Zdjęcie: Flick/Dan MarkeyeKiedy nie tak dawno po raz kolejny pogubiłem się w meandrach internetu, moim oczom ukazał się krótki wywiad z Coreyem Taylorem. To wokalista kompletnie przebrzmiałego Slipknota i pieśniarz w kapeli Stone Sour, która nawet nie doczekała momentu, by ktoś pamiętał jej lepsze dni. W rozmowie zapytano go, czy podtrzymuje swoje wcześniejsze zdanie, że przez istnienie popu wstydzi się być piosenkarzem, tekściarzem i wciąż nie zna recepty, jak temu zaradzić. Przytaknął, dodając, że gdy jego dzieci słuchają czegoś, co teraz uchodzi za muzykę popularną, czuje się, jakby jego ciało żądliło tysiąc pszczół, jednocześnie.
Reklama
Mocne słowa jak na kogoś, kto przez kilka ostatnich lat dawał koncerty w masce przypominającej kibel bez deski. Ale koła na nowo nie odkryjesz, Corey. Bo jak się uprzeć, to można przypierdolić się do wszystkiego; zwłaszcza z pozycji truskula, którego „moje jest najmojsze", a reszta to gówno i popelina. Tak długo, jak będzie istniała muzyka, tak długo ktoś będzie ją jebał. Z tą różnicą, że obecne czasy wydają się temu sprzyjać. Dlaczego? Bo to czasy permanentnej kontestacji, można powiedzieć wszystko, nie ma świętości, a autorytety się rozmyły lub już nie żyją.Codziennie jesteśmy bombardowani tak ogromną ilością muzyki, że często nie potrafimy dać jej szansy i doszukać się perełek w morzu miernoty. Era post-prawdy, słowa 2016 roku, sprzyja doktrynie „nie znam się, to się wypowiem". A w myśl tego „zrecenzować" można absolutnie wszystko. Na przykład gatunki muzyczne, których słuchamy.Tegoroczny występ Lady Gagi na Super Bowl przypomniał mi, że dawno nie byłem w cyrku, a tej muzyki nie powinno się puszczać poza centrum handlowym. Niech pop pozostanie tłem przy zakupie prawie identycznych szmat, uszytych gdzieś w chińskich hangarach. Pora spojrzeć prawdzie w oczy – czasy, w których pop miał jakąkolwiek godność przeminęły, na długo, zanim Madonna postanowiła obalić rząd Donalda Trumpa, a młodzi chłopcy wciąż przyjeżdżali nocować w Neverlandzie Jackosna. Relatywnie ciekawie było jeszcze, gdy Britney Spears przeżywała swoje załamanie nerwowe. A co nam zostało w Polsce – Xxanaxx? Przynajmniej się nie kryją, czego potrzeba do słuchania ich muzyki. A może Podsiadło, którego najlepszy kawałek nagrał do reklamy alko? Pozostaje poczekać na nominacje kandydatów do Eurowizji, istnego jarmarku cudów w obsłudze autotune'a, gdzie godnie wyślemy Zenka Martyniuka – barda kraju, który stoi.To kolesie, którzy po prostu nie wiedzą, kiedy odejść – tak samo od swojego wyświechtanego wizerunku macho-bikera, jak i od grania w ogóle. Wyjątkiem w temacie outfitu jest gitarzysta AC/DC, który od lat 70. chodzi w ciuchach 14-latka. A tak po za tym Judas Priest robi trasę pożegnalną jakoś co 2 lata od 20 lat. Ostatecznie, gdy któryś z tych artystów opuści ten padół goryczy, okazuje się, że tak naprawdę to WSZYSCY kochali jego muzykę. Fani4Life. Tak było z Bowie'em, tak było z Princem. Tak będzie z następnymi. Zastanawiam się, czy to samo miałoby miejsce też w Polsce? Pewnie tak, jako że mamy tak duży deficyt rocka w kraju, że gdyby na następnej płycie Kazika, kuce dostałyby deklamacje książki telefonicznej i tak krążek zdobyłby platynę. Tak wielki deficyt, że nie ma w tym kraju prawa, które zabroniłoby Roguckiemu pisać kolejne teksty. A IRA wciąż gra koncerty. Tak wielki deficyt.
Pop?
Rock?
Reklama
Punk?
Metal?
Gotyk?
Reklama
Ilustracja: Filip Zieliński. Więcej jego prac możesz zobaczyć na InstagramieCzy to jeszcze można można nazwać muzyką, czy już tylko pretekstem do założenia własnej linii odzieżowej i przytulenia hajsu za product placement w swoich klipach? W dobie raczkującego kapitalizmu lat 90. słuchaliśmy, jak ci uliczni wierszokleci chcieliby się wzbogacić i jebać policję. Dzisiaj jeżeli nie pucują się ze splendoru, jaki dało im życie na blokowiskach, zapewne pierdolą o tym samym, co w latach 90. Nie ma już prawdziwej złości i sprzeciwu - zostały przechwałki, leniwe dissy na fejsie (patrzę na ciebie Kękę) i król Albanii, puszczany na potupajkach w gimnazjum. Ram pam pam!Nikt już nie słucha R'n'B.Delegalizacja.Wybieram śmierć.Jakże bawią te wszystkie pocieszne mieszczuchy, słuchające Czerwonych korali albo innych Hej sokołów myśląc, że są fanami folku. Gatunek spopularyzowały u nas tacy giganci estrady, jak Golec uOrkiestra, Brathanki, czy Zakopower, gdzie trudno o wyraźniejszy sygnał od losu, że ta muzyka powinna leżeć gdzieś między starymi oscypami a skarpetami pijanego górala. Zawsze zostają jeszcze imprezki prastarych Słowian, którzy poczęstują cię wódką na Ślęży, a ty popatrzysz, jak pijani biją się ze sobą, puszczając z komórek Kasię Kowalską (patrz: Pop). Chcesz słuchać prawdziwego folku, jedź na wieś, i tam już zostań.Jazz, czyli muzyka spopularyzowana wśród młodego pokolenia głównie dzięki grze Fallout, gdzie zapewne spotkałeś się z nią po raz ostatni. No bo komu chciałoby się dobrowolnie słuchać jakichś smutów na trąbce w akompaniamencie wysypywanych na perkusje kartofli. Tom Waits zaczynał kiedyś od jazzu, jeszcze w latach 70. – raczej nie bez powodu zmienił swój styl.To niewątpliwa radość móc obcować z muzyką, której instrumenty nieraz pochodzą z epoki, gdzie ludzie mogli wyzywać się na pojedynki. Ich dźwięki potrzebują skupienia, więc jeśli nie potrafisz wytrzymać kilkudziesięciu minut występu bez zaglądania w telefon, bez robienia zdjęć lub nagrywania całości – nie zasługujesz na tę muzykę, a ona nie zasługuje na ciebie.Idealna muzyka do rąbania drewna lub wiosłowania na galerach – wybija rytm i nie zajmuje myśli.…