FYI.

This story is over 5 years old.

Internet

Poznałem matkę mojego dziecka, trollując fanpage VICE

Jak widać miłość rzeczywiście można znaleźć w najmniej oczekiwanych miejscach
Jamie Clifton
London, GB
Ben i Sophia z dziećmi

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE UK

Jeśli wchodzicie czasem na naszego fanpage’a, z pewnością zauważyliście kilku komentatorów, którzy uwielbiają rozpoczynać gównoburze w komentarzach. Nie będziemy podawać ich nazwisk, ponieważ nasz dział prawny nam na to nie pozwolił, ale sami prawdopodobnie kojarzycie niektórych z nich – po pewnym czasie stają się oni niejako integralną częścią strony.

Nasza siostrzana redakcja z Wielkiej Brytanii właśnie obchodzi swoje 15. urodziny. W ramach cyklu artykułów na ten temat dziennikarze postanowili dowiedzieć się czegoś o ich najzagorzalszym komentatorze o nicku Bin Skinor. Przez długi czas mężczyzna starał się za wszelką cenę wkurzyć innych ludzi na stronie – zazwyczaj z powodzeniem. Wykłócał się z popularnymi tezami, rzucał kontrowersyjne uwagi i podjudzał co bardziej cholerycznych komentatorów. Zdążył się stać naprawdę rozpoznawalną figurą w tej małej społeczności trolli, gdy nagle, praktycznie z dnia na dzień, zniknął.

Reklama

Niedawno ktoś się dowiedział, że ponoć poznał swoją partnerkę – oraz matkę jego dziecka – na facebookowym fanpage’u VICE. Dziennikarz Jamie Clifton chciał ustalić, czy mówił prawdę. W związku z tym wyśledził go w internecie, dowiedział się, że tak naprawdę nie ma na imię Bin, tylko Ben, i zadzwonił do niego oraz jego partnerki, Sophii.

VICE: A więc wasz związek rozpoczął się na fanpage’u VICE na Facebooku.
Sophia: Tak. Któregoś razu zauważyłam, że jakiś koleś o imieniu Bin Skinor zostawiał tam bardzo dużo komentarzy. Pomyślałam: „Nie przeszkadza mu bycie kontrowersyjnym; jest typem trolla”. Czasami komentowałam te same artykuły, co on. Pod tekstem na temat tego, że Justin Bieber został aresztowany, oboje napisaliśmy: „Tak właściwie to myślę, że spoko z niego gość”.
Ben: To prawda. „Dzięki temu polubiłem Justina Biebera”.


OBEJRZYJ: Werner Herzog wyjaśnia nam internet


Pokazał swoje ludzkie oblicze.
Sophia: Tak, dokładnie. Potem ze sobą zbyt wiele nie rozmawialiśmy, aż do czasu, kiedy oskarżono Billa Cosby’ego o napaści na tle seksualnym. Wszyscy zaczęli atakować starego, dobrego Billa, gdy nagle Ben stwierdził: „Dlaczego uważacie, że facet, który odniósł tak wielki sukces, zrobiłby coś takiego?”. Nie zgodziłam się z nim. Napisałam coś w stylu: „Zazwyczaj to, co piszesz, ma sens, ale tym razem nie mogę ci przytaknąć”. I stało się – kompletnie się we mnie zabujałeś.

To był ten moment, Ben?
Ben: Nie. Zakochałem się, kiedy powiedziała, że pracuje w sex-shopie [śmiech]. Żartuję. Ale rzeczywiście ją wtedy polubiłem. Ładnie wyglądała i mówiła zabawne rzeczy.
Sophia: Ładnie wyglądała i miała gadane.
Ben: Tak. No więc trochę postalkowałem ją na Facebooku…
Sophia: Chyba masz na myśli „bardzo dużo”.
Ben: No tak. Zamieściła kiedyś zdjęcie Bhagawadgity, głównej księgi krysznaizmu, którym już od dłuższego czasu się interesowałem. W tym momencie zrozumiałem: „Wszystko jasne – to ta jedyna”. Zaprosiłem ją do znajomych i tak to się zaczęło.

Reklama

Czy mieszkaliście blisko siebie?
Sophia: Nie, ja pochodziłam z Bangor w północnej Walii, a Ben z Leeds, czyli dzieliło nas ponad 220 kilometrów. Jednak sporo rozmawialiśmy na Facebooku i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy ze sobą wiele wspólnego.
Ben: Tak, oboje mamy skłonność do wywrotowych poglądów, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę – nie lubimy pieniędzy i tego typu rzeczy.
Sophia: Postrzegamy świat w podobny sposób. Uwielbiamy narzekać.

Jaka wyglądała wasza pierwsza randka?
Sophia: To był 26 lutego 2015 roku. Moja rodzina uznałaby mnie za wariatkę, gdyby wiedziała, że jadę do Leeds, żeby spotkać jakiegoś obcego faceta z internetu. Dlatego skłamałam, że zaprosiła mnie do siebie koleżanka. Jednak mojej przyjaciółce powiedziałam prawdę – jakby na to nie patrzeć, Ben mógł okazać się psychopatą, który planował mnie zabić.
Ben: Tak, jej znajoma kazała mi wysłać zdjęcie mojego wyciągu bankowego, żeby wiedziała, gdzie mieszkam.
Sophia: I myślałeś, że jestem gliną!
Ben: Sądziłem, że była tajnym policjantem, wysłanym przez VICE, żeby zamknąć mnie za podżeganie… No i inne rzeczy. W tym czasie paliłem dużo trawki.
Sophia: Pamiętam, że pytałam go, skąd pochodzi i o tego typu sprawy, a on odmawiał odpowiedzi. Naprawę uwierzył w to, że pracuję w policji.
Ben: Pomyślałem sobie: „Za dobrze się dogadujemy, coś jest nie tak”.
Sophia: Wpadłeś na pomysł, że zabierzesz mnie do swojej ulubionej knajpy w Leeds, ale gdy tam dotarliśmy, była zamknięta. Co dziwniejsze, kiedy wybraliśmy się tam po raz drugi, ktoś obrzucił nas starymi babeczkami.

Reklama

Tylko ciekawe historie. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


To brzmi jak doświadczenie, które mogło was naprawdę do siebie zbliżyć.
Ben: Tak było. Kiedy przyjechała po raz pierwszy do Leeds, spędziliśmy razem cały weekend. Zjaraliśmy się i poszliśmy do łóżka.
Sophia: Kiedy wróciliśmy do jego mieszkania, strasznie dużo gadałam. Bardzo cię zdziwiło, że tyle nawijam.
Ben: Prawie zemdlałem. Miałem nawet mdłości. Jednak zdążyliśmy już się naprawdę zżyć – gadaliśmy każdego dnia, po wiele godzin. Wiadomo było, jak dalej potoczy się wieczór.

Ben, w tamtym okresie bardzo aktywnie trollowałeś na stronie VICE – jaka była twoja motywacja?
Ben: To proste, pracowałem jako konsultant ds. rekrutacji. Zmusiły mnie do tego problemy finansowe – ćpałem wtedy mnóstwo koki i potrzebowałem forsy. Jednak szybko to polubiłem; byłem naprawdę bezwzględny. Ale z czasem złagodniałem, rzuciłem kokainę, a do tego urodziła mi się córka, dzięki której dojrzałem. Nie potrzebowałem już tylu pieniędzy. Niestety wtedy trafiłem do zwykłej pracy biurowej, gdzie siedziałem osiem godzin dziennie z cymbałami zajmującymi się rekrutacją. Nienawidziłem tej roboty, mogłem ją wykonywać z zamkniętymi oczami. Dlatego kiedy tylko docierałem do biura, otwierałem VICE i wszczynałem różne awantury.

Jaką miałeś strategię? Jak najłatwiej było kogoś sprowokować?
Sophia: Po prostu zajmował przeciwne stanowisko niż cała reszta – niezależnie, czy w to wierzył, czy nie. Weźmy chociażby tę sprawę z Billem Cosbym. Przecież naprawdę nie uważałeś, że był dobrym, poczciwym komikiem.
Ben: Uważałem! Dorastałem z Bill Cosby Show i nie mogłem uwierzyć, że doktor Huxtable zrobiłby coś tak okropnego. Ale teraz już wiem, że się myliłem. Przy czym ja bardzo starannie wybierałem artykuły do skomentowania i specjalnie zajmowałem dość ekstremalne stanowiska.

Reklama

A co w rzeczywistości myślisz o treściach publikowanych przez VICE? Nie pamiętam teraz żadnych konkretnych komentarzy, ale wiem, że zazwyczaj były bardzo negatywne.
Ben: Naprawdę mi się podobały! Nie wiem, czy to ja się tak bardzo zmieniłem przez ostatnie lata, czy może VICE, ale teraz takie zachowanie już mnie po prostu nie kręci. Cały czas was czytam. Przy czym ostatni komentarz zamieściłem prawie rok temu, kiedy jeszcze pokazywaliście je na stronie.

„Wierzyłem, że moim obywatelskim obowiązkiem jest zachęcać dzieciaki, by ruszyły się z domu i rozwaliły system”

A więc etap trollingu jest już za tobą?
Ben: Tak, całkowicie.
Sophia: Nie do końca.
Ben: No dobra, ale teraz trolluję cię tylko na żywo. Lubię sprzeczki.
Sophia: To prawda.

Ma to sens – to stymulująca rozrywka.
Ben: Kiedyś uwielbiałem wkurzać ludzi na VICE. Ale kierowałem się również moimi przekonaniami politycznymi. Byłem przekonany, że w społeczeństwie władzę powinni sprawować ludzie między 20. a 30. rokiem życia. Sam byłem po trzydziestce, kiedy trollowałem, więc wiedziałem, że moje lata już minęły. Mimo to chciałem zaszczepić w młodzieży trochę nienawiści do policji. Wierzyłem, że moim obywatelskim obowiązkiem jest zachęcać dzieciaki, by ruszyły się z domu i rozwaliły system.
Sophia: Nadal tak uważa [ śmiech].
Ben: Tak, wciąż wierzę w to wszystko, ale teraz robię to poprzez świadomość Kryszny, co jest o wiele bardziej wywrotowe.

Reklama

To miało być moje ostatnie pytanie – napisałeś mi na Facebooku, że oboje interesujecie się świadomością Kryszny i macie razem dziecko?
Ben: Tak, syn ma prawie dwa lata i nazywa się Avi. Mieszka z nami również Lulu, moja córka z poprzedniego związku. Tworzymy razem prawdziwą rodzinę.

Gratulacje. A więc Bin Skinor naprawdę już nie istnieje.
Sophia: Tak, Ben usunął swoje konto. A mógł je przecież tylko deaktywować! Na 4chanie powstał wręcz cały wątek na jego temat.
Ben: Pojawiały się tam najróżniejsze komentarze.
Sophia: Pytali: „Kim jest ten dupek?”. Kiedy mi to pokazałeś, uznałam, że to naprawdę niesamowite.


Więcej na VICE: