FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Nie masz pracy? Może to i lepiej, zobacz jak wygląda robota w opiece społecznej Tenderloin.

Tenderloin uchodzi za najbardziej piekielną dzielnicę San Francisco. 7 z 10 przestępstw tego miasta ma miejsce właśnie tu. Ostatnie statystyki podają, że ta okolica ma średnią: 3 zbrodnie na godzinę, w tym jedną trzecią napaści na tle narkotykowym...

Zdjęcie: Kevin Killian

Tenderloin uchodzi za najbardziej piekielną dzielnicę San Francisco. 7 z 10 przestępstw tego miasta ma miejsce właśnie tu. Ostatnie statystyki podają, że ta okolica ma średnią: 3 zbrodnie na godzinę, w tym jedną trzecią napaści na tle narkotykowym wydarzających się w całym mieście. Całość daje dwa przestępstwa rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca dzielnicy. Populacja składa się z ponad sześciu tysięcy bezdomnych i zawiera jedną czwartą narkomanów zarażonych wirusem HIV spośród zamieszkujących całe miasto. Obskurne chodniki i opuszczone budynki poprzetykane hotelami na godziny daje świetną pożywkę dla wszystkich form prostytucji i handlu oraz zażywania narkotyków.

Reklama

Moja znajoma Lorian pracuje tam jako członek opieki społecznej już od kilku dobrych lat. Jej wpisy na Tweeterze (np. "4 klientów martwych, 1 zamordowany diler, 1 klient załatwił się w holu, 1 martwy pies i jeden znajomy z Facebooka publikujący zdjęcia nacho") sprawiły, że zaciekawiło mnie jak wygląda jej dzień pracy. Była tak  miła, że zgodziła się odpowiedzieć  na kilka moich pytań.

VICE: Zdaje sobie sprawę, że to bardzo nieprzewidywalne zajęcie, ale jesteś w stanie jakoś przybliżyć nam jak wygląda Twój dzień pracy?

Lorian: Pierwsze zadanie to przejść przez drzwi o 9 rano. Na ogół musimy robić to dając wielkie kroki nad nieprzytomnymi od alkoholu i/lub narkotyków klientami albo obcymi ludźmi wyściełającymi ławeczki. Pierwsze co uderza to zapach - odór uryny, odchodów, braku higieny - jest naprawdę najmocniejszy z rana, ale wraz z mijającymi godzinami idzie się do niego przyzwyczaić. Potem trzeba sprawdzić automatyczną sekretarkę. Na ogół jest tam ze dwadzieścia wiadomości od dwóch czy trzech klientów. Wykrzykują swoje roszczenia finansowe, albo po prostu siedzą i dyszą do słuchawki. Są też tacy, którzy opowiadają o wiedźmach siedzących pod łóżkiem i oczekujących kolejnej krwawej ofiary. Paranoicy przeważnie skupiają się na wiedźmach, szatanie itp. W końcu możemy otworzyć drzwi i rozpocząć rozdawanie czeków klientom budżetowym i tym, którzy złożyli jakąś niespodziewaną prośbę o pieniądze. Klienci budżetowi to ci najgorzej funkcjonujący, jako że potrafimy ich ograniczyć do siedmiu dolarów dziennie, żeby zminimalizować szkody jakie wyrządzają sami sobie. Potrafią wziąć te siedem dolców i wydać je na przypadkowa porcję cracku i po dwóch godzinach wrócić z błaganiem o więcej pieniędzy.  Wynajdują naprawdę błyskotliwe metody żebrania. Kiedy nie zajmujemy się podopiecznymi w holu (co wiąże się ze wszystkim, od wydawania czeków, przez wycieranie krwi, po oczyszczanie podłogi, czy pomoc dla mających akurat jakiś atak), musimy się użerać z tymi dupkami  z rządu. Ja osobiście mam pod opieką około 200 klientów, więc papierkowa robota sięga niesamowitych rozmiarów. Mój "zwykły" dzień rozpoczyna się o 9, a kończy koło 19 - 20.

Reklama

Pracujesz w Tenderloin, tak? Co jest nie tak z tą dzielnicą?

Taa, Tenderloin to miejsce, gdzie większość ludzi tuła się po motelach (pokoje często jednoosobowe, bez kuchni, toalety). To jedna z dwóch dzielnic zdominowana przez czarnych, tą drugą jest Western Addition. Jest też główną siedzibą miłośników cracku, heroiny czy aptekarskich wynalazków, jak również transseksualnych społeczności świadczących usługi wiadomego typu.  To naprawdę niesamowita okolica. Jest tu też grupa pracująca naprawdę ciężko, aby zachować stare budynki z tradycją na swoim miejscu, więc mamy tu zachowany niezły kawałek historycznej architektury, pomijając takie szaleństwa jak sklepy z pisemkami dla fetyszystów, wytwórnie dragów i transseksualne kluby go go. Dzielnica jest ulokowana dosłownie u podnóża wzgórza zwanego Nob, gdzie mieszkają bogaci ludzie, patrzący z góry na biedny czarny lud- przez co podział klasowy San Francisco jest chyba jeszcze bardziej rażący niż w innych miastach. To zjebane miejsce: chodniki umazane ludzkim gównem, browniarze na rogach godzinami rozkręcający klamki do drzwi, narkomani kiwający się na środku ulicy, dilerzy płacący właścicielom sklepów 20 dolców za handlowanie ich towarem, czy kolesie lejący Ci na próg kiedy próbujesz wyjść do pracy. To bardzo dziwne, fascynujące i ciężkie miejsce do życia.

Jak Ci się wydaje, czemu twoi klienci mają tyle zaburzeń i/lub paranoi?

Czemu są zjebani? Traumy, stresy pourazowe, ciężkie choroby psychiczne (schizofrenia, zaburzenia maniakalno depresyjne,  demencja - to najczęstsze z czym sie spotykamy). Kiedy pomieszasz narkotyki z jakimiś problemami psychicznymi otrzymujesz sieczkę z mózgu. Molestowanie seksualne, gwałt, zabójstwo, samobójstwo, wojna- cokolwiek przyjdzie Ci do głowy, któryś z nich to przeżył. Większość naszych podopiecznych jest objęta opieką pielęgniarek i dozorem medycznym, więc leki które przyjmują są monitorowane na bieżąco. Psychozy i fiksacje zaczynają się dopiero kiedy przestają przyjmować te leki. Kilka razy zdarzyło mi się być obiektem takich "fiksacji". Pomimo tego, że nasza fundacja forsuje slogan "Dach nad głową to podstawa wyzdrowienia", to gówno które odchodzi w tych motelikach może przyprawić o nudności. Wielu z naszych podopiecznych czuje się bezpieczniej żyjąc na ulicy, niż tam.

Reklama

Jak to wszystko co się dzieje dookoła wpływa na ciebie?

Człowieku, prace społeczne są zajebiście dziwne. Ludzie patrzą na ciebie jak na świętego. "Tylko niektóre typy ludzi są w stanie wykonywać taką pracę" - ciągle to słyszę. Jebać to. Będąc młodym można mieć jakieś swoje ideały i wierzyć w jakieś rzeczy, myśleć że to co robisz ma znaczenie. Wystarczy popatrzeć sobie jak dorośli ludzie srają pod siebie, a czasami usiłują potem zjeść to gówno, nie wspominając o niezliczonych przypadkach kiedy musisz kogoś zbierać z podłogi i sadzać z powrotem na wózek, bo pije od 6 rano i już nawet nie może siedzieć prosto.. po tym jedyne co ma dla ciebie znaczenie to twoje nędzne 32 tysiące rocznie.

Myślę, że tak się wkręciłam w opiekę społeczną, bo miałam wrażenie, że to zdławi moje ego. Może to brzmieć głupio, ale wydawało się wtedy bardzo prawdziwe. To przykre, kiedy patrzysz jak twój idealizm i wszystkie przekonania topią sie w gównie. Nie wspomnę, że pracowanie w tak niewdzięcznym i zjebanym systemie zabije tą najświętszą część ciebie. Czuję się zmęczona. W większości przypadków ludzie nie chcą pomocy. Oni chcą narkotyków, pieniędzy na narkotyki, albo śmierci.

Jednak to co robisz wydaje się ważne. Musi w tym być jakieś dobro, nie? Mam na myśli to kiedy tweetujesz o tych pokręconych rzeczach, które ludzie ci przynoszą jako prezenty, albo chociażby z chęci zrobienia ci przyjemności. Czy w takich chwilach, chociaż czasami dobre odczucia równoważą te złe?

Nie uważam tego co robię za "ważne", ponieważ dni mijają nieubłaganie, a wszyscy dookoła umierają. Kim ja jestem, żeby myśleć cokolwiek o czymkolwiek? Ale tak, są momenty kiedy jest miło. Dzisiaj klient przyniósł mi ogromny rysunek, własnego autorstwa, przedstawiający drzewo w parku Golden Gate. Musiało mu to zająć całe godziny, stwierdził że narysował dosłownie każdy liść. Powiedziałam mu, że ma niesamowitą kreskę, a on odparł, że podarował niesamowite drzewo niesamowitej kobiecie. Za chwilę zapytał "Ile jeszcze do 4-go lipca?" (Święto Niepodległości Stanów Zjednoczonych - przyp. tłum). Czasami momenty takie jak ten naprawdę wystarczą.

Update: Artykuł ten został zmieniony, a pewne zdjęcia pominięte, w związku z prośbą  osób bezpośrednio zainteresowanych.

Zobacz też:

Jak być bezrobotnym?
Szczęściarze