Dajcie umrzeć Jacksonowi

Moda na pośmiertne płyty nie dotarła jeszcze do Polski. I całe szczęście, bo pośmiertne kariery budzą skrajne emocje. Jego pierwsze pośmiertne dzieło „Michael” spowodowało spore zamieszanie. Zbitki studyjnych fragmentów piosenek połączone z nowoczesną techniką, pod przykrywką prezentu dla fanów miały przynieść gigantyczne korzyści finansowe. Publikacja materiałów, których nigdy nie pokazał artysta może być traktowane jak brak szacunku. Prawdopodobnie pewne utwory nie ujrzały światła dziennego bo nie chciał tego autor. Może były za słabe, może ich po prostu nie czuł. Mimo to płyta została wydana. Niestety pierwsza pośmiertna płyta nie zniechęciła producentów. Od dziś można kupić jego drugą pośmiertną płytę o nazwie „Xscape”. Ma być o wiele lepsza. 

Pośmiertna płyta to już standard na amerykańskim rynku. Takiej samej „doczekała się” kilka lat temu Amy Winehouse, z tą różnicą, że tam decyzję podejmował jej ojciec. To on wyraził zgodę na wydanie 12 nieopublikowanych wcześniej utworów. Krążek cieszył się ogromnym zainteresowaniem i przyniósł duże dochody, a to kusi wszystkich producentów. Był tam również „pozytywny” element w postaci 1 funta ze sprzedaży płyt, przeznaczony na fundację imienia Amy Winehouse. Zastanawia mnie tylko czy nieżyjąca już od kilku lat artystka byłaby zadowolona z premiery. 

Videos by VICE

Czy naprawdę pokazywaniu światu utworów, które nie zostały upublicznione za życia króla popu to prawdziwy prezent dla fanów i hołd dla artysty? Jacksona pamiętam jako osobę o niebywałym głosie i chcę żeby tak zostało. „Michael” niesie za sobą wiele kontrowersji, właśnie z powodu przypuszczeń o podmianie głosu Jacksona. Płyta ma być wydana w dwóch wersjach, wersji deluxe gdzie będą znajdować się źródłowe nagrania i ta z utworami uwspółcześnionymi. Co do wersji uwspółcześnionej mam trochę wątpliwości. Już od jakiegoś czasu możemy w sieci znaleźć kawałek Love Never Felt So Good, do którego swoje „3 grosze” dorzucił Justin Timberlake. Może i brzmi to dobrze, ale to tak jakby wejść butami na tort- nie ze względu na wokal Justina, a sam fakt że on tam jest. Michael pewnie przewraca się dziś w grobie. 
 

KRECHA NA NIEDZIELĘ VOL.14

KURWA, JAKIE TO SMACZNE: CZĘŚĆ 1

MARIOLA BUDZI NIEPRZYZWOITE PRAGNIENIA