Fanatycy lat 90. pokazują swoje kolekcje

Artykuł powstał we współpracy z Reebok Classic

Lata 90. w Polsce to czasy, kiedy wreszcie poczuliśmy pierwszy powiew Zachodu. Kto mógł, garściami czerpał z kolorowych, popowych dobroci, które powoli zalewały rynek. To też, jak twierdzą niektórzy, ostatnie w pełni analogowe chwile, zanim weszliśmy ochoczo w nowe milenium i czas, kiedy najlepszy kumpel jest w zasięgu jednego klika.

Videos by VICE

Okazuje się, że nie dla wszystkich te czasy minęły bezpowrotnie. Zajrzeliśmy do mieszkań kilkorga wychowanków lat 90., żeby dowiedzieć się, co takiego przyciąga ich w tym okresie i dlaczego kolekcjonują relikty minionych dni.

Patrycja, 26 lat

„Zdarza się, że nie jestem traktowana poważnie, bo mam na sobie różowy kombinezon, albo koszulkę ze Spice Girls – ale co z tego?”

Wychowałam się w latach 90. w ich estetyce, która do tej pory jest mi bliska i dobrze się kojarzy. Wtedy zakochałam się w różu, plastiku, lekkim kiczu i nie miałam najmniejszej ochoty go porzucać z przekroczeniem osiemnastki.

Uwielbiam styl tamtych czasów, a w związku z tym, że trendy wracają, nie mam najmniejszego problemu ze znalezieniem rzeczy w tej estetyce. Mam kilka niezłych kąsków wygrzebanych w internecie, takich jak walizeczka na Game Boya Advance w kształcie Game Boya Advance czy poszewki na pościel z Larą Croft i Usagi z Czarodziejki z Księżyca.

To wszystko kojarzy mi się z beztroskim dzieciństwem. Słucham rapu, r&b i popu z tamtych czasów, wciąż wracam do wszystkiego, co razem nagrali Method Man i Redman, czyli m.in. albumu Blackout!. Do tej pory oglądam ówczesne kreskówki i animacje jak Pocahontas i inne klasyki Disneya

Zdarza się, że nie jestem traktowana poważnie, bo mam na sobie różowy kombinezon, albo koszulkę ze Spice Girls – wzbudzam uśmiech, pojawiają się komentarze. Ale co z tego?

Patrycja na Instagramie

Grzegorz, 25 lat i Krystian, 36 lat

„Artefakty z tego okresu są czasami tak fantastycznie brzydkie, że nie da się ich nie kochać”

Grzegorz: Lata 90., przynajmniej w Polsce, miały coś, czym nie może się pochwalić żadna inna dekada – transformację. Sam urodziłem się w 1991 roku, więc względną świadomość tego, co się dzieje wokół, zyskałem w okolicach przełomu tysiącleci. Dziś interesują mnie przede wszystkim przedmioty pochodzące z późnego PRL-u i wczesnych lat 90. Uwielbiam tę pstrokaciznę, dzikość i przypadkowość ówczesnych przedmiotów (w szczególności kaset, czasopism, książek, reklam itd.), bo była w niepowtarzalny sposób szczera – wszyscy chcieli zrobić coś kolorowego, krzykliwego, coś, co się sprzeda i spodoba ludziom, ale dopiero uczyli się funkcjonowania w nowych realiach, więc to często dawało absurdalne efekty. Przez jakieś pięć lat panowała estetyka jak z programu Tutti Frutti wymieszana z pozostałościami PRL-owskiej siermiężności. Artefakty z tego okresu są czasami tak fantastycznie brzydkie, że nie da się ich nie kochać.

Jako dzieciak bardzo lubiłem wyszukiwać w ramówce telewizji dziwaczne filmy, o których nie pisano w znanych mi książkach czy gazetach. Gdzieś w okolicach liceum zorientowałem się, że wystarczy wejść do dowolnej wypożyczalni, żeby takich tytułów zobaczyć kilkaset – kuriozalnych horrorów, niskobudżetowych filmów akcji, tandetnych włoskich odróbek znanych kinowych przebojów. A ponieważ właśnie wtedy wypożyczalnie zaczęły wyprzedawać kasety, postanowiłem kupować dziwactwa, które uda mi się w nich znaleźć. Moim pierwszym filmem był chyba Szatański plan Drakuli, horror z wytwórni Hammer. Oczywiście nie miałem wtedy najmniejszego pojęcia, które kasety mają jakąkolwiek wartość kolekcjonerską.

Moja dziewczyna czasami przewraca oczami, bo w kółko słucha tych samych historii o dystrybutorach i właścicielach wypożyczalni. Dzięki tworzonemu przez nas cyklowi pokazów filmowych VHS HELL i wyprawom związanym z organizacją projekcji poznaliśmy masę świetnych osób.

„Zdarzało mi się jechać do innego miasta z mapą, na której wypożyczalnie były zaznaczone żółtym flamastrem i wykupywać ich repertuar za grosze”

Krystian: Dla mnie lata 90., a zwłaszcza początek tej dekady, to okres sycenia wielkiego głodu popkultury, który panował przed transformacją. To czas nadrabiania zaległości, pełen entuzjazmu i bezkrytycznego zachwytu. Nigdy nie zapomnę ekscytacji, która towarzyszyła mi, kiedy w czerwcu 1990 roku w kioskach pojawiły się komiksy ze Spider-Manem, a osiedlowe wypożyczalnie kaset poszerzały swój repertuar o filmy, o których jeszcze kilka lat wcześniej można było jedynie pomarzyć.

Około 2004 roku trafiłem z kolegą do wypożyczalni „Alf” na gdańskim osiedlu Żabianka. Z rozrzewnieniem przeglądaliśmy kuriozalne tytuły typu Mózg czy Roboty śmierci, kiedy nagle właściciel wypożyczalni zakomunikował nam, że kasety można sobie wziąć na zawsze za cenę jednego wypożyczenia. Potem szukałem następnych wypożyczalni, które jeszcze działały. Zdarzało mi się jechać do innego miasta z mapą, na której wypożyczalnie były zaznaczone żółtym flamastrem i wykupywać ich repertuar za grosze.

Lata 90. to były czasy, kiedy wyblakły fotos z Terminatorem przypięty pinezkami w gablocie w kinie generował więcej emocji niż współczesne bombastyczne trailery filmów w 3D.

Nostalgia to niewątpliwie solidne koło zamachowe mojej kolekcji. Jak byłem mały, marzyłem, aby pracować w wypożyczalni, a teraz mam w domu więcej kaset niż niejedna osiedlowa wideoteka z początku lat 90. Ważne jednak, aby nie pogrążać się w bezkrytycznym rozpamiętywaniu starych czasów, dlatego też „relikty” są tu tylko punktem wyjścia do zupełnie nowych sytuacji, jak np. nasz cykl pokazów filmowych.

Moja kolekcja była zaczątkiem całego projektu VHS HELL . Stworzyłem też internetowe archiwum polskich wydań VHS – The Legendary VHS, które każdy może swobodnie przeglądać. Idea kolekcji, która stoi na półkach i zbiera kurz, kompletnie mnie nie interesuje.

Grzegorz i Krystian współtworzą Festiwal Filmów Kultowych

Varvara, 33 lata

„Kolory, jakościowy plastik, jogurty, kiwi i wycieczki autokarowe… Tak pamiętam ten czas”.

Urodziłam się w komunistycznej Rosji. W latach 90. otworzyły się granice. Mogliśmy swobodnie podróżować i „smakować” towary zagraniczne. Kolory, jakościowy plastik, jogurty, kiwi i wycieczki autokarowe… Tak pamiętam ten czas.

Około 6 lat temu dostałam kilka starych lalek Barbie do projektu, który wtedy realizowałam. I się zaczęło – na początku zbierałam wszystko, co było związane z lalkami. Teraz zdecydowanie bardziej precyzyjnie dobieram „eksponaty” do swojej kolekcji, wyszukuję w internecie konkretne serie i postaci, wszystko firmy Mattel. Kolekcjoner musi bardzo ograniczać swoją kolekcję, żeby nie popaść w zbieractwo.

Jedyne miejsce w którym czuje się kolekcjonerem , a nie „wariatką z lalkami” to Stany Zjednoczone. Spotkałam tam ludzi dorosłych, którzy mieli „poważną” pracę, jednocześnie kolekcjonując bardzo różne rzeczy – od automatów do gier z lat 50. do metalowych figurek zwierząt.

Dla mnie lalki są elementem designu, małymi rzeźbami. Ale nie są elementem wystroju domu. Nie lubię kurzu, więc większość trzymam zapakowane i schowane.

Zobacz Instagrama Varvary