Czy bycie miejskim aktywistą ma sens?

Fot. archiwum Franciszka Sterczewskiego.

Filip Springer w Wannie z Kolumnadą. Reportażach o polskiej przestrzeni, nakreślił zatrważający obraz polskich miast. Wspominał o kakofonii reklamowego przekazu i wymieraniu życia nad rzekami. Krytykował szpetotę bloków, którym wspólnoty mieszkaniowe serwują tandetne balejaże pastelowymi farbami i projekty osiedli rodem z koszmaru architekta (vide Osiedle Rzymskie pod Poznaniem). Centra miast wysterylizowane oddziałami banków, uginają się pod ciężarem galerii handlowych i toną w przestrzennym „bezładzie”. Wśród tego krajobrazu dogorywa, obezwładnione, wspólnotowe obywatelskie ciało.

Oczekujemy, że pozytywne zmiany nastąpią, ale wypracuje je ktoś inny.

Videos by VICE

Na szczęście są ludzie, gotowi poświęcać czas i energię, by to zmieniać. Ostatnie wybory samorządowe może nie zatrzęsły polskimi miastami w posadach, ale członkowie do niedawna niszowych ruchów miejskich sięgnęli gdzieniegdzie po stołki. To dzięki nim miasta nie zamieniają się już w wypacykowane zombie na euro-sterydach z Unii. Obywatelska świadomość i popularność miejskiego działania rośnie. Coraz więcej ludzi angażuje się w oddolne projekty. Zapytaliśmy kilkoro z pośród lokalnych liderów nich, jak rusza się miastem.

Franciszek Sterczewski (Poznań)

Absolwent wydziału architektury, odpowiedzialny za podgalanie w Poznaniu mentalnego wąsa, do niedawna zwisającego z pod nozdrzy prezydenta Grobelnego. Jak przyznaje w rozmowie z nami, za aktywizm wziął się, by wygrzebać się z dołka, w jaki wepchnęła go jedna laska. „Musiałem sobie udowodnić, że do czegoś się nadaję i chciałem zrobić coś fajnego. Szukałem pretekstu by wyjść z domu, bo w moich akcjach nie chodzi o jakieś wielkie idee, tylko o stworzenie warunków do spotkania różnych ludzi w jednym miejscu”.

Pierwszą inicjatywą, w jaką zaangażował się Franciszek, był Piknik na Placu Wolności w 2010 r. „Polegało to na tym, że na miejsce, które zwykle jest puste, nieprzyjemne i betonowe zaprosiłem za pośrednictwem internetu i mediów wszystkich mieszkańców. Organizując tam piknik wydobyliśmy z miejsca jego potencjał”. Później z doświadczeń Sterczewskiego skorzystał Festiwal Malta, sytuując tam swój Generator.

Fot. archiwum Franciszka Sterczewskiego.

Aktywista ma także na swoim kącie cykliczną imprezę ludyczną Pogrzeb Zimy. „Tydzień wcześniej skrzykujemy się z Łukaszem Śliwińskim, Michałem Więckowskim oraz masą innych super ludzi, budujemy marzannę, zapraszamy orkiestry i 21 marca przechodzimy tłumnym orszakiem z różnymi rekwizytami całe miasto. W ten sposób zarówno symbolicznie jak i fizycznie pobudzamy całe miasto – właściciele mijanych lokali włączają się w przedsięwzięcie częstując nas swoimi wyrobami”. Finałem tego spontanicznego miejskiego spektaklu jest oczywiście spalenie Marzanny i wspólny piknik w akompaniamencie etnicznych pieśni.

Inną akcją Sterczewskiego był Pstryk. „Organizowałem go z przyjacielem Kubą Woźnym, a polegał na tym, że w jakieś ciemne miejsce miasta doprowadzaliśmy prąd, który mamy z agregatów pożyczonych od zaprzyjaźnionych instytucji. Zaprosiliśmy oczywiście wszystkich mieszkańców, by przybyli ze swoimi oświetleniem. Obywatele rzeczywiście przychodzili, biorąc ze sobą latarki na statywach, ogrodowe i garażowe lampki, a nawet światełka choinkowe”. Dzięki tej akcji przestrzeń jakiegoś ciemnego parku zostaje oswojona i odzyskana dla mieszkańców. Ulega spontanicznemu przekształceniu w miejsce publiczne, gdzie chce się przebywać. „Ktoś grał na gitarze, coś ktoś sobie jadł, inni odbywali partyjkę szachów, toczyły się rozmowy, tworzyło się życie. A to właśnie „naturalne” życie jest tym, co mnie najbardziej interesuje w mieście. Gdy ludzie chcą się spotykać i być ze sobą w miejskiej przestrzeni”.

Oprócz miejskiej partyzantki, Sterczewski angażował się także w konsultacje społeczne, których celem było nadania ludzkiego wymiaru ulicy Taczka. Wśród aktywistów „odbyła się burza mózgów, po której doszliśmy do wniosku, że w miejscach, w których na co dzień parkują samochody, można by postawić ławkę albo donicę z zielenią”. W ramach kompromisu między mieszkańcami, władzami lokalnymi i przedsiębiorcami zdecydowano się na eksperyment. Chwycił, a ulica zyskała nowe oblicze. Kiedyś pusta i nudna, dziś jest obok Starego Rynku drugą najważniejszą przestrzenią, w której spotykają się ludzie w Poznaniu.

Przemysław Filar (Wrocław)

Prezes i założyciel Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, a zarazem jednym z inicjatorów Kongresu Ruchów Miejskich. Dwa flagowe projekty, w które był zaangażowany, to organizacja w Mieście Spotkań budżetu obywatelskiego oraz przeforsowanie w Ratuszu budowy trasy tramwajowej prowadzącej z osiedla Nowy Dwór. Przedsięwzięcia w swej istocie prozaiczne. Jednak, jak przyznaje w rozmowie z nami, ich realizacja wywołały ogromne zadowolenie wśród mieszkańców. Budżety partycypacyjne to obecnie ważne narzędzie w rękach obywateli, pozwalające kształtować wspólną przestrzeń, można by rzecz, bez większego wysiłku. Ułatwienia komunikacyjne to zaś „twarde” usprawnienia dla mieszkańców. Choć z czasem niewidoczne, są nie do przecenienia.

Dla Filara kluczowe znaczenie ma język. Przyznaje, że zależy mu zmienianiu sposobu myślenia mieszkańców. „Często jedna duża inwestycja może mieć niewielki wpływ na życie Wrocławian. Za to wiele zainicjowanych przez nas małych spotkań, wprowadziło do dyskursu koncepcje nam bliskie. Więcej, całe ostatnie wybory samorządowe koncentrowały się w wokół naszych postulatów”.

Obecnie Filar dokłada starań, by uchronić przed wyburzeniem zabytkowe budynki Wrocławia. Raban podniesiono w sprawie Solpolu, dla którego decyzja miejskiego konserwatora (z dnia 20 lipca) zabrzmiała jak wyrok. Ponadto czynnie bierze udział w przygotowywanej przez Ratusz strategii na 2030 rok. „To bardzo prestiżowa kwestia, bo jako pierwsza organizacja w Polsce zostaliśmy włączeni w pracę nad takim dokumentem”.

Solpol we Wrocławiu. Fot. NeoEZN.

Największej przeszkody dla miejskiego aktywizmu zadaje się mentalność ludzi. Jeden z wrocławskich radnych miał powiedzieć, że „społeczne wizje to można sobie szerzyć w Korei Północnej.” Na takie podejście nie ma zgody. Ale dla Flilara „nie jest przeszkodą, że ktoś ma inne poglądy, chodzi przecież o konstruktywny spór. Gdy wywołaliśmy gigantyczną awanturę o Solpol, to ludzie zaczęli jeszcze bardziej się interesować architekturą, niż do niedawna. Zaczęli się zastanawiać dlaczego taki czy inny budynek stoi w danym miejscu, i gdzie podziały się domy handlowe”. Tak się budzi świadomość.

Tomasz Dziemianczuk (Gdańsk)

. Dziemianczuk działa w kilku organizacjach związanych z uniwersytetem, brał udział w organizacji ponad 150 projektów kulturalnych. „W obecnej chwili wraz ze Stowarzyszeniem GTPKA realizujemy ogólnomiejski projekt plenerowych projekcji filmowych pod nazwą Kinomobilizacja – Gdański Piknik Filmowy“.

O gdańskim aktywiście zrobiło się głośno, gdy trafił za rosyjskie kraty po protestacyjnej akcji na Morzu Peczorskim. W setki idą inicjowane przez niego spotkania z działaczami i liderami organizacji pozarządowych. „Przez większość mojej zawodowej pracy w sektorze kultury starałem się promować prospołeczne i ekologiczne działania. We współpracy z Gdańską Kampanią Rowerową Wspierałem rower jako przyjazny dla środowiska środek transportu. Promowałem segregację odpadów poprzez grant na zakup pojemników i kampanie promocyjne, organizowaliśmy spotkania wspierające tolerancję i budujące świadomość ekologiczną wśród mieszkańców Gdańska”.


Konkurs: Mamy dla Was 100 podwójnych zaproszeń na dobrze zapowiadający się melanż, Nocną Masę Imprezową. Zadanie jest proste: pokaż nam jak bardzo odpowiedzialnie się bawisz. Wrzuć zdjęcie na Instagram, otaguj #nocnamasaimprezowa oraz #vicepolska. Fotę i swoje dane teleadresowe (imię, nazwisko, adres) prześlij na nasz adres mailowy nmi@viceland.pl . Na Wasze zgłoszenia czekamy od czwartku 3.09.2015 do środy 9.09.2015. Więcej o imprezie dowiesz się tutaj. Regulamin konkursu jest tu.


Swoim proekologicznym przekonaniom dał wyraz, gdy razem lokalną grupą Greenpeace i obywatelami bronił Trójmieskiego Parku Krajobrazowego (akcje Lovelas). Angażował się także w działania na mniejszą skalę, zmieniające najbliższe otoczenie. „W ramach własnej Wspólnoty Mieszkaniowej i Rady Dzielnicy współorganizowałem Dni Sąsiadów. We wspólnocie razem z resztą Zarządu zainstalowaliśmy m.in. stojaki rowerowe przy każdej z klatek, dbamy o tereny zielone, czy place zabaw dla małych dzieci”.

Te drobne na pozór zmiany stanowią klocki większej układanki, gdyż – jak mówią – każde działanie „jest ważne dla określonego środowiska i grupy mieszkańców”. „Za miarą sukcesu można uznać stopniowe, pozytywne zmiany w funkcjonowaniu miasta, powiększającą się grupę mieszkańców traktujących Wspólnotę, dzielnicę, czy Miasto Gdańsk, jako wspólne dobro”.

Dziemianczuk przyznaje jednak, że do społecznej rewolucji jeszcze daleko. „Miejski aktywizm nie ma szans bez społecznego wsparcia. Tymczasem mam wrażenie, że poza kilkunastoma procentami większość społeczeństwa nie jest zainteresowana żadną formą obywatelskiej aktywności. Dominuje roszczeniowa postawa, w której oczekujemy, że pozytywne zmiany nastąpią, ale wypracuje je ktoś inny.”

Wodna Masa Krytyczna (Kraków)

Kilkadziesiąt lat temu, nad rzekami polskich miast koncertowało się życie. Łowiono ryby, korzystano z plaż, odpoczywano w nadrzecznych lokalach, a na wodzie panował intensywny ruch łodzi i stateczków. Dziś zapuszczone, służą głównie za teren łowiecki dla straży miejskiej, zawsze chętnej wlepić mandat za browar pity w krzakach. By odzyskać dla miasta rzekę i uświadomić ile może dać ona radości (pływać po rzece pontonem czy kajakiem może każdy kto ma kapok i lat więcej niż 16), Cecylia Malik, krakowska artystka, wraz Bartolomeo Koczenaszem, Jakubem Wesołowskim, Małgorzatą Nieciecką Mac i Martyną Niedośpiał, od 4 lat wspólnie organizuje Wodną Masę Krytyczną. „W trakcie happeningu na Wiśle zapraszamy wszystkich krakowian do wspólnego pływania, zaznajomienia się z rzeką i budowania własnych tratw”. Mieszkańcy wsiadają więc na pokład czego popadnie i płyną.



Akcja „Chciwość Miasta”.

Pod szyldem Modraszek Kolektyw, czyli nieformalnej grupy świadomych obywateli, których znakiem rozpoznawczym są niebieskie motyle skrzydła, organizatorzy Masy zaangażowali się w obronę Zakrzówka (zielony las, skały i łąka z turkusowym jeziorem w centrum miasta). W ramach akcji Gniew Gniewosza (gniewosz to gatunek węża spotykany na południu Polski), odbywał się protest i performens. Ponadto WMK organizowała akcję Chciwość Miasta, która miała wesprzeć obronę modernistycznego hotelu Cracovia przed wyburzeniem i budowy na jego miejscu centrum handlowego. Bronili także drzew przed wycinką i protestowali przeciwko budowie najdroższego parkingu w Krakowie podczas akcji Nici z Parkingu . Angażują się w obronę lasu łęgowego rosnącego nad Wisłą, zaś Jakub Wesołowski wraz kolektywem BytoMy organizuje Międzygalaktyczny Zlot Superbohaterów czyli Festiwal Dziwnie Fajne.

Bartolomeo Koczenasz i Marta Sala podczas Wodnej Masy Krytycznej, fot. Mateusz Torbus.

Rok temu wieszali transparenty apelując, żeby miasto wykupiło Zakrzówek dla Krakowian od prywatnego inwestora. Udało się. „Teraz właśnie dowiadujemy się, że Kraków rozpoczął negocjacje w celu wykupu części Zakrzówka dla miasta. To nie jest oczywiście cały teren na którym nam zależy, ale mamy świadomość, że to i tak rewolucja w myśleniu naszych władz. Jeszcze kilka lat temu nie było mowy o wykupywaniu terenów.”

Problem z miejskim aktywizmem, jaki dostrzegają, to oczywiście brak transparentności poczynań władzy. Jak również fakt, „że rzadko kiedy sprawa jest do końca wygrana. Jak się obroni jakieś drzewa, czy jakąś sprawę wywalczy, to zwyczaj jest to tylko na jakiś czas, bo za chwile pojawiają się nowe okoliczności, nowe interesy i znów trzeba walczyć.”