​Czy Polacy wpuściliby Jezusa do Polski?

Tutaj w Polsce wszyscy znamy Jezusa, wiemy też dobrze, jak wygląda — to długowłosy blondyn z brodą o błękitnych oczach i ciepłym spojrzeniu. Jakże on charakterystyczny dla ludzi urodzonych na Bliskim Wschodzie. Mniej więcej. Dobrze też znamy jego uczniów, 12 Apostołów: Szymona Piotra, Andrzeja, Jakuba, Jana, Filipa, Bartłomieja, Tomasza, Mateusza, jeszcze jednego Jakuba i Szymona, Judy Tadeusza… oraz Judasza (nie przypadkiem na końcu!) — z jakże typowymi imionami dla ludzi z tego miejsca na mapie. W przybliżeniu.

Już nawet nasze dzieci wiedzą, jak ważną postacią był Jezus; jak pomagał innym, czynił cuda, był świetnym rybakiem i umarł za ludzkość — czyli ciebie i mnie — na krzyżu, bo tak to wymyślił jego Ojciec — czyli Bóg, czyli on sam, ale w innej postaci, ale to długa historia, więc o szczegóły mnie nie pytaj, spytaj nasze dzieci.

Videos by VICE

Oczywiście mam na myśli tylko katolickie dzieci, dobre i grzeczne dzieci, którym od maleńkości wpajane są jezusowe nauki, wśród których jednym z ich najważniejszych fundamentów, jest pomoc bliźniemu swemu. Jedynym mankamentem tych nauk, jakkolwiek nie byłyby ważne i potrzebne – to, że się z nich wyrasta. To nie tabliczka mnożenia, dodawanie lub odejmowanie – znajomość tych rzeczy naprawdę się przydaje na co dzień, ale nauki jezusowe? Z czasem zaczynają uwierać, więc spychamy je dalej, wgłąb siebie – zagłuszamy je i przymykamy oczy na okazjonalną złość, niechęć i nienawiść.


„Ale jak to? Wyrasta?”. Zdjęcie: Flickr/Waiting For The Word.Waiting For The Word.

A nienawiść przychodzi nam bardzo łatwo, tutaj w Polsce wszyscy o tym wiemy — bo wszyscy słyszymy mowę nienawiści, rasistowskie wypowiedzi naszych kolegów i koleżanek, które tak płynnie zlewają się z niektórymi przemówieniami polityków. Ich wspólnym mianownikiem ma być prowadzenie Polski ku lepszej przyszłości dla nas, Polaków – ale tylko Polaków, tych białych heteroseksualnych katolików. Ludzi Pana Boga, rycerzy Pana Jezusa, którzy obronią naród przed chorymi na cholerę i dyzenterię, nosicielami pasożytów uchodźcami z Bliskiego Wschodu.

Prezes Kaczyński straszy i ostrzega z mównicy o zarazach uchodźców, którzy są w sile zniszczyć ten kraj, który przecież już jest „w ruinie”, co permanentnie przypomina prawica. Strach ten natomiast przekuwa w nadzieję ratunku, za cenę wyborczego głosu jego słuchaczy. Wiem, co sobie teraz myślicie — sprowadzenie politycznej debaty na poziom wywoływania lęku u jednej grupy społecznej, za pomocą drugiej grupy społecznej powoduje oczywiste historyczne analogie:

„Takie rzeczy słyszałem o Polakach w latach 90. w Niemczech […]” – mówi prof. Klaus Bachmann, politolog Uniwersytetu SWPS, wypowiadający się w telewizyjnym programie Minęła Dwudziesta, TVP Info. Jasne, takie rzeczy profesor słyszał też o Arabach i Muzułmanach w Holandii, kiedy był tam korespondentem, żeby już nie wspominać o Żydach w nazistowskich Niemczech.

Historia lubi zataczać koło, chodzić utartymi ścieżkami, zwłaszcza, że dehumanizacja przeciwnika — pozbawienie wartości i człowieczeństwa, przychodzi znacznie łatwiej, gdy przeciwnik nie może się bronić, gdy przeciwnik nie jest nawet wyborcą uzbrojonym w wyborczy głos, gdy przeciwnika nawet tu nie ma — jest tylko jego groźba.

Tyle że to działa w obie strony, jak słusznie zwraca uwagę Paweł Walewski na łamach Polityki: „Prawo i Sprawiedliwość powinno zabronić Polakom wyjazdów zagranicznych w okolice równika, Polskie Linie Lotnicze LOT niech nie myślą o rozwijaniu siatki połączeń do Azji […] Najlepiej otoczmy Polskę wysokim murem, a wzdłuż linii brzegowej postawmy zasieki. Będziemy chorować tylko na polskie choroby”.

Wtedy też wreszcie będziemy mogli zająć się sprawami tylko polskimi i tylko dla Polaków — jak np. wprowadzenie egzaminu z religii na maturze, czego życzyłby sobie Kościół za rządów PiS, o czym zdradził Gazecie Wyborczej jeden z biskupów lub powołamy nową komisję w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Bóg, honor, ojczyzna — bez sprzeciwu, bez gender, bez uchodźców. Tutaj w Polsce wszyscy znamy Jezusa, wiemy też, że pochodzi z Bliskiego Wschodu, kręcił się tylko w gronie facetów, a podobno miał też kontakty z kobietą lekkich obyczajów. Czy naprawdę byłoby tutaj miejsce dla Jezusa, w Polsce tylko dla białych heteroseksualnych katolików?