Analogowy świat Swanskiego

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Analogowy świat Swanskiego

Najbardziej podoba mi się natura, wszystkie jej aspekty; to jakimi zasadami się rządzi i to jak żyją zwierzęta. Często nie lubię ludzi, niestety

Wszystkie zdjęcia Karol Grygoruk

„Jesteś jak dzieciak, żyjący w latach 90." – usłyszałem kiedyś od bliskiej mi osoby. To prawda. Łapię się na tym, że swoimi zajawkami zaklinam zapieprzającą rzeczywistość, staram się zwolnić trochę swój świat. To żadne czary, a prozaiczne czynności, jak oglądanie filmów z epoki VHS-ów, słuchanie nieistniejących zespołów lub starych płyt kapel, które już nie powinny istnieć itp. Wiem, że nie jestem w tym sam, moda na retro wraca. Niektórzy idą jednak w tym dalej, np. do początków ery industrialnej; tak jak Paweł Swanski. To rysownik, malarz, twórca wyjątkowo charakterystycznych murali (jeden z nich znajdziesz, chociażby w samym centrum Warszawy), założyciel marki Turbokolor. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej analogowemu światu Swanskiego, który tak jak ja, żyje trochę w przeszłości.

Reklama

VICE: Co dla ciebie kryje się pod hasłem „analogowy"?
Paweł Swanski: Dla mnie to oznacza „wczorajszy". To świat, którego nie można było sparaliżować, wyłączając sieć komputerową, a samochody nie miały procesorów. To świat ręcznej pracy, do której ma się szacunek i doświadczanie życia, a nie doświadczanie rzeczywistości w social media. Wiem, że to może brzmieć dość dziwnie w moich ustach, bo chyba dość zgrabnie łącze świat analogowy z cyfrowym.

Jakbyś określił rzeczy, którymi się obecnie zajmujesz?
Rysuję i maluję, po prostu zmieniam płótna, którymi mogą być tak samo małe rzeczy, jak wielkie, kilkupiętrowe ściany. Mój świat, który stworzyłem, wyraża się w projektach komercyjnych, ale także ze sztuką, która jest bardziej abstrakcyjna. Inna sprawa, że dość długo się definiowałem, ale stworzył mnie tusz i pędzel.

Jak zamiłowanie do vintage'u wpływa na twoją pracę?
To wiążę się z pewną ideologią; podoba mi się, że w początkach ery industrialnej człowiek miał dwie pary butów, może kilka par spodni, marynarkę i kaszkiet. Same buty starczały ci na 10 lat, bo jak się zepsuły, to je naprawiałeś – widzę w tym coś pięknego. Teraz butów w szafce mamy po kilka par, bo obecnie rzeczy produkuje się „na chwilę". Dlatego, kiedy tworzę ubrania, hołduję starym zasadom, bo chciałbym, by buty robiło się właśnie na te 10 lat.

Rozumiem, że jak masz wybór pomiędzy tabletem a kartką papieru, wybierzesz to drugie?
Komputer i skaner są na samym końcu mojej pracy – niezależnie, czy maluję obraz, projektuję butelkę wódki, czy spodnie, to wciąż jest to samo. Inspiracje pozostają te same, świat przyrody, od którego coraz bardziej się oddalamy w codziennym życiu.

Reklama

Mówisz, że chciałbyś mieć wpływ na to, jak wygląda świat, który cię otacza ‒ co chciałbyś w nim zmienić, a co w tym już zastanym świecie najbardziej ci się podoba?
Najbardziej podoba mi się natura, wszystkie jej aspekty; to jakimi zasadami się rządzi i to jak żyją zwierzęta. Często nie lubię ludzi, niestety. Ale mam bardziej na myśli nas jako ludzkość a nie poszczególne jednostki. Mówiąc, że chciałbym mieć wpływ na to, jak wygląda świat, to nie oznacza, że chciałbym go zmieniać – raczej dodawać do tego coś od siebie, małą cegiełkę. Jeżeli chodzi o ludzi, to chciałbym, żeby moja sztuka wpływała na to, by częściej myśleli samodzielnie i potrafili patrzeć na świat tak, aby ich zadziwiał. Mam wrażenie, że zbyt często idziemy utartymi ścieżkami i bezkrytycznie przyjmujemy to, co zostało nam powiedziane.

Wspomniałeś, że chciałbyś być pilotem, skąd wzięło się takie marzenie i jak zainteresowałeś się deską, która wyparła myślenie o lataniu?
Nie wiem, skąd wzięły się samoloty w moich marzeniach, ale to były jedne z tych fascynacji chłopięcych; ktoś chciał być strażakiem, inny żołnierzem, a ja chciałem zostać pilotem. Podobało mi się w tym to, że wydawało się takim nierealnym. Przecież to, że człowiek lata jest jak cud. Z deskorolką jest tak, że zanim opanuje się triki, trzeba przełamać w głowie pewną barierę, strach, że się nie uda. Dodatkowo, kiedy dowiedziałem się, jak silna i złożona kultura niesie się razem z deskorolką, wtedy wciągnęło mnie to już na zawsze.

Reklama

Którą swoją pracę lubisz najbardziej?
Nie mam takiej pracy. Dzień później zawsze wydaję mi się, że mógłbym zrobić ją lepiej.

Twoje prace można znaleźć tak samo w skate shopie, jak i w galerii sztukico daje ci więcej szczęścia?
Nie mogę powiedzieć, że jedno daje mi więcej szczęścia, niż drugie – cieszę się, że mogę malować, zarabiać tym na życie. To jest największa radość dla mnie, że spotykam na ulicy osobę, która jest ubrana we wzór, który narysowałem, to samo tyczy się sytuacji, gdy ktoś chce zrobić sobie mój tatuaż lub powiesić sobie w domu na ścianie mój obraz.

Który moment rysowania, tworzenia grafiki jest tym najważniejszym, kluczowym dla ciebie?
Tak naprawdę wszystkie są ważne, bo w trakcie tworzenia wcześniej obrazy tor może się radykalnie zmienić. Uwielbiam moment, kiedy to, co robię, zaczyna już „wyglądać", jak zaczyna mieć twarz.


[ ](http://www.vice.com/pl/series/vice-guide-to-guys)

RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS


Czy miłość do „starej szkoły" przejawia się także w muzyce, której słuchasz?
Pamiętam, że w wieku 10 lat słuchałem z kolegą LL Cool J na kasecie, mieliśmy fioła na jego punkcie. Później przyszły mroczniejsze rapy, już kiedy dorosłem. W pewnym momencie mnie to jednak zmęczyło, ta muzyka stała się dla mnie dziecięcą rymowanką o tych samych problemach. Nigdy nie pogodziłem się z nowym rapem, z tymi Drake'ami itp. – chyba po prostu tego nie rozumiem. Zacząłem sięgać do muzyki typu Johnny Cash, nigdy nie przypuszczałem, że wkręcę się w mroczne country, swing albo Toma Waitsa. Uwielbiam też Nicka Cave'a, ale nie można go słuchać za dużo, bo zaczyna się robić smutno [śmiech].

Reklama

Pewnie lubisz też stare filmy?
Myślę, że mam już zjebaną psychikę przez współczesną kinematografię, bo mimo że jestem zafascynowany estetyką, historią i grą aktorów w starych filmach, irytuję się podczas seansu…

To znaczy?
Wszystkie filmy i seriale, które teraz powstają, są nakręcone w taki sposób, żeby nie dać ci odpocząć, stawia się w nich na szybkość – w kontrze do tych z lat 50. Dlatego uwielbiam Peaky Blinders, mógłbym się przeprowadzić do świata, gdzie paliło się w piecu węglem.

Serial, o którym mówisz, przemyca też określony archetyp męskości, a czym dla ciebie jest męskość?
Jest odpowiedzialnością, lojalnością, obowiązkiem pomocy słabszym, odpowiednim stosunkiem do kobiet – to te utopijne atrybuty rycerskości.

Czyli kiedyś było lepiej?
Było inaczej. Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że nie korzystam z atrybutów obecnego świata – gdyby nie internet, docieranie przez niego do nowych ludzi, z pewnością musiałbym zmienić swoje zajęcie. Poza tym, dobrze zdaję sobie sprawę z wad, jakie wiązały się z „analogowym" światem, jak chociażby choroby, typu grypa, które były śmiertelne.

Zgaduję, że na emeryturze widzisz się w domu z piecem węglowym zamiast modemu.
Tak, domek z kominkiem i piecem węglowym, ale nie wyrzucę modemu.

Dlaczego?
Muszę oglądać Peaky Blinders.

W jaki sposób znalazłeś w sobie tę magię tworzenia, pamiętasz swoją pierwszą pracę, co to było?
Wydaję mi się, że gdy byłem czterolatkiem, nabazgrałem jakąś kaczkę albo łabędzia na ścianie u mojej babci – pamiętam, że najbardziej podobało mi się, że ona wtedy mi wyszła, że się udała. Byłem tym wręcz tym zaskoczony ‒ pomyślałem sobie „wow, to ma sens" ja też mogę spróbować i mi wyjdzie.

Możecie śledzić prace Swanskiego na jego Instagramie lub stronie