Zdjęcie powyżej: „Pickleback”, czyli szot whiskey popity wodą z kiszonych ogórków, podawany w Fallow Cafe w Manchesterze. Wszystkie zdjęcia Akash Khadka
Artykuł pierwotnie ukazał się na MUNCHIES
Videos by VICE
„Zazwyczaj podajemy go na życzenie starszych barmanów. Poza tym mało kto go zamawia”.
James McGraw, barman w Fallow Cafe w studenckiej dzielnicy Manchesteru, opowiada mi o drinku zwanym pickleback. Polega on na szocie whiskey popitym wodą z kiszonych ogórków i w ostatnich latach zyskał sobie sporą popularność w Nowym Jorku. Nazwa podobno powstała w Williamsburgu w 2006 roku, gdy bary na Brooklynie zaczęły serwować burbona Old Crow z ogórkowym sokiem produkcji miejscowej marki McClure’s. Twórcy tego nietypowego połączenia uznali, że kwaśna zalewa zneutralizuje palący smak alkoholu.
Nasz fotograf przygląda się z odrazą, jak wypijam po kolei szot whiskey i wody z ogórków. Ku mojemu zaskoczeniu, wchodzi gładko i przyjemnie, a ja nawet nie lubię whiskey. Za to ogórkowy sok mogłabym pić bez końca. Aromatyczny napój doprawiony m.in. czosnkiem, koprem, pieprzem, a czasem nawet ostrą papryką, w mojej rodzinnej Polsce uchodzi za świetne lekarstwo na kaca.
W poszukiwaniu oficjalnego potwierdzenia teorii, że woda z ogórków pomaga na syndrom dnia następnego, wysyłam maila do polskiego konsulatu w Manchesterze. Niestety moja wiadomość pozostaje bez odpowiedzi, a telefon też nie przynosi rezultatów. Jednak gdy pytam wśród młodych Polaków, których w Manchesterze mieszka całkiem sporo, okazuje się, że nie tylko ja zasmakowałam w ogórkowej zalewie. „Woda z ogórków zawiera mnóstwo witaminy C” ‒ mówi Żaneta Jamrozik z Krakowa, która przyjechała do Manchesteru na studia. „W Wielkiej Brytanii pije się herbatę, a u nas właśnie to. W dodatku kwaśność jest dobra na kaca. Zabija paskudny posmak każdego wypitego alkoholu i daje porządny zastrzyk energii”.
Mikołaj Majchrzak, który mieszka w Wielkiej Brytanii od ponad dziesięciu lat i pracuje jako ochroniarz w domu towarowym, twierdzi, że: „alkohol wypłukuje potas z ciała, a woda z ogórków to świetne źródło mikroelementów ‒ jest kwaśna i słona”.
„Odkryłem sok z ogórków jeszcze jako nastolatek, gdy zaczynałem pić wódkę” ‒ mówi dalej Mikołaj. „Nie smakowały mi koktajle, więc przerzuciłem się na szoty. Niektórzy piją bez żadnej popitki czy zakąski, ale ja zawsze lubiłem coś przegryźć. Pomidory, ser, cokolwiek było pod ręką. Aż w końcu ktoś polecił mi kiszone ogórki. Spróbowałem i od tej pory nie piję wódki z niczym innym ‒ po prostu nie przechodzi mi przez gardło. Któregoś razu obudziłem się po całonocnej popijawie i zobaczyłem, że zostało jeszcze pół słoika ogórków. Zjadłem je, a na dodatek wypiłem cały sos i z miejsca poczułem się o wiele lepiej”.
„Rzecz w tym, żeby zawsze zakąsić” ‒ zgadza się z nim Jamrozik. „Nikt nie pije na pusty żołądek. Takie przekąski jak kiszone ogórki, marynowane grzybki, szybka albo kiełbasa odgrywają bardzo ważną rolę ‒ dzięki nim możemy pić wódkę całymi butelkami. Sok z ogórków to kolejny logiczny krok: po co jeść, skoro można pić?”
Nie tylko w słowiańskich krajach, takich jak Polska, z kacem walczy się za pomocą marynat i kiszonek. Niemcy w potrzebie sięgają po marynowane śledzie, a Japończycy po umeboshi, czyli pioruńsko kwaśne śliwki.
Polska może się poszczycić długą tradycją domowych marynat.
„Większość ludzi mieszka w blokach, ale przecież w każdym bloku jest piwnica” ‒ wyjaśnia Majchrzak. „Ogórki jada się do wszystkiego, więc rozsądek podpowiada, żeby ukisić trochę samemu. Zwłaszcza za komuny ‒ nie było wtedy sklepów otwartych 24/7, więc trzeba było polegać na własnej piwnicy. Sok z ogórków stanowił rozwiązanie obu palących kwestii: czym popić wódkę i jak poprawić sobie humor następnego dnia, gdy nie czujesz się najlepiej”.
„Moi rodzice nastawiali zawsze całe beczki kiszonej kapusty, więc to po nią zwykle sięgam po zakrapianej imprezie” ‒ opowiada Jamrozik. „Nie znam jednak żadnego Brytyjczyka, który postępowałby tak samo. Co prawda lubią marynaty, ale sądzę, że woda z kiszonki jako lekarstwo na kaca łączy się ściśle z całą kulturą picia. Brytyjczycy zazwyczaj rozcieńczają alkohol. Moim zdaniem przez to robi się mdły i bez smaku. Polacy wolą pić czystą wódkę: dostajesz wtedy szybki, ostry strzał gorzałki, który wyrównujesz kwaśnym ciosem wody z ogórków. Jednak na kacu trzeba ją pić powoli, bo inaczej można puścić pawia. Chociaż moim zdaniem, jeśli do tego dojdzie, to znak, że tego potrzebowałeś i że dochodzisz do siebie”.
Pytam barmana McGrawa czy przetestuje ogórkowy sok następnym razem, gdy dopadnie go kac. Kręci przecząco głową: „Pickleback to całkiem zabawny, oryginalny pomysł, ale z własnej woli nie wypiłbym wody z ogórków”.
Ale co on tam wie. W końcu jest zaledwie ekspertem w swojej dziedzinie. Moim zdaniem to tylko kwestia czasu. Wkrótce rzesze skacowanych Brytyjczyków odkryją, że wybawienie leży w zasięgu ręki ‒ a właściwie leniwie przelewa się w skromnym słoiku na półce polskiego sklepu.
Tłumaczenie: Jan Bogdaniuk