakaja When the Walking Defeats You: One Man's Journey as Joseph Kony's Bodyguard, do której przedmowę napisał Roméo Dallaire. Książka ukazała się 15 listopada 2016 nakładem wydawnictwa Zed Books.