Wybór „Słowa Roku” przez oksfordzki słownik jest próbą zobrazowania ogólnoświatowych trendów, zmian zachodzących w kulturze i społeczeństwie. „The Oxford Dictionaries Word of the Year 2016″ przypadł hasłu „post-truth”. Podobne plebiscyty przeprowadzane są także lokalnie. Dlatego kiedy w 2015 roku Brytyjczycy wytypowali u siebie emoji „śmiech przez łzy” – kraje takie jak Polska, czy Niemcy wybrały „Uchodźców”. W Polsce „Słowo Roku” wyłaniają eksperci (m.in. Jerzy Bralczyk czy Jan Miodek), odbywa się też głosowanie z udziałem internautów. Tak więc kiedy językowi specjaliści wybrali słowo „Trybunał”, społeczeństwo wybrało hasło „ Pięćset plus”. Żeby dowiedzieć się, czy wybrane słowa rzeczywiście dobrze podsumowują rzeczywistość, w której żyjemy i jaką rolę pełnią w tym media, przeprowadziłam rozmowę z doktorem Michałem Parzuchowskim, kierownikiem Laboratorium Psychologii Poznania Społecznego na Uniwersytecie SWPS w Sopocie.
VICE: Eksperci stwierdzili, że kluczowym słowem tego roku jest „Trybunał”, dla internautów najistotniejszą rolę odegrało jednak „Pięćset plus”. Czy to znaczy, że przysłowiowy „Kowalski” znalazł w polityce coś, co ma na niego bezpośredni wpływ?
Michał Parzuchowski: Z pewnością dla większości ludzi wprowadzenie programu „500+” było jednym nielicznych momentów, kiedy uznali, że polityka przekłada się na ich bezpośrednią codzienność. Najłatwiej jest dojść do takich wniosków, gdy chodzi o pieniądze – w końcu zmienia się zawartość naszego portfela. Ale z drugiej strony ten wybór można postrzegać także jako usankcjonowanie neologizmu. Z kolei w przypadku kapituły chodziło raczej o to, by podkreślić, że w 2016 roku toczyła się żywa dyskusja w sprawie zasad funkcjonowania tej instytucji, która wcześniej nie pojawiała się zbyt często na ustach Polaków.
Videos by VICE
Czy słuchając informacji, które bezpośrednio na nie dotyczą, mimowolnie dopasowujemy się do scenariusza przedstawianego nam w mediach?
Problemem jest to, w jaki sposób przetwarzamy kierowane do nas treści. W przypadku telewizji najczęściej jest to jednak element relaksu i rozrywki a coraz rzadziej kanał rozstrzygania ważnych sporów. Jeśli komunikaty kierowane są do nas w stanie relaksu, stanowią one zazwyczaj tło dla innych działań – nie jesteśmy aktywnie zaangażowani w śledzenie odbywającej się na ekranie dyskusji. I wtedy właśnie słaby rodzaj argumentacji (oparty na emocjach, a nie faktach) oddziałuje na nas najmocniej.
Bądź z nami na bieżąco. Polub nasz fanpage na Facebooku
O wiele większego znaczenia nabiera repetytywność słów niż ich rzeczywisty wydźwięk czy znaczenie. Tak jak z oglądaniem reklam. Prawie każdy z nas potrafi dokończyć wielokrotnie powtarzany slogan dowolnego producenta (np. dla kogo jest lub nie jest pewien sklep elektroniczny). Skłonni jesteśmy myśleć, że na nas te prymitywne wierszyki nie działają, ale nie doceniamy biernego i pasywnego przyswajania tego rodzaju treści. Niestety, jest ono wysoce skuteczne. Jeśli wielokrotnie powtarza się jakiś wers, to po pewnym czasie on zaczyna się sam uzupełniać w naszych głowach.
Czyli może być tak, że za istotne uważamy słowa, których nawet nie rozumiemy?
Psychologowie nazywają to fluencją. Kiedy odbiorca odnosi wrażenie, że „już gdzieś to słyszał” albo „wydaje się przyjemnie znane/znajome”, informacja przetwarzana jest automatycznie. Nabiera więc znaczenia kontekstu, w którym się ją umieszcza. Nie bez powodu politykę nierzadko uprawia się tak, że posłowie otrzymują listę wyrażeń, które mają powtarzać wielokrotnie w trakcie wywiadu czy przemówienia (aktualnie mamy „dobrą zmianę”, „wstawanie z kolan” i narodowy charakter wszelkiego rodzaju aktywności). To jest bardzo skuteczny sposób oddziaływania na mass media. A jeśli da się te media kontrolować, to sądzę, że w ten sposób można nawet wygrać konkurs na Słowo Roku.
Jak o kondycji świata, w którym żyjemy, świadczy fakt, że w zeszłym roku Słowem Roku zostało emoji?
Słowa, ich wymowa i zapis ulegają uproszczeniu. Myślę, że ten wybór – a pamiętajmy, że stoi za nim kapituła ekspertów – związany był z chęcią odzwierciedlenia tych zmian. Dla mojej 8-letniej córki emoji potrafią nierzadko wyrazić więcej, niż wyraziłyby słowa. Emotikony stały się pełnoprawnymi symbolami. Wciąż jednak wiele osób starszego pokolenia ma problem z tym, żeby je zrozumieć. Myślę, że ten wybór miał podkreślić pewne pokoleniowe i kulturowe zmiany.
Teraz Słowem Roku została „post-prawda”. Czy to sugeruje, że wcale nie dzieje się dobrze?
Moim zdaniem to ma wszelkie znamiona zmiany na gorsze. Znaczy to, że w umyśle odbiorców mniejsze znaczenie ma prawda obiektywna, a większe to, że dana osoba mówi to, co w danej chwili pasuje do jej narracji świata. Jeśli nie chcemy wierzyć, że globalne ocieplenie jest skutkiem działań ludzi i pojawia się człowiek, który twierdzi, że cała sprawa jest wynikiem naturalnych procesów ziemskich – wolimy mu zaufać. To bardzo niebezpieczne, bo przecież podstawą wszelkiego postępu jest stosowanie metod naukowych. I jeżeli w podobny sposób postępował chirurg, na pewno nie wyszlibyśmy na tym zbyt dobrze.
Czy wybór takiego słowa może działać na społeczeństwo otrzeźwiająco?
Duża w tym rola czwartej władzy – dziennikarzy. To szczególnie misyjny zawód dla ludzi powołanych do bacznego przyglądania się władzy. Gdy wszystkie elementy władzy razem z tubą propagandy uznają, że od dziś białe jest czarne, wówczas jedynym wentylem bezpieczeństwa może być wiarygodny dziennikarz, którego ludzie słuchają. To on będzie gotów zdemaskować nieprawdę głoszoną przez polityków i sprawi, że odbiorca poczuje, że ten rodzaj mijania się z prawdą jest niedopuszczalny.