Dorosnąć i nie zgubić siebie

Zobacz więcej materiałów w serii Moja dorosłość x Mercedes.

Czy dorastanie oznacza, że musisz zapomnieć o tym, kim kiedyś byłeś i zgodzić się na nudne i stabilne życie? Czy obecni 20- i 30-latkowie decydują się na życie podobne do swoich rodziców, a może wybierają zupełnie inną ścieżkę? Razem z Mercedesem spotykamy pięć osób, które żyją na własnych zasadach, spędzamy z nimi jeden dzień i dowiadujemy się, co zrobić, żeby być sobą i być dorosłym równocześnie. Tym razem rozmawiamy z Anią Kalinowską, producentką efektów specjalnych.

Videos by VICE

Mateusz Góra: Czy czujesz się dorosła?
Anna Kalinowska: Zależy, jak będziemy interpretować dorosłość. Dla mnie to odpowiedzialność za powierzone zadania, za siebie i swoje otoczenie. Czy pod tym kątem czuję się dorosła? Tak.

A w jakich sytuacjach nie chcesz albo nie czujesz się dorosła?
Wiele osób ogranicza się ogólnie przyjętymi normami i często porzuca swoje marzenia tylko po to, żeby sprostać oczekiwaniom innych. W pewnym wieku czują się przymuszani, żeby założyć rodzinę czy mieć dzieci. Ja chcę od życia czegoś więcej. Moje życie składa się z momentów i skupiam się na tym, aby cieszyć się każdą chwilą.

Pamiętasz pierwszy moment, kiedy poczułaś się dorosła albo musiałaś poczuć się dorosła?
Myślę, że to przyszło z chwilą, kiedy wprowadziłam się z domu. Dość wcześnie, bo kilka dni przed maturą. Od tamtego dnia musiałam sama się utrzymywać. Obserwowałam znajomych, którym rodzice dawali pieniądze, a ja nie miałam takiego komfortu. Każdy dzień był dla mnie walką o przetrwanie – musiałam sama zapewnić sobie odpowiedni poziom życia. Poświęciłam sporo czasu, żeby osiągnąć stan, w którym nie muszę się już przejmować swoją sytuacją finansową. Po prostu osiągnąć stabilność.

Zobaczcie Instagram Stories zrobione przez Anię Kalinowską podczas dnia spędzonego z Mercedesem.

Z jednej strony marzyłaś o stabilizacji, z drugiej nie wybrałaś zawodu, który by ją zapewniał w klasycznym rozumieniu. Opowiedz trochę o swojej pracy.
Jestem producentką efektów specjalnych i animacji. Przez to, że finalny efekt moich działań pozostaje do samego końca w sferze wyobraźni, muszę być przygotowana na wszystko. Czasem w ostatniej chwili pojawiają się zmiany i siedzisz w pracy do późnych godzin nocnych, bo następnego dnia materiał musi być w stacjach. Trochę jak na ostrym dyżurze. Niewątpliwym plusem jest to, że nie jesteś w stanie się nudzić w tej branży. Technologia stale się rozwija i daje ci coraz to nowe możliwości. Cokolwiek by się nie działo, to staram się nie brać wszystkiego zbyt dosłownie. Widziałam różne rzeczy, wychowałam się na blokowisku. Jestem wewnętrzną dresiarą, co się bardzo przydaje w czasach, w których mało kto jest w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje.

Jak reagujesz, kiedy ludzie nazywają cię „laską od efektów specjalnych”? Pewnie dla wielu ludzi to niecodzienne zajęcie.
Kiedyś jak mówiłam, że zajmuję się efektami specjalnymi, ludzie od razu reagowali: „eee, to laska, na niczym się nie zna”. Jak widzisz wcale mnie to nie zniechęciło. Dla mnie to nie jest tylko praca. Stale o tym czytam, szukam inspiracji, staram się dokształcać. Wydaje mi się, że wypracowałam sobie swoje miejsce na tym rynku. Największą nagrodą jest dla mnie to, że klienci mi ufają. Czasem stawiają mnie w trudnych sytuacjach, ale zawsze staram się merytorycznie odpowiadać na ich najtrudniejsze pytania i proponować kreatywne rozwiązania problemów.

O to chyba chodzi też w dorosłości – jeśli jesteś w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i równocześnie dobrze się bawić, będziesz szczęśliwy. Musisz mieć też jakieś odskocznie. Ja nie żyję wyłącznie pracą – nawet jeśli wychodzę późno z biura, znajduję czas na swoje drugie życie.

A co robisz w swoim drugim życiu?
Staram się znaleźć odskocznię dla profesjonalnego życia. Interesuję się modą i sztuką, co można zaobserwować, śledząc mój profil na Instagramie.

Co jeszcze robisz, kiedy chcesz przed wszystkim uciec?
Mam taką osobowość, która wymaga bardzo dużo przestrzeni dla siebie. Cenie sobie czas ze sobą, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez moich przyjaciół, bo są najwspanialsi. Największe ukojenie dają mi jednak weekendowe wyjazdy. Kocham Warszawę, kocham tu żyć, ale żeby znaleźć motywację do działania, muszę czasem wyjechać czy to za miasto, czy zagranicę. Poczuć inny klimat, zobaczyć, jak żyją ludzie w innym miejscu. To jak naładowanie baterii.

Wsiadasz w samochód i jedziesz?
Tak, czuję się mocno związana ze swoim samochodem. Wsiadam i często po prostu jeżdżę bez celu – to mnie bardzo relaksuje. Odpalam swoją ulubioną muzykę i co na pewno potwierdzą moi znajomi, większość czasu śpiewam (śmiech). Intensywnie komentuję również ruch na drodze…

Może lepiej zostawmy ten temat…
Tak, zdecydowanie (śmiech).

Jak myślisz, w jaki sposób zmieniła się definicja dorosłości w porównaniu z poprzednimi pokoleniami?
Myślę, że przede wszystkim na zmianę naszego podejścia wpłynął internet i swobodny dostęp do treści. Kiedyś dopiero jak miałeś dużo pieniędzy mogłeś wyjechać i zobaczyć, jak żyją ludzie gdzieś indziej. Wcześniejsze pokolenia żyły w znacznie bardziej zamkniętych ekosystemach, nie pomagała w tym również sytuacja polityczna. Dziś możemy być kimkolwiek chcemy. Niektórzy z nas wybierają wolne zawody i są w stanie się w tym z łatwością odnaleźć.

Czy czujesz czasem, że żyjesz zupełnie inaczej niż twoi znajomi, którzy wcześnie wybrali stabilizację?
Tak, wielu moich znajomych z liceum już ma po kilkoro dzieci. Każdy wybiera swoją drogę – dla mnie jest jeszcze za wcześnie na założenie rodziny. Staram się żyć chwilą, dlatego jeśli spotkam kogoś z kim będę chciała założyć rodzinę, tak się stanie. Chciałabym się spełnić w różnych rolach, ale nie czuję presji, żeby się z tym śpieszyć.

Jak myślisz, jakie niesie ze sobą niebezpieczeństwo życie w bardzo ustabilizowany sposób?
Na początek rozdzieliłabym stabilizację od pułapki, którą jest rutyna. Jeżeli ktoś w nią wpada, zaczyna się izolować, zamyka się w domu jak w klatce, przez co czuje się każdego dnia coraz bardziej sfrustrowany, wewnętrznie nieszczęśliwy i smutny. To swoim podejściem sami zabijamy kreatywność i chęć życia. Bardzo chcemy zmiany, ale nic z tym nie robimy.

Co daje ci motywację do pracy?
Zdecydowanie są to momenty, to dla nich żyję. To, że wstanę pół godziny wcześniej żeby wypić kawę i przejrzeć ulubiony album, to, że wsiadam do samochodu i jadę za miasto. Nie myślę o dużych rzeczach, staram się utrzymać jak najniższe koszty życia, żeby skupić się na przyjemnościach. Im więcej chcesz, tym bardziej się w tym zatracasz. To chyba problem współczesnej dorosłości – chcemy posiadać jak najwięcej, ale nie cieszymy się chwilą i tym, co mamy.

Mówisz o cieszeniu się tym, co się ma, ale nie da się zaprzeczyć, że elementem dorastania jest też gromadzenie rzeczy. Jak to wygląda u ciebie? Co lubisz zbierać?
Wychodzę z założenia, że wszystko co mi zostaje, wydaję na ciuchy i przyjemności (śmiech). Tak naprawdę jestem dosyć świadomym konsumentem. Przykładam dużą wagę do tego co kupuję, jaka jest tego jakość, design, czy historia. Czasem jak sobie coś upatrzę potrafię szukać tego miesiącami. Lubie otaczać się pięknymi rzeczami. Zależy mi na tym, aby otoczenie w jakim żyje, a także to jak się ubieram było odzwierciedleniem mojej osobowości.

A czy lubisz być czasem dziecinna?
Pewnie, ja jestem absolutnym dzieciakiem. Trochę głuptasem. Z pozoru poważna, a jak mnie bliżej poznasz, to zauważysz, że cały czas się śmieje i mam bardzo pozytywne nastawienie do życia. Ludzie są strasznie spięci przede wszystkim dlatego, że starają się być na siłę poważni. Bo tak wypada. Kiedy poznajesz taką osobę, już na wstępie czujesz brak naturalności. Ludzie nie potrafią być sobą – każdy chce być kimś innym, kimś więcej. A przecież będąc sobą, mamy tak naprawdę do zaoferowania najwięcej.

Poszukujemy nowej definicji dorosłości we współpracy z Mercedesem w ramach kampanii „Grow Up”, pokazującej niestandardowe dojrzewanie. Więcej informacji znajdziecie tutaj.