BRUNA ŚWIAT ABSURDU: JEST POPYT, JEST PODAŻ – CZYLI ŻYWOT UNIWERSYTUTKI

Temat niby nienowy – jak sam zawód lachociąga – lecz natężenie absurdu w historii Joanny, kupczącej swoim ciałem z kwatery w akademiku było na tyle duże, że trudno było przejść obok niej obojętnie. Przeczytajcie zatem opowieści o trudach i przyjemnościach puszczania się za hajs. Nigdy nie przypuszczalibyście, że studentki prostytutki to prawdziwie  businesswoman, szyte na miarę XXI wieku.

VICE: Przede wszystkim ciekawi mnie sam proces. W jaki sposób niegłupia, ładna dziewczyna (która w dodatku wylewa siódme poty na uczelni, by zdobyć godne wykształcenie) zarabia na życie i przyjemności obciąganiem drutów nieznajomym?

Videos by VICE

Joanna: Myślę, że wynika to z silnej potrzeby odnalezienia się w nowej sytuacji. Studia to niemałe rewolucje, przeprowadzka, znajomi, integracja, chlanie. To wszystko kosztuje. Można się ograniczać, ale po co? Studia to podobno najpiękniejszy okres w życiu, nikt nie zestawia go w tym kontekście z biedowaniem. A życie studenckie to spirala, która jest w stanie wciągnąć każdą kwotę. Jeżeli lubisz seks to pozostaje dobrze sobie uargumentować dlaczego warto połączyć przyjemne z pożytecznym.

VICE: Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałem z twoją koleżanką po fachu, która powiedziała mi, że życie przeciętnej studentki i tak w dużej mierze rozbija się o kant gołego tyłka pomiędzy jednym akademikiem, a drugim – więc czemu by na tym dobrze nie zarabiać? Ba, że należy się takowym utrzymankom nawet trochę więcej sympatii i zrozumienia, bo przynajmniej potrafiły rozkręcić w takich warunkach niezły interes.

Dokładnie tak jest. Niejedna cicha licealistka lądując na studiach zamienia się w seksualne zwierzę spuszczone ze smyczy, odkrywając drzemiące w niej fantazje, zagłuszane coniedzielnymi spotkaniami oazy. Te bardziej dbające o opinie innych wpadają z jednego związku w drugi, inne nie przejmując się niczym imprezują, poznają i zaliczają kolejnych chętnych na niezobowiązującą przygodę. U mnie było nieco inaczej. Mam za sobą długi związek, który rozpadł się krótko po rozpoczęciu studiów. Po 5 latach bycia z jednym facetem masz ochotę rzucić się na co drugiego przedstawiciela płci przeciwnej i przetestować co też ominęło Cię przez te lata naiwnej, pierwszej miłości. Jednak po kilku takich próbach dochodzisz do wniosku, że o ile seks jak to seks, raz lepszy – raz gorszy – o tyle niezobowiązujące noce nie są dla Ciebie, a towarzysze łóżkowych zabaw tracą swój urok, o ile co gorsza nie w trakcie, to zaraz z samego rana. Pozostaje niesmak i poczucie, że to nie to. Tu właśnie pojawił się pomysł, że można rozegrać to inaczej. Logujesz się na portal, tak niby dla próby, czy ktoś się zgłosi, zainteresuje, ile zaproponuje. A później też niby z czystej ciekawości umawiasz się, żeby sprawdzić jak to jest. Na miejscu trafiasz na niebrzydkiego faceta, wiekiem zbliżonego do twojego ojca, rozmowa się klei, gadka też całkiem inna niż z bełkoczącym koleżką z pobliskiego akademika. Myślisz, nie jest źle i brniesz w te “próbowanie” dalej. A kiedy rano budzisz się w niebrzydkim hotelu, a na szafce nocnej widzisz 500 złotych, myślisz że to wcale nie taki zły biznes. I tak się zaczyna. Nie mówię, że zawsze jest tak różowo, ale skoro tym razem się udało, to po co myśleć jak będzie później? 

VICE: Słyszałem, że tego typu kariera często zaczyna się od pierwszej konkretnej oferty – nagle gość macha ci pieniędzmi przed twarzą i pada propozycja. No i pojawia się pewien schemat: początkowe oburzenie, wściekłość (być może nawet siarczysty strzał z przysłowiowego liścia), obrzydzenie, a później….cóż, dziewczyna zaczyna kalkulować. Jak to było w twoim przypadku? Spontan, czy od początku przemyślana droga „kariery”?

Pierwszą propozycję złożył mi facet w jednym z klubów studenckich. Początkowo nachalnie chciał stawiać alkohol, później zagadywał z różnej strony. Niebrzydki, niegłupi, rozmowa jakoś sama się zaczęła, w pewnym momencie przyznał, że ma dziś 40. urodziny i byłabym najlepszym prezentem urodzinowym. Faktycznie początkowo poczułam się oburzona, na dodatek wzięłam to za kolejną tanią ściemę, jednak na potwierdzenie słów zaczął szukać dowodu osobistego, przy okazji eksponując bogatą zawartość portfela, tak żebym czasem jej nie przeoczyła. Urodziny faktycznie miał, jednak nadal twardo grałam zbulwersowaną. Ostatecznie powiedział, że chciałby mój numer telefonu gdybym jednak zmieniła zdanie, nie wiedzieć czemu mimo oburzenia podałam mu swój numer. Na odchodne powiedział, że gdybym się zdecydowała, ma świetną i bardzo opłacalną propozycję spędzenia sylwestra za granicą, dodając, że nie pożałowałabym tego. Kulturalnie pocałował mnie w dłoń i zniknął gdzieś w okolicach parkietu. Stałam przy barze i zastanawiałam się czy nadal jestem oburzona, czy już zaintrygowana. Wtedy jednak nie skorzystałam z propozycji, na sms-a z ponownym pytaniem odnośnie sylwestra nie odpisałam. Później żałowałam, że wykasowałam jego numer z telefonu, kto wie, może byłoby warto? 

VICE: I wtedy w ruch poszły portale tzw. “randkowe”? 

Dokładnie. Stwierdziłam, że tak najszybciej sprawdzę jak to wszystko działa, co warto powiedzieć, jakie można mieć oczekiwania odnośnie stawek. Przeglądałam oferty innych dziewczyn, czasami nawet pisałam, żeby zebrać więcej informacji. One odpisywały zazwyczaj w podobnym stylu, o tym ile biorą, co lubią, na co się nie godzą. Później umieściłam własne ogłoszenie i czekałam. Zainteresowanie przekroczyło moje oczekiwania, ale również zaintrygowało. Pierwszego klienta długo selekcjonowałam, później stałam się po prostu bardziej interesowna. 

VICE: No dobra. Wszystko na razie wygląda pięknie i cukierkowo, ale jest to niestety robota pełna niemiłych niespodzianek – od damskich bokserów zaczynając, na śmierdzących siusiakach kończąc. Nie wierzę, że nie miałaś choć jednej tego typu przygody.

No tak, byłoby zbyt pięknie (śmiech). Najwięcej takich wpadek pojawiało się na początku, trafił się i siwy pan z brzuchem tak wielkim, że z trudem można było doszukać się i tak miniaturowego przyrodzenia, który na szczęście zdawał sobie chyba sprawę z tego, że zalicza się do “trudnych warunków pracy”, bo zapłacił ekstra. Był i całkiem młody, bo 26-letni właściciel błyszczącego mercedesa, który czyścił najwyraźniej tylko samochód, ponieważ sam wyglądał jakby właśnie niespodziewanie wyszedł z buszu… Początkowo stawka była mniejsza, ja też nie zastanawiałam się nad selekcją klientów, bo przecież kasa się zgadzała, więc zaciskałam zęby i myślałam o tym co będę z tego miała. Później nabrałam doświadczenia, cena też skoczyła w górę i większą wagę przykładałam do selekcji. Jeśli wchodziłam do umówionej knajpy i widziałam, że czekający facet mi nie odpowiada wychodziłam. Wracam do domu i sięgam po kolejne ogłoszenie. Wiadomości jest tak wiele, że można sobie na to pozwolić. Czasem trafi się ktoś kto jest zainteresowany regularnymi spotkaniami. Takie układy są wygodne, ma się jedno stałe źródło, a cała reszta to bonusy, im więcej bonusów tym lepiej (śmiech). 

VICE: Ponoć największe obawy studentek prostytutek wiążą się ze zdemaskowaniem. Zdarzyło ci się, że napisał do ciebie kolega z roku? 

Myślę, że moich kolegów z roku nie stać na takie atrakcje (śmiech). Zresztą po co mają z nich korzystać, skoro dookoła tyle lasek, które robią to za darmo? Zazwyczaj wybieram facetów po 30., najczęściej są miejscowi więc nie ma ryzyka, że są z moich okolic. Dodatkowo niedaleko mam do dużego miasta, gdzie też często się wybieram, tam anonimowość jest dużo większa. Ale wielokrotnie miałam koszmar, że na spotkaniu nie spotykam znajomego z roku, a własnego ojca.. więc jakaś obawa pozostaje. Trzeba w to włożyć trochę logistyki, wybierać mniej oblegane miejsca, czasem za miastem, ale fakt jest taki, że wiele moich koleżanek spotyka się ze starszymi od siebie facetami, bo uważają że mają więcej do zaoferowania niż ich rówieśnicy, dlatego nie przejmuję się zbytnio jeżeli gdzieś ktoś zobaczy mnie z facetem z ogłoszenia. Gorzej jest z kasą, w miarę jedzenia apetyt rośnie, zakupy stają się większe, rzeczy droższe, tutaj bardziej trzeba uważać, żeby nie wzbudzić zbyt dużego zainteresowania.

VICE: Może czas pomyśleć nad jakimś związkiem zawodowym “uniwersytutek”? Nie dość, że sprawa jest – jak widać na załączonym obrazku – cholernie lukratywna, to jesteście do tego świetnie zorganizowane.

Nazwa chwytliwa. Wydaje mi się jednak, że to świat outsiderek. Nie kontaktujemy się ze sobą, nie rywalizujemy, nie pomagamy sobie. To nie jest świat galerianek, gdzie masz miejsce na galerii i bronisz go jak lwica. Tutaj każdy działa na swoje konto, klienci są różni i mają różnie zapotrzebowania. Nie znajdzie tego u jednej, szuka u drugiej. Wszystko co byłoby bardziej zorganizowane bardziej kojarzyłoby się z prostytucją, gdzie jest alfons, podział zysków itp. Tutaj każdy pracuje na siebie, ponosi 100% ryzyka, ale ma także 100% zysku. Nie myślę o sobie jak o prostytutce, w takim sensie w jakim ja pojmuję prostytutki. Lubię się pieprzyć, a skoro to lubię to dlaczego mam tego nie wykorzystać, żeby żyło mi się lepiej? 

VICE: Czyli według ciebie zasadnicza różnica między prostytucją, a utrzymanką to kwestia posiadania “opiekuna” w postaci alfonsa? Wielu nie widzi żadnej różnicy, kupczenie ciałem to kupczenie ciałem.

Sprzedawanie ciała przybiera różną formę. Raz robisz to pod lasem, raz w burdelu, innym razem na telefon, a jeszcze innym przez telefon. Osobiście uważam, że jeżeli mam prawo wyboru i mogę z tym skończyć w każdej chwili (a dzięki temu, że nie posiadam alfonsa mam do tego prawo), mogę wybierać z kim mam ochotę się pieprzyć a z kim nie, to nie jest to samo co obciąganie właścicielowi matiza pod brzozą na pobliskim zjeździe. Jeżeli ktoś widzi problem w samym akcie brania pieniędzy za seks to dla niego będę zwykłą prostytutką. No i okej. Każdy ma prawo do własnego zdania. 

VICE: To już sobie chyba wyjaśniliśmy, że hajs się zgadza, ale ile tak naprawdę potrafisz wyciągnąć z tych biednych popaprańców miesięcznie? To, że zarabiasz lepiej od bohatera ostatniego odcinka Świata Absurdu – pielęgniarza – to pewne, ale prosiłbym jednak o szczegóły. 

Ogólnie to zależy od chęci. Czasem wpadnie opcja wyjazdu weekendowego, który jest płatny od 1500 w górę. Staram się często nie korzystać z tej opcji, chyba że proponuje mi to facet, z którym spotykam się “regularnie”. Zdarzyło mi się, że spotykałam się z facetem, który miał zniekształconą połowę twarzy po poparzeniu, on często nalegał na wyjazdy, godziłam się, bo często chodziło o dosłowne dotrzymanie towarzystwa, wtedy seks był płacony dodatkowo. Weekend w luksusowym ośrodku w górach, czy na Słowacji to dodatkowa atrakcja. Ale tak jak mówię, taki wyjazdy staram się ograniczać do jednego w miesiącu. Aktualnie za tak zwany standard wpada ok. 500 złotych, bez atrakcji, zabawek, fetyszy, czysta klasyka. Wszystko inne podbija cenę. Tygodniowo spotykam się z ok. 3-4 facetami. Pomnóż razy 3 tygodnie i otrzymasz mniej więcej miesięczny zarobek. Tak jak mówiłam, jeśli aktualnie jest ktoś “regularny” wpada dodatkowo ok. 2000 “kieszonkowego”, ale wtedy trzeba być dyspozycyjną i przez to traci się na dodatkowych klientach. 

VICE: A jeśli trafi ci się świntuszek, który oczekuje jednak bardziej ekstremalnej zabawy? Jest coś czego nigdy nie zrobisz – niezależnie od gór złota, które będzie oferował ci klient? Ponoć każdy ma swoją cenę.

Ogólnie jestem dosyć otwarta i szczerze przyznaję, że kręci mnie też to, że mam możliwość testowania i otwierania się na nowe doświadczenia. Dzięki temu odkryłam wiele rzeczy, których raczej długo nie odważyłabym się wypróbować ze stałym partnerem. To samo dotyczy używania wszelkich zabawek, które na stałe zagościły w mojej sypialni. Jeżeli chodzi o granice… Myślę, że nie zdecydowałabym się na seks grupowy, o ile dwie kobiety i mężczyzna nie wydają mi się czymś dziwnym, jednak musiałabym mieć wpływ na dobór partnerki, natomiast dwóch mężczyzn i ja sama to coś na co nie zgodziłabym się za żadne pieniądze. Nie wiem z czego to wynika, chyba za bardzo zalatuje tanimi pornolami z redtube’a. 

VICE: A co z jakże popularnym wśród męskiej gawiedzi owocem zakazanym, czyli seksem analnym? 

Jeżeli facet przypadnie mi do gustu i mogę powiedzieć, że jest w moim typie, a w łóżku okazujemy się nadzwyczaj zgrani, może liczyć na niego nawet w gratisie. Jednak jeżeli nie byłabym do końca chętna stawka musiałaby pójść w górę i to zdecydowanie. Kiedyś wydawało mi się, że to taka forma bliskości na którą można sobie pozwolić tylko z kimś z kim jest się również blisko. Teraz uważam, że jeżeli mam na to ochotę albo przynajmniej “jestem” w stanie to zrobić to czemu nie, jednak są sytuacje kiedy nawet pieniądze nie są w stanie mnie przekonać.

VICE: Jakie to sytuacje? Jestem pewien, że niejeden czytelnik chciałby się tego dowiedzieć. 

Jeżeli facet mało pociąga mnie fizycznie, nie podnieca, nie umiemy się zgrać. Inna sytuacja to taka, kiedy mimo tego, że wydawał mi się atrakcyjny jest najprościej mówiąc fatalny w łóżku, a ja odliczam do jego finału i nie mam ochoty przeciągać tego nawet o minutę. 

VICE: OK, męczę cię już drugą godzinę, więc wypada powoli kończyć (wszak czas to pieniądz). Powiedz mi jeszcze – i niech będzie to kropka nad “i” – na jakiej uczelni studiujesz. 

Pedagogikę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ale mam zamiar po studiach wyjechać i pracować w innym mieście, bo wiem że wielu moich klientów to wzorowi ojcowie i mężowie i nie chciałabym spotykać ich w przedszkolu. 

VICE: Swoją drogą jakaś gazeta, której nazwy teraz nie pomnę odkryła, że na PSW im. Jana Pawła II w Białej, aż 10% studentek para się prostytucją. Nie dziwi cię to, jako osoby “z branży”? 

Nie, uczelnia nie odgrywa tutaj jakiejś dużej roli. Często składa się papiery na wiele uczelni i to rekrutacja decyduje gdzie się ląduje. Kasy potrzebuje zarówno studentka uczelni państwowej, prywatnej jak i tej katolickiej. Tu nie chodzi o renomę, wartości uczelni czy coś takiego, życie kosztuje, imprezy też i o to w tym wszystkim chodzi. 

VICE: Dzięki za twój czas, w końcu do najtańszych nie należy.

BARNABY JACK WIEDZIAŁ, JAK ZHAKOWAĆ TWÓJ ROZRUSZNIK I DOPROWADZIĆ TWOJE SERCE DO WYBUCHU

ZMARŁ BARNABY JACK – HAKER, KTÓRY ŁAMAŁ ROZRUSZNIKI

PRZYCHODNIA CHORÓB TROPIKALNYCH. PIERWSZE WRAŻENIA PIOTRA Z MALI.