Powyżej: Screen z materiału Pyta.pl
W ostatnich tygodniach polski internet emocjonował się rzekomym atakiem na Mikołaja „Jaoka” Janusza, prowadzącego kanał Pyta.pl. Kontrowersyjny jutuber, od lat znany z zaczepnych i gimbowo dowcipnych pytań zadawanych na wszelkiego rodzaju demonstracjach, wybrał się na protest przeciwko przemocy wobec kobiet, będący częścią strajku kobiet z 8 marca – w wiadomym celu.
Videos by VICE
Po serii standardowych gagów (było pytanie o „lizanie piczy” podczas zebrania na warszawskiej Patelni i sugestia o „leceniu na różowego ptaka” z użyciem kolorowego gołębia) prowadzący zbliżył się do reprezentacji związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza i mieszkańców skłotu Syrena…
Co działo się dalej jest przedmiotem sporów: na nagraniu Pyty widzimy, jak kilka osób wypycha jutubera z tłumu, słyszymy jak mówi „No to ja w takim razie zaczynam się bronić”. Jaok popycha jednego z uczestników demonstracji, który wcześniej karze mu „wypierdalać”, dostaje kopniaka od chłopaka w kapturze, ktoś inny szczuje go psem. Dynamiczny montaż nie do końca pozwala rozeznać się w dokładnym przebiegu i kolejności wydarzeń.
Po tym, jak w sieci pojawiły się informacje, że Jaok miał sprowokować uczestników, uderzając (umyślnie bądź nie) jedną z dziewczyn obecnych, prezenter zamieścił drugie wideo. Zdobyło ono rekordową popularność na Wykopie, opatrzone tam komentarzem: „Antifa zaczęła lamentować w necie, że wcale nie zaatakowała Jaoka, tylko broniła koleżanki którą ten bił…bzdura? Jeszcze jaka”.
Wieści z odmętów cywilizacji. Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco
Uczestnik wydarzeń, z którym rozmawiałem, uważa jednak, że drugi film „jest zmontowany jeszcze zabawniej” i nie pokazuje, jak naprawdę wyglądała sytuacja. Według niego „ok. 2:03 [Jaok] uderzył dziewczynę; wygodnie moment zasłonięty flagą, kamera z góry”, a po wydarzeniach widocznych w materiale napluł mu w twarz i chciał sprowokować, zanim został wyprowadzony przez straż marszu i policję. Sam prezenter zarzeka się, że w żadnym wypadku nie uderzył uczestniczki demonstracji.
Żeby ukrócić czcze dywagacje na poziome „kto zaczął”, napisałem do Jaoka, by umówić się na rozmowę i zapytać, czy zgodzi się udostępnić surową wersję materiału do wglądu. Chociaż wykręcał się sugerując, że i tak nikt poza jego ekipą nie wie z ilu źródeł nagrywany był obraz, zgodził się pogadać ze mną przy butelce piwa, w pierwszej wiadomości zaznaczając, że lubi punkowe zespoły takiej jak the Clash czy Ramones i niekomfortowo czuje się stawiany w jednym rzędzie z „neonazistami”. Po kilku dniach odmówił jednak pozwolenia na wykorzystanie jego słów, zawczasu sugerując gotowość do spotkania w sądzie, gdybym zrobił inaczej.
Jaok zdaje się uważać, że robi coś dobrego dla świata: że Pyta.pl sprawdza, dlaczego ludzie przychodzą na demonstracje, czy to nie jest przypadkiem owczy pęd (w sposób, który ktoś może uznać za obraźliwy, a ktoś inny nie). Podkreśla też, że odwiedza wszelkie demonstracje, zarówno lewicowe, jak i prawicowe. Jednak oglądając nagrania na YouTube trudno nie odnieść wrażenia, że to z tymi drugimi jest w lepszej komitywie. Na filmie z zeszłorocznego Marszu Niepodległości wesoło pozuje z uczestnikami i chyba przez myśl mu nie przechodzi, by zapytać – dajmy na to – czy skoro kochają Polskę, to chcieliby ją wyruchać (trzymam się poziomu żartów z Dnia Kobiet). Może wie, jak by się to skończyło?
Na Marszu Niepodległości wesoło pozuje z uczestnikami i chyba przez myśl mu nie przechodzi, by zapytać uczestników np. czy skoro kochają Polskę, to chcieliby ją wyruchać?
Jaok ripostuje, że i jemu zdarzało się być nazwanym na demonstracjach „agentem TVN-u”, szczególnie kiedy (pracując w należącej do Agory stacji Rock Radio w 2015 r.) wkręcił aktora Jerzego Zelnika, podszywając się pod działacza PiS. Podejrzewa też z doświadczenia, że już niedługo sympatia narodowców się skończy. Nawet jeśli, to zasadniczy problem pozostanie: Jaok wybiera sobie do internetowych wkrętek słabszych od siebie, którzy często w dobrej wierze robią z siebie idiotów przed setkami tysięcy widzów. Co więcej, uważa że robi tym dobrą robotę.
Pierwszy raz spotkałem się z nimi podczas zeszłorocznej Manify – zaraz po tym, jak uczestnik neonazistowskiej kontrdemonstracji zadał mi pytanie „czy moja matka chciałaby mieć syna bez zębów”. Jaok pyta mnie dziś, czy zrobił ze mnie idiotę. Nie, nie zrobił. W jego materiałach przewijają się osoby, które rzeczowo i skutecznie odbijają jego śmieszkowanie – ludzie, których nie peszy kamera, mikrofon i facet z prędkością pistoletu maszynowego wypluwający zaczepki. Inni – słabsi, nieśmiali, mniej przeświadczeni o wszechobecnym trollingu i nieświadomi, że mogą odmówić wypowiedzi – w obliczu wygadanego, diabolicznego i infantylnego zarazem Jaoka dosadnie się kompromitują. Lajki i suby lecą.
Mój rozmówca z demonstracji 8 marca prosił, żebym „nie rozdmuchiwał sprawy, bo to nakręca [Pycie.pl] subskrypcje”. Jednak kanał, od czasu jego niedawnego restartu po konflikcie wewnątrz grupy, obserwuje już 50 tys. widzów, a filmy osiągają 6-cyfrowe liczby wyświetleń. To raczej znamienne dla współczesnego hehe-internetu i gdyby Jaok zdecydował się na poważne, wieloaspektowe analizy społecznych, gospodarczych i politycznych mechanizmów, które rządzą współczesnością, przyrost subów nie szybowałby tak pięknie. Prezenter wybrał łatwy poklask i nowoczesną wersję polskiego kabaretu. Wielokrotnie podkreślał zarazem, że jest dziennikarzem – jednak nie chce być jak tradycyjni reporterzy z dużych serwisów, którzy wychodzą z redakcji z gotową tezą. Czy jednak rzeczywiście robi coś lepszego?
On będzie twierdził, że tak – że pokazuje świat i naturę ludzką, jakimi są. Dla osób, które chciałyby, żeby ludzie traktowali się z szacunkiem i byli dla siebie mili (a za taką się uważam), jego zachowania wydają się po prostu głupie i szkodliwe. W naszym kraju jest wiele głupich i szkodliwych osób, ale poza kadrem Jaok wydaje się fajnym gościem, z potencjałem by naprawdę robić coś, co czyni nasz świat rzeczywiście lepszym.
A kiedy tacy ludzie decydują się w imię poklasku schlebiać najniższym gustom i budować swój sukces na atakowaniu słabszych od siebie, to dzieje się coś naprawdę złego.
Śledź autora na Twitterze i Facebooku