FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Na Erasmusa nigdy nie jest za późno

61-letnia Laura Peracca niedawno wróciła z półrocznej wymiany w Madrycie, gdzie zyskała sobie sławę najstarszej uczestniczki programu Erasmus
Niccolò Carradori
Florence, IT

Zdjęcie powyżej: Laura (pierwsza z prawej) i grupa teatralna, w której udzielała się podczas semestru w Madrycie. Zdjęcie udostępniła Laura Peracca.

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Italy

Program studencki Erasmus jest w Polsce niezwykle popularny – nasz kraj niezmiennie plasuje się w czołówce państw z największym przepływem studentów, zarówno pod względem liczby wyjeżdżających studentów, jak i ilości osób przyjętych na polskie uniwersytety (w roku akademickim 2013/14 zajął szóste miejsce w obu kategoriach; brane pod uwagę były 34 kraje). Obecnie zamiast starego programu wprowadzono jego nowszą wersję, Erasmus+. Rocznie umożliwia on wzięcie udziału w międzynarodowych wymianach ponad 14 tys. polskich studentów. W latach 1998/99-2013/14 z tej możliwości skorzystało w sumie prawie 136 tys. Polaków.

Reklama

Większość z nas zna kogoś, kto na jeden semestr wybył za granicę. Nic dziwnego – udział w programie Erasmus ułatwia wszelkie formalności związane z wymianą, pozwala poznać ludzi z całego świata, gwarantuje przynajmniej jedno badanie na choroby weneryczne, a także sprawia, że stajesz się koneserem piw produkowanych przez lokalne supermarkety. Czy istnieje coś lepszego niż podróż po Europie w wieku 20 lat? Cóż, jeśli wierzyć Laurze, matce mojego najlepszego przyjaciela, Erasmus po sześćdziesiątce również ma swoje zalety.

Laura Peracca ma 61 lat i niedawno wróciła z sześciomiesięcznego pobytu w Madrycie. Podczas swojej wymiany cieszyła się sławą lokalnej celebrytki – w końcu była najstarszym uczestnikiem programu Erasmus, jakiego kiedykolwiek widziało to miasto.


Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


VICE: Dlaczego w wieku 61 lat zdecydowałaś się pojechać na wymianę?
Laura Peracca: Rozmawiałam kiedyś z synem o jego koledze, który w ramach Erasmusa wyjechał za granicę. W tamtym czasie już od kilku lat studiowałam psychologię, więc żartobliwie zapytałam, czy ja również mogłabym wziąć udział w międzynarodowej wymianie studenckiej. Syn był pewny, że ludzie po sześćdziesiątce nie mogą zgłaszać do takich programów. Jednak sprawdziłam regulamin i okazało się, że Erasmus nie stawia żadnych ograniczeń wiekowych. Nie zmienia to faktu, że nie wierzyłam, że naprawdę się tam dostanę.

Jak zareagowały twoje dzieci?
Na początku były sceptyczne. Mój syn uważał, że okradłam jakiegoś młodego studenta z możliwości wyjazdu na wymianę. Do tego oczami wyobraźni widział, jak nerwowo sprzątam mieszkanie po pięciu współlokatorkach i pucuję ich bonga. Po pewnym czasie nabrali większego entuzjazmu do tego pomysłu. Sama wtedy jeszcze niewiele wiedziałam o Erasmusie – jedynie to, co zasłyszałam od znajomych moich dzieci i zobaczyłam w filmie Smak życia.

Reklama

Laura (trzecia z lewej) podczas zajęć teatralnych w Madrycie

Dlaczego postanowiłaś pojechać do Hiszpanii?
Na początku skłaniałam się ku Norwegii, ale mój mąż postanowił wyjechać ze mną i nie chciał żyć w miejscu, gdzie słońce świeci tylko trzy godziny dziennie. We Francji byłam już wiele razy, więc Hiszpania wydała się oczywistym wyborem. Znalazłam sobie mieszkanie, a mąż dołączył do mnie 15 dni później. Nie spałam więc w akademiku z innymi studentami.

Mówiąc zupełnie szczerze, kiedy byłem na uniwerku, nigdy nie utrzymywałem kontaktu ze starszymi studentami. Jak wyglądało to w twoim wypadku?
Cóż, inni studenci rzeczywiście raczej mniej ignorowali. Na samym początku zajęć wykładowca wyczytał nasze imiona i narodowości, żeby ułatwić nam nawiązywanie kontaktów, ale w moim przypadku na niewiele to się zdało. Inni studenci z Włoch przestali się mną interesować po pierwszych pięciu minutach znajomości. Znacznie lepiej radziłam sobie z obcokrajowcami: Brazylijczykami, Węgrami, Koreańczykami i Chińczykami.

Co robiłaś w wolnym czasie? Domyślam się, że nigdy nie przemycałaś taniej wódki do klubu, w którym miał zagrać jakiś popularny DJ?
Faktycznie, nic takiego nie miało miejsca. Byłam na erasmusowej liście mailingowej i dostawałam informacje o wszystkich imprezach, ale głupio byłoby mi na nie pójść. Po zajęciach chodziłam na kursy teatralne i lekcje hiszpańskiego; to właśnie tam poznałam wiele osób, z którymi potem zwiedzałam miasto. Podczas okienek zazwyczaj pływałam na uniwersyteckim basenie, a wieczorami spacerowaliśmy z mężem po mieście i siedzieliśmy w knajpach. Kiedy nie chciało nam się ruszać z domu, oglądaliśmy hiszpański serial El Ministerio del Tiempo (Ministerstwo czasu).

Reklama

Jakie doświadczenie z wymiany określiłabyś jako najbardziej „erasmusowe"?
Poszłam kiedyś na jakieś spotkanie organizacyjne z innymi studentami i skończyliśmy na podziemnym parkingu, jedząc chińszczyznę.

Stałaś się swego rodzaju lokalną celebrytką, prawda?
Cóż, trochę tak. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie córka mojego męża i w imieniu kolegi, który pracował w „Corriere della sera" [jeden z czołowych dzienników we Włoszech], zapytała, czy mógłby narysować o mnie komiks. Zgodziłam się, więc po jakimś czasie odwiedził mnie w Madrycie. Kilka tygodni później historia ukazała się w druku. Redaktor z „El Mundo", drugiej co do wielkości gazety w Hiszpanii, natknął się na ten artykuł i postanowił go przedrukować. Dopiero wtedy naprawdę zaczęto się mną interesować. Lokalny program TeleMadrid przeprowadził ze mną wywiad; nazwano mnie w nim „la estudiante de Erasmus más veterana", najstarszą studentką Erasmusa.

Czy odniosłaś wrażenie, że stereotypy dotyczące życia na takiej wymianie – łatwiejsze egzaminy, ciągłe picie i dużo międzynarodowego seksu – są prawdziwe?
Egzaminy zdecydowanie były łatwiejsze. Musiałam zaliczyć cztery przedmioty i tylko jeden z nich sprawił mi jakikolwiek problem. Jednak muszę podkreślić, że wcale nie widziałam jakiejś szczególnej… „rozpusty" wśród studentów. Rzeczywiście sporo imprezowali, ale na zajęcia zawsze przychodzili punktualnie i bez problemu zdawali wszystkie egzaminy.

Reklama

Co teraz planujesz?
Pod koniec pobytu w Madrycie płakałam, bo nie chciałam wracać do domu. Za kilka miesięcy bronię licencjat i zastanawiam się, czy nie pójść na studia magisterskie. I kto wie, może znowu wyjadę na Erasmusa.

Tłumaczenie: Zuzanna Krasowska


Więcej na VICE:

Prawdziwy wieczny student radzi, jak przetrwać na uniwersytecie

Co studenci chowają w swoich lodówkach?

Jak przetrwać poniżej najniższej krajowej