Możliwe, że poczułeś to przynajmniej raz w życiu. A może czujesz to każdego cholernego dnia. To gniew bulgoczący w twoich żyłach, wypełniający twoją duszę, pochłaniający twoją istotę, który pojawia się, gdy utkniesz za powolnym piechurem. Niezależnie od tego, czy mówimy tu o ludziach wlokących się się po zatłoczonym chodniku, wgapionych w ekran smartfona, grupach tworzących istną barykadę, czy turystach, którzy są, cóż, turystami, lista zarzutów wobec wolnochodzących jest długa.
Ta złość jest tak powszechna, że ma akademickie określenie: „agresja chodnikowa”. Leon James, psycholog z Uniwersytetu Hawajskiego i czołowy znawca zjawiska, porównuje ją do agresji drogowej. Często mówimy o wściekłości na chodniku jako wewnętrznym rozdrażnieniu lub „prywatnym upuście mentalnym składającym się z irracjonalnych założeń dotyczących innych pieszych”. Uczucia mogą eskalować poprzez fantazje o „brutalnych działaniach wobec bezmyślnych ludzi blokujących trotuar” do „jawnego wyrażania wrogości i agresji” zauważa James. Mimo świadomości istnienia tego rodzaju emocji, niewiele osób wie, skąd się one biorą i dlaczego niektórzy odczuwają je dotkliwiej niż inni.
Videos by VICE
Szybcy piechurzy często sugerują — jakże bezczelnie z ich strony — że ich wściekłość wynika z faktu, iż w zasadzie… mają słuszność. Powołują się na badania sugerujące, że osoby o szybszym kroku rzadziej umierają na choroby serca, rzadziej dotyka ich Alzheimer lub rak prostaty, podczas gdy powolni piechurzy zdają się umierać wcześniej niż szybkonodzy. (Związek przyczynowo skutkowy między szybkością chodzenia a wynikami odnotowanymi w tych badaniach pozostaje niepewny — prędkość chodzenia może w rzeczywistości nie mieć z nimi nic wspólnego lub mogą one występować ze względu na jakiś inny czynnik sprawczy.).
Twierdzą oni również, że wolni piechurzy łamią podstawowe standardy społeczne i kulturowe dotyczące korzystania z chodnika. Weźmy na przykład Warszawę: stojąc na schodach ruchomych, trzymaj się prawej strony, nie zatrzymuj się nagle pośrodku ulicy, nie ustawiaj się w falangę, jeśli poruszasz się w większej grupie.
Psychologowie sugerują, że wściekłość, którą niektórzy z nas odczuwają, wynika przede wszystkim z własnych pragnień i stanów emocjonalnych. „Wiele osób aktywuje »autopilota« w oparciu o oczekiwania dotyczące czasu, w jakim pokonają drogę z punktu A do punktu B” — zauważa Marc Wittmann z Institute for Frontier Areas of Psychology and Mental Health. Gdy ktoś nagle blokuje naszą drogę, zrywa się nasze połączenie z autopilotem. „Im bardziej jesteśmy w trybie autopilota, tym mniej skłonni jesteśmy zaakceptować nagłe zwolnienie tempa” — twierdzi Wittman.
To nagłe pogwałcenie naszych oczekiwań jest drażniące, ale przybiera na sile, jeśli już jesteśmy zestresowani. Co więcej, gdy to zakłócenie wywoła wściekłość, może ona zniekształcić nasze postrzeganie czasu. Nasz brak kontroli i gniew, sprawią, że chwila spędzona za kimś wyda się wiecznością, a to doprowadzi do jeszcze większej irytacji.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”
Nic dziwnego, że mieszkańcy miast zdają się manifestować największą furię. Jak zauważa Wittmann, ośrodki miejskie wydają się zachęcać do szybszego tempa, a wygody współczesnego życia niszczą naszą cierpliwość. Kolejnym czynnikiem wywołującym lub zaostrzającym złość jest rywalizacja o przestrzeń osobistą, stwierdza James. Nie jest więc niczym nieosiągalnym wizja, w której szybko poruszający się niecierpliwy mieszkaniec miasta wpada w pułapkę. Przełamuje ona „tryb autopilota” i pogłębia ukryty stres, odczuwany przez wielu zapracowanych lub rozdrażnionych ludzi.
Mieszkanie w mieście nie jest jedyną przyczyną agresji chodnikowej, jak twierdzi James. Psycholog uważa ją za społecznie wyuczone zachowanie, podpatrzone u rodziców oraz w mediach. Jak się okazuje, nasze przyuczenie dotyczące sposobu przetwarzania i reagowania na niedogodności odgrywa kluczową rolę. Uczony wierzy również, że taki gniew to narastający problem, biorąc pod uwagę fakt, że współczesne życie (szczególnie w miastach) staje się szybsze — i dla większości bardziej stresujące. Wielu ludzi może lekceważyć to zjawisko, jednak James postrzega je jako „publiczny kryzys zdrowia psychicznego, któremu należy zaradzić i uniemożliwić dalszy rozwój, a nawet odwrócić go”. Tylko w ten sposób możliwe jest zmniejszenie przemocy, którą to zjawisko wywołuje oraz poprawić nasze samopoczucie, jednocześnie podnosząc poziom uprzejmości w sferze publicznej.
Na szczęście w tej chwili nie jest zbyt trudno zdusić uczucie wściekłości na chodniku. Kiedy czujemy się rozdrażnieni przez powolnego piechura (lub szybkonogiego próbującego za wszelką cenę wypruć naprzód) „wyliczamy szczegóły »niestosownego« zachowania innego pieszego”, co nasila nasze negatywne odczucia. Mamy również tendencję do skupiania się na własnym stresie, np. myśląc o tym, jak bardzo jesteśmy spóźnieni. Musimy po prostu przełamać te mentalne wzorce poprzez motywację i samokształcenie w naszym codziennym życiu.
Ten proces często wiąże się z zatrzymaniem się i uświadomieniem sobie, kiedy zaczynamy odczuwać wściekłość, przeanalizowaniem tego uczucia i przyznaniem, że ktoś nie jest złym człowiekiem tylko dlatego, że porusza się we własnym tempie. W takich momentach musimy również uzmysłowić sobie, że to my jesteśmy w trybie „aktywacji” i powinniśmy się nauczyć, jak przejść w bardziej zrelaksowany tryb. Zaakceptować, że nie mamy wpływu na obecny stan rzeczy i nie jesteśmy w stanie uniknąć niedogodności. Kiedy nauczysz się zmieniać tryby, staniesz się szczęśliwszym człowiekiem. Masz większą kontrolę nad swoimi emocjami i życiem.
Niektórzy ludzie mogą odrzucić element zmiany, argumentując, że wolni piechurzy są kulturowo lub moralnie niepoprawni. Te jednostki najprawdopodobniej będą czuć wściekłość na chodniku przez całe życie. Dla tych, którzy chcą pokonać te uczucia, mentalna zmiana i kontrola nie są tak trudne do rozwinięcia, jak mogłoby się wydawać. Istnieje bowiem wiele prostych ćwiczeń, które pozwalają rozwijać cierpliwość. „Radzę nerwowym ludziom, aby udali się do supermarketu i wybrali najdłuższą kolejkę do kasy. Powiedz sobie: teraz mam czas dla siebie i mogę przez chwilę odpocząć” — radzi Wittmann. Zamiast wyśmiewać innych za poruszanie się z inną prędkością, przyjmij, że zwolnienie tempa od czasu do czasu jest czymś normalnym, swego rodzaju darem.
Artykuł pierwotnie ukazał się na Tonic
Więcej na VICE: