FYI.

This story is over 5 years old.

Moje zdanie

Wytłumaczę ci, po co nam Parady Równości

Jako biały, heteroseksualny mężczyzna wytłumaczę ci, dlaczego potrzebne są nam Parady Równości
Zdjęcie Paweł Mączewski

Po raz szesnasty ulicami Warszawy przeszła Parada Równości – jak co roku głosząc hasła na temat wolności, równości i tolerancji. Ktoś mógłby się zastanawiać nad sensem tego wydarzenia, np. osoby, które sprzeciwiają się publicznemu afiszowaniu się swoją seksualnością lub homofobi, nienawidzący ludzi innych od ich samych. Jako biały, heteroseksualny mężczyzna wytłumaczę ci, dlaczego potrzebne są nam Parady Równości.

Reklama

To nie pierwszy raz, kiedy znalazłem się na tym marszu, ale teraz byłem na niej prywatnie, z bliskimi mi osobami. Nie musiałem przedzierać się przez tłum, w poszukiwaniu ciekawych wypowiedzi uczestników i kadrów, na których bym ich uwiecznił. Tym razem sunąłem powoli do przodu, wchłaniając atmosferę – a ta nie różniła się od tego, co widziałem na wcześniejszych edycjach. Zaczęło się od przemówień zaproszonych, czyli formalnej części zgromadzenia – gdzie do ludzi przemawiali także politycy partii politycznych, którzy wyniuchali wyborczą koniunkturę w tęczowym elektoracie. Trzymam kciuki za dotrzymanie obietnic, które padły tego dnia.

W miejsce ich słów w głośnikach dość szybko pojawiała muzyka, a orszak ruszył spod PKiN w stronę nadwiślańskiej plaży. W tym roku część osób przyszła razem ze swoimi rodzicami, mój kolega gej zabrał ze sobą babcię – którą nawet udało mu się na chwilę zgubić w tłumie, co do teraz znajduję zabawnym.


TU WSZYSCY JESTEŚMY RÓWNI. POLUB NASZ NOWY FANPAGE VICE POLSKA


Ok, była sielanka, kumasz obrazek, nawet jeśli cię tam nie było. Tylko po co to wszystko? Dlaczego potrzebne są nam Parady Równości? Dlatego, że ich postulaty, które głoszą od lat nie uległy zmianie – a to znaczy, że z każdym ich przemarszem, jako społeczeństwo stoimy w miejscu.

Bo chociaż uzurpujemy sobie miano super katolickiego kraju, gdzie z przydziału każdy powinien być równym, wciąż zbyt łatwo dzielimy ludzi na lepszych i gorszych. Bo nie jesteśmy fajni w swoim strachu i niepewności do osób, które chcą kochać i być kochanymi, takimi, jaki są.

Bo Parada Równości pełni funkcję bańki, w której ulicami miasta przetacza się swoboda w byciu sobą – nieważne, jakiej jesteś orientacji, pochodzenia lub wyznania. I tutaj nikt cię nie skrzywdzi, nie wyszydzi, a łyse głowy, które nie potrafią zdzierżyć, co inni ludzie robią ze sobą w sypialni – stoją odgrodzeni kordonem policji.

Bo kiedy docieramy na miejsce i ludzie zaczynają się rozchodzić w swoje strony – ta chroniąca ich wcześniej bańka pęka i wszyscy znów stają się widzialni dla uprzedzeń. Dlatego mój kolega, który przyprowadził na marsz swoją babcię, 10 minut po oficjalnym zakończeniu Parady dostał z bara przez „typowego Sebę"; chwalącego się swojej trzymanej pod ręką dziewczynie, że „musiał to zrobić". Dlatego więc, jak długo ludzie będą czuć potrzebę krzywdzenia innych, tak długo będziemy potrzebować Parad Równości i solidarności w swojej inności. Teraz już wiesz.