Skąd u bogaczy obsesja na punkcie egzotycznych zwierząt?
Fot. Flickr/Stéphane Enten

FYI.

This story is over 5 years old.

zwierzęta

Skąd u bogaczy obsesja na punkcie egzotycznych zwierząt?

W dzisiejszych czasach posiadanie dzikiego zwierzaka stanowi pewnego rodzaju rytuał przejścia dla celebrytów i bogaczy

Artykuł pierwotnie ukazał się na Motherboard

W sieci od pewnego czasu kwitnie handel egzotycznymi zwierzętami. Za odpowiednią cenę możesz nabyć niedźwiedzia, rysia, a nawet wielbłąda dwugarbnego. Przeglądanie ofert przypomina trochę wycieczkę po luksusowym centrum handlowym. Masz na zbyciu 22 tysiące złotych? Jeśli tak, stać się na leniwca. A może wolisz małego kangurka? Za niego zapłacisz tylko nieco ponad 9 tysięcy złotych.

Reklama

„Mam do sprzedania siedmiomiesięcznego niedźwiedzia kodiackiego" – brzmi pewne ogłoszenie. „Samica. Karmiona butelką, umie chodzić na smyczy. Bardzo dobrze wychowana!!! Codziennie wykorzystywana do sesji zdjęciowych, duże doświadczenie. Naprawdę jedyna w swoim rodzaju!".

Egzotyczne zwierzęta nie są tanie, ale popyt na nie nieustannie rośnie. W dzisiejszych czasach posiadanie dzikiego zwierzaka stanowi pewnego rodzaju rytuał przejścia dla celebrytów i bogaczy. Na Instagramie i Tinderze ludzie pozują z trzymanymi na łańcuchu tygrysami, które ostatnio wyparły sportowe auta, torebki Louisa Vuittona czy luksusowe jachty. Stały się kolejnym akcesorium, które świadczy o statusie majątkowym jego właściciela, ponieważ mogą sobie na nie pozwolić jedynie najbogatsi.

Mike Tyson podobno przeznaczył ponad 20 tysięcy dolarów (73 tysiące złotych) na zakup trzech tygrysów bengalskich. W 2006 roku Paris Hilton zaczęto widywać z małym kinkażu o imieniu Baby Luv, natomiast kilka lat temu Justin Bieber kupił kapucynkę, prawdopodobnie na czarnym rynku, tylko po to, by po pewnym czasie zostawić ją w monachijskim urzędzie celnym, ponieważ pojawiły się problemy z jej dokumentami.

Egzotyczne zwierzęta zaczęto traktować jako kolejny luksusowy „towar", który jest dostępny jedynie dla najbogatszych. Jakby na to nie patrzeć, ten wielomiliardowy przemysł biednych nie obsługuje. Jednak czy ludzie zawsze utożsamiali pewnie zwierzęta ze statusem społecznym, czy stanowi to raczej nowe zjawisko? I dlaczego bogacze nie mogą poprzestać na kotach i psach, tak jak reszta z nas?

Reklama

„Proste: to kwestia ich ego" – powiedziała mi Lisa Wathne, opiekunka dzikich zwierząt w Humane Society of United States, organizacji zajmującej się ochroną zagrożonych gatunków. „Najlepiej widać to na przykładzie ludzi, którzy wyprowadzają tygrysy na smyczy albo pozują z olbrzymimi wężami owiniętymi wokół ich szyi. Nie ma wątpliwości, że myślą wtedy głównie o sobie, a nie o zwierzętach".

Już tysiące lat przed powstaniem pierwszych ogrodów zoologicznych przedstawiciele najbogatszej klasy społecznej posiadali okazałe menażerie, w których trzymali dziwne, piękne i niebezpieczne zwierzęta. Zwierzyńce te nie powstawały jednak po to, aby można było podziwiać egzotyczne okazy – stanowiły one niejako rekonstrukcję Edenu, dowód potęgi i zamożności właściciela.

W 3500 roku p.n.e. w Nechen, stolicy Górnego Egiptu, powstała królewska kolekcja zwierząt (nazywana również pierwszym zoo), w której skład wchodziły między innymi słonie, hipopotamy, bawolce krowie i wymarłe już tury. Rzymski generał Pompejusz podobno zorganizował pochód złożony z 600 lwów i 20 słoni, które po dotarciu do Koloseum zostały zabite dla sportu. Jak podawał Marco Polo, mongolski cesarz Kubilaj-chan trzymał w swoim prywatnym parku lamparty, gepardy, tygrysy, słonie, a także dwieście różnych gatunków ptaków. W 1210 roku powstała słynna Królewska Menażeria w Tower of London, gdzie stada dzikich bestii podziwiali przede wszystkim członkowie sądu.

Reklama

Wiele ludów tubylczych traktowało zwierzęta ze szczególnym szacunkiem, czasem wręcz przypominającym boską cześć. Wśród plemienia Awa, którzy zamieszkują wschodnią część brazylijskich lasów w rejonie Maranhão, ostronosy, kapucynki i wyjce są uznawane za zwierzęta domowe, natomiast kazachscy myśliwi burkitshi słyną ze swojej wyjątkowej więzi z występującymi w Azji Środkowej orłami przednimi.

Dla pewnych grup „zwierzęta oraz niektóre rośliny i przedmioty to istoty myślące, które są równe człowiekowi. Każde zwierzę żyje samo dla siebie, a wszystkim należy się szacunek" – powiedział kiedyś w wywiadzie dla „New York Times" doktor Eugene Hunn, etnobiolog z University of Washington. „Zdecydowanie różni się to od współczesnego stosunku ludzi do zwierząt domowych, gdzie redukuje się je do roli dziecka".

Niemniej jednak niektóre grupy interesów uważają, że posiadanie egzotycznych zwierząt nie tylko jest absolutnie etyczne, ale i korzystne dla dzikich okazów. REXANO (Responsible Exotic Animal Ownership; Odpowiedzialne Posiadanie Egzotycznych Zwierząt) w oficjalnym oświadczeniu pisze: „Hodowla w niewoli uchroniła wiele gatunków przed wyginięciem, przede wszystkim dzięki zapewnieniu im odpowiednich warunków przez osoby prywatne. Redukujemy presję na dzikie populacje i tym samym pomagamy chronić zwierzęta w ich naturalnym środowisku". Grupa twierdzi również, że tylko bliski, osobisty kontakt ludzi z dziką przyrodą może ją ocalić i właśnie dlatego takiego miejsca jak cyrki czy targi służą zarówno nam, jak i zwierzętom.

Reklama

Aby zrozumieć, jak dokładnie wygląda handel egotycznymi zwierzętami na użytek prywatny – branża, która stanowi szarą strefę między legalnym biznesem a czarnym rynkiem – skontaktowałam się z kilkoma sprzedawcami oferującymi swoje usługi na popularnych serwisach internetowych. Chciałam się dowiedzieć, skąd biorą te zwierzęta, kto je zazwyczaj kupuje oraz jak łatwo byłoby – gdybym miała tyle pieniądze – sprawić sobie takiego pupila.


Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Żaden z sześciu handlarzy, z którymi rozmawiałam przez telefon, nie chciał odpowiedzieć na moje pytania. Warto zaznaczyć, że na swoich profilach wszyscy utrzymywali, że posiadają licencję przyznawaną przez Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, a także w każdej chwili są gotowi skonsultować się z klientem. Handlująca „przyjaznymi dla całej rodziny małpkami Saimiri" sprzedawczyni z Florydy, powiedziała mi, że „właśnie je sprzedała" znajomemu, który rozmnaża te małe naczelne w swoim domu. Odmówiła udzielenia jakichkolwiek więcej informacji, ponieważ uważała, że „[handel] egzotycznymi zwierzętami jest ukazywany w złym świetle".

Kiedy napisałam do innych sprzedawców na tej samej stronie, teraz już jako potencjalna klientka, wszystkie odpowiedzi otrzymałam w przeciągu doby. Większość handlarzy bardzo szybko podała mi aktualne ceny i dostępność poszczególnych zwierząt. Tylko jedna osoba zapytała, czy już wcześniej posiadałam „egzotykę".

Reklama

Niestety nikt nie wie, ile takich zwierząt znajduje się w prywatnych rękach. Według niektórych szacunków w samych Stanach Zjednoczonych obecnie żyje 5-7 tysięcy tygrysów, z czego jedynie 400 przebywa w ogrodach zoologicznych. Natomiast liczba ssaków naczelnych pełniących funkcję domowego pupila przekracza 15 tysięcy.

„Małpy są sprzedawane jako zastępniki dzieci. Ludzie dostają uroczą, małą małpkę, która nosi pieluszki – naczelnego, który powinien przytulać się do własnej matki, ale ponieważ został jej on odebrany, będzie chwytał się każdego, kto go podniesie" – skwitowała Wathne.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie zakochują się w egzotycznych zwierzętach, jest równie złożona, co historia naszej ewolucji. Niektórzy antropologowie sądzą, że interakcje społeczne ze zwierzętami, na przykład ich udomowienie, pozwoliły nam poszerzyć naszą wiedzę na temat narzędzi i biologii. Powszechnie uważa się, że jako pierwsze zostały udomowione wilki i miało to miejsce jakieś 10-30 tysięcy lat temu w Eurazji. Od tamtego czasu nasze dwa gatunki wykształciły wzajemnie korzystne partnerstwo, a ich losy stały się nierozerwalnie splecione.

Podejrzewam, że prawdziwy urok posiadania takiego egzotycznego zwierzęcia jak lew czy niedźwiedź, tak naprawdę polega na tym, że nikomu nie udało się ich poskromić. W przeciwieństwie do kota, DNA lwa nie zostało zmodyfikowane przez sztuczny dobór. Niedźwiedzie, inaczej niż psy, nie stały się bardziej uległe w wyniku udomowienia. Te zwierzęta nie tylko są rzadkie, ale i kompletnie nieujarzmione.

Reklama

Być może dla bogaczy to właśnie ta dzikość jest czymś cennym. Ludzie zdominowali nasze środowisko całe tysiąclecia temu, a niedawno zaczęliśmy je naprawdę podbijać. Co może bardziej łechtać ego takiego krezusa niż żywe świadectwo władzy, jaką człowiek sprawuje nad środowiskiem naturalnym?

Jak przypuszczam, dysponując odpowiednią sumą pieniędzy, mógłbyś zbudować własne królestwo zwierząt z tobą na szczycie. Panowałbyś jednak nad bardzo nieszczęśliwymi poddanymi. Czy naprawdę tak ma wyglądać luksus?


Więcej na VICE: