FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Ornitologia mody, czyli co robiła Paris Hilton w Rzgowie

Nie poznałam opinii Paris na temat polskiej mody, ani z kim ze znanych Polaków zjadłaby pierogi. Dowiedziałam się za to, że Paris kocha Rzgów, wpadła do nas po drodze z Ibizy na Ibizę i że niczego nie zazdrości Kim Kardashian

Koniec lata, koniec słońca, koniec wakacji. Tym samym zaczyna się sezon na bywanie. Jak już wcześniej zdarzało mi się pisać, żyjemy w kraju, w którym wskaźnik ilości tygodni mody przypadających na obywatela jest jednym z najwyższych na świecie. I oto pierwszy tydzień mody sezonu powakacyjnego miał miejsce tydzień temu w Rzgowie. Był to tydzień mody nie byle jaki, bo oficjalnie przyjął miano Poland Fashion Week. A miał miejsce w „Największym Mieście Mody": PTAK.

Reklama

PTAK Fashion City to ogromna przestrzeń handlowa w okolicy Łodzi - otwarta na prywatnego klienta, ale z założenia jest dedykowana producentom odzieży, którzy szukają szerszego rynku zbytu dla swoich produktów. Na organizowane tu eventy zaprasza się tylko największe nazwiska światowej mody. I tak na liście gości poprzednich odsłon widnieje GUCCI (Particia, zasłynęła w Polsce kolekcją rajstop dla jednej z pończoszanych marek), Kenzo Tekada, Anna Fendi… Ramię w ramię z Wałęsą. Poprzeczka zawisła wysoko, dlatego w tym roku nie mogło być gorzej. Dlatego ambasadorką Europejskiej Stolicy Mody została tym razem Paris Hilton, a nad utrzymaniem odpowiednich stosunków z przedstawicielką świata z polską gospodarką dbał osobiście minister Janusz Piechociński. Pojechałam więc i ja. Z ambicjami podbicia serca Paris i wzięcia udziału w wydarzeniu mego życia.

Próbowałam umówić się oficjalnie na wywiad z Paris Hilton. Mailem, telefonicznie, później na "ładne oczy". Moje starania okazały się daremne, usłyszałam, że wszystkiego dowiem się na konferencji prasowej.

W zasadzie, gdyby nikt nie nazywał rzgowskiego wydarzenia dumnie Polskim Fashion Weekiem, to całe przedsięwzięcie miałoby rację bytu.

Na rzeczoną konferencję gnałam w szalonym pędzie z samej stolicy. Nie była to łatwa przeprawa – dostanie się do Rzgowa komunikacją publiczną to zabawa dość skomplikowana. Po 3-godzinnej tułaczce, z przygodami godnymi scenariusza filmu Charliego Chaplina, wydawało mi się, że dotarłam do celu. Nic bardziej mylnego – od celu dzieliły mnie jeszcze hektary ptakowego kompleksu handlowego i droga ekspresowa.

Reklama

Na całe szczęście okazało się, że Opatrzność z troską czuwa – nadjechał ptaczy meleks, którego kierowca wyczuł moją desperację i zaproponował podwózkę. I tak, w towarzystwie trzech facetów w czerni, całkiem po gangstersku, podjechałam swoim meleksem pod samo wejście do PTAK EXPO, wyściełane czerwonym dywanem.

Konferencja miała rozpocząć się za 15 minut, co było okrutnym kłamstwem. Paris kazała na siebie czekać zdecydowanie dłużej. Na szczęście był bar, a ja szybko zostałam rozszyfrowana przez pana barmana, który, obserwując, jak ciężko pracuję, spisując swoje przemyślenia, zapowiedział, że wystarczy, że mrugnę znacząco a podstawi mi pod sam nos kieliszek pełen płynnej weny (czyt. wino musujące), żeby "przyjemniej mi się pracowało". Ostatecznie nie musiałam nawet mrugać, bo pan był bardzo spostrzegawczy i dbał o moje nawodnienie nawet nie proszony.

Paris wreszcie przyjechała, ku uciesze gawiedzi. W takt oklasków i okrzyków uwielbienia ze strony publiczności zrobiła na scenie kilka imponujących piruetów dla fotoreporterów i zasiadła gotowa z zamiłowaniem opowiadać o Fashion Week Poland w Rzgowie. Już na samym początku organizatorzy zasmucili dziennikarzy informacją, że nie należy przemycać na konferencji żadnej prywaty. Oznaczało to, że nie mogłam próbować przypomnieć Paris, że na mojej pierwszej modelkowej wyprawie do Paryża (jakieś sto lat temu), uświetniła moją pierwszą modelkową imprezę, na której piłyśmy razem wódkę i tańczyłyśmy w VIP roomie. Musiałam jednak ograniczyć się do gatunku pytań zawodowo akceptowalnych.

Reklama

Niestety po raz wtóry – okazało się, że organizatorzy wcale nie przewidywali zaprzątania uwagi gwiazdy nadmiarem zbędnych pytań i kiedy oczekiwanie na kolejny strzał ze strony dziennikarzy wynosił więcej niż pięć sekund, zaproponowali, żeby Paris jednak zamiast mówić, powyglądała ładnie do zdjęć i poszła przygotować się do swojego didżejskiego setu wieczorem. Tym samym nie poznałam opinii Paris na temat polskiej mody, ani z kim ze znanych Polaków zjadłaby pierogi. Dowiedziałam się za to, że Paris kocha Rzgów, wpadła do nas po drodze z Ibizy na Ibizę i że niczego nie zazdrości Kim Kardashian, bo jest zbyt zajęta władaniem własnym imperium. To byłoby na tyle z wiedzy merytorycznej. Nawet panujący Najmodniejszym Miastem Europy nie byli skorzy do rozmów i ukrywali się po kątach, zapraszając na konferencję następnego dnia, jeśli mam ochotę pogłębić wiedzę na temat wydarzenia.

Wywnioskowałam z takich poczynań tyle, że w zasadzie organizatorom nie zależy do końca na konotacjach z wielką modą tak bardzo jak na skojarzeniach z wielkimi nazwiskami, które, w ich mniemaniu, miały im dać sławę i dobrobyt.

Targowisko było już zamknięte, wystawcy dawno pojechali stroić się na potańcówkę rodem z Ibizy, ale czekały na mnie dodatkowe atrakcje. Na wieczór planowane były jeszcze pokazy, a jak wiadomo, gdzie wybieg tam i backstage. Bez sprzeciwu żadnego z barczystych ochroniarzy, zajrzałam za kulisy. Szybko znalazłam przewodniczkę po magazynie strojów dla modelek, Sonię, która zaprezentowała mi najsmaczniejsze kąski z pokazów, tj. kombinezon z wielkim suwakiem w kroczu, sięgającym od pępka, aż po środek pleców i wieczorową kiecę, która wyglądała jak opierzenie zdjęte z Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej.

Reklama

Na DJ set Paris nie zostałam – trochę bez sensu, bo mam wrażenie, że właśnie o to w całym przedsięwzięciu chodziło. Mimo że impreza zapowiadała się zacnie: barów było chyba sześć, dużo dymu, wizualizacji i kolorowe światła, ja skorzystałam z podwózki model-busem na ostatni pociąg do domu. Zamiast szalonej imprezy w rytmie ulubionych piosenek Paris Hilton, wybrałam powrót na łono stolicy, prosto w objęcia wygodnego łóżka, z wizją sobotniej pracy od świtu.



Oto, co mnie ominęło.

W zasadzie, gdyby nikt nie nazywał rzgowskiego wydarzenia dumnie Polskim Fashion Weekiem (jednym z wielu), to całe przedsięwzięcie miałoby rację bytu. Na całym świecie odbywają sie targi tekstylne, które stanowią strefę wystawienniczą dla producentów odzieży, a nie jej projektantów. Mamy setki stoisk, góry ciuchów różnej jakości, klimat jak spod legendarnego Stadionu X-lecia. Tylko zamiast handlarzy wokół korony mamy schludne boksy, w nich ładne manekiny, a wietnamskie żarcie zastępuje pop-up Starbucksa i stołówka, jak w Ikei.

A jaka jest polska moda w Ptaku? Były cekiny, łowickie wzory (i na czapkach i na kusych majtkach, i to w komplecie), były garsonki i szare bluzy. W zasadzie było wszystko. Największe Miasto Mody w Europie rzeczywiście jest całkiem imponujących rozmiarów i kompleks ptaczych przynależności naprawdę robi wrażenie. Podejrzewam, że bardziej pokaźnych hal handlowych może nie być w najbliższej okolicy. Jednak ja jestem zdania, że więcej nie zawsze znaczy lepiej… Ale jaka moda taki „fashion week". Już czekam na stołeczną odpowiedź: Poland-Warsaw-Fashion-Week, Marywilska edition.

Czapki i pasujące do nich majtki.