Po co nam nieroby i ćpuny ze skłotów?

FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Po co nam nieroby i ćpuny ze skłotów?

Mity o skłotach, które chce się zdobywać szturmem

11 listopada to rocznica odzyskania polskiej niepodległości oraz ataku na warszawski skłot Przychodnia. Pewnie pojawią się rekonstruktorzy historyczni, chcący patriotycznie odtworzyć to drugie wydarzenie. Ale co oni naprawdę wiedzą o skłotach, że chcą je zdobywać szturmem? Z internetowych wypowiedzi wynika, że w ogóle mało kto wie cokolwiek. Weźmy na celownik parę słabych mitów.

Na skłocie mieszkają nieroby

No tak, w dosyć chorym świecie roku pańskiego 2014 pracą jest tylko to, za co dostaje się hajs. W dużym mieście będzie to raczej prowadzenie fanpejdża jogurtu z ziarnami albo telefoniczne namawianie ludzi na wysoko oprocentowany kredyt, niż cokolwiek społecznie użytecznego lub choćby ciekawego. Ale nawet przyjmując taką naciąganą definicję pracy, to skłotowe załogi trudno posądzić o nieróbstwo. Okej, nie znam nikogo kto mieszkając na skłocie pracowałby w banku (chociaż już z około skłotowych zespołów owszem), za to przedsiębiorców znajdziecie tam przynajmniej trochę. Pierwszy z brzegu przykład: to na Syrenie narodziła się Warszawska Kooperatywa Spożywcza, ideowa matka Kooperatywy Dobrze, która dziś ma już własny lokal, płaci podatki, robi pekabe, zatrudnienie i co tam jeszcze kręci młodych korwinistów – a przy okazji można tam kupić najpyszniejszą tortillę w stolicy. Ale wiadomo, lepiej żeby lewackie ścierwa pracowały w Karfurze czy innej Żabce, to jest prawdziwa praca, a nie jakieś tam kooperatywy. A swoją drogą, ile płacą ci na tym bezpłatnym stażu, który właśnie zaczynasz?

Skłoty to ćpuńskie nory

"Po trzydniowym melanżu nie mam na nic ochoty / Jedyne co zrobię to uderzę na skłoty / A po co po blanty / A za co za fanty" – wiadomo, klasyk Molesty. Zdaje się, że dla części społeczeństwa to wciąż jedyne źródło wiedzy o skłotach. Prawda wygląda trochę inaczej. Z tych paru skłotów na których w życiu bawiłem, bodaj tylko w jednym, pod Rzymem, ilość zielonego dymu była wprost proporcjonalna do syfu i ogólnego rozjebania. Ale szczerze, nawet tam nie więcej syfu, niż w mieszkaniach moich znajomych z Politechniki, nieco zbyt dużo pogrywających w World of Warcraft (nawet przyjemniej pachniało). Zdarzyło mi się za to widzieć na kilku skłotowych imprezach, żeby mieszkańcy prosili kogoś z gości wygaszenie właśnie rozpalonego bata. Na Syrenie ostry zakaz używania czegokolwiek nielegalnego zapewnił tamtejszej załodze opinię skłotowych faszystów. W każdym razie, jeżeli twoje pierwsze skojarzenie ze skłotem to kompot i wąchanie kleju, to może przestań żyć w latach 90. Jak chcesz zobaczyć prawdziwe ćpanie, to przejdź się do któregoś z modnych klubów na swojej lokalnej ulicy modnych klubów – wory różnych białych proszków sypią się aż miło. I okej, niech się sypią, ale nie podnośmy wielkiego larum, że ktoś na skłocie pali zielsko czy co tam lubi, bo to trochę obłudne.

Zdjęcia

Reklama

Fisty Photography

Skłot to gwałt na świętym prawie własności

"Święte prawo własności" to jeden z ulubionych zwrotów internetowych ekspertów, którzy pewnie i pod tym tekstem będą sugerować, aby zaprosić skłot do redakcji Vice'a, ewentualnie do mieszkania niżej podpisanego (tych drugich informuję, że mieszkania nie posiadam i za dość zbrodnicze hajsy wynajmuję pokój na Mokotowie). Nie będę tu się roztrząsał kwestii świętości tego prawa, niech sobie każdy wierzy w co chce – święte prawo, Graal, krowa, święty Mikołaj czy św. Kwadrat. Naprawdę luz. Problem w tym, że ta ochrona tej świętości przed gwałtem wypada u nas równie dobrze, co ochrona przed gwałtem w każdej innej postaci. Czyli niezbyt. Miejscy urzędnicy nie mają co prawda problemu z wysłaniem kilku tuzinów policjantów w asyście eksmitującego skłot komornika – natomiast kontrola szemranych reprywatyzacji, takich jak ta z notariuszem przenoszącym się w czasie opisana przez Macieja Wiśniowskiego, zdaje się nie leżeć w sferze ochrony św. prawa. Serio, przedstawiciele reprywatyzacyjnego biznesu mają w poważaniu wasze święte prawo. Pisząc do angielskiego Vice'a o sytuacji na warszawskiej Pradze, gdzie masowo eksmitowani są mieszkańcy, rozmawiałem z facetem, który jako jedyny w swojej kamienicy postanowił zakwestionować w sądzie 300-procentową podwyżkę czynszu. I wygrał – ale jego sąsiedzi, otrzymawszy groźnie wyglądający papier woleli opuścić własne mieszkania, niż ryzykować wpadnięcie w długi. Święte prawo własności broni tylko wybranych – tych, którzy często sami je ruchają.

Reklama

Skłoty to wylęgarnie komunistycznej ideologii

Ach, więc chciałbyś masakrować lewaków? Każda instytucja lansuje jakąś ideologię. Robią to nawet te, które udają neutralność. Szkoła, urząd, kościół, muzeum – wszystkie chcą ci sprzedać jakąś wizję świata. To chyba jeszcze nie powód, żeby biec na nie z wyrwanymi z chodnika drzewkami? Wbrew temu, jak to sobie wyobrażają koledzy z Ruchu Narodowego, na skłotach nie rozprawia się o tym, jak obalić demokrację i wprowadzić u nas radziecki komunizm z jakimś nowym Stalinem na czele. Wręcz przeciwnie, ostatnio we Wrocławiu działacze z CRK powstrzymali miłośników minionego systemu przed rozciągnięciem flagi ZSRR. Tak, wielu mieszkańców i około skłotowych aktywistów określiłoby się pewnie jako komuniści. Ale idea komuny nie równa się Związek Radziecki, a wolnościowa lewica nie równa się biurokratyczny aparat ciemiężenia i represji. Jakie więc lewactwo proponują mieszkańcy skłotów? Nie ma tu jednej linii, i dobrze, ale najlepszy obraz daje chyba organizowany obecnie na Syrenie cykl "Historia 99% – w stronę dziejów oddolnych". O co chodzi? O to, że historia (Polski, Europy, świata) jest przekazywana z dość określonej perspektywy i uwzględnia głównie interes grup związanych z władzą. Wiemy wszystko o szlacheckich przywilejach, królewskich małżeństwach i bogaceniu się mieszczaństwa. Ale gdzie w tym wszystkim zwykły ziomek, który chce żyć, bawić się, kochać i okazjonalnie nawalić (paradoksalnie, właśnie ten, który 11 listopada będzie chciał szturmować skłot)? To o tego ziomka walczą na skłotersi, a nie o przywracanie pomników Lenina. Więc może zaprzyjaźnij się ze swoim lokalnym skłotem, zanim na jego miejscu stanie kolejny elegancki biurowiec.


Reklama

Dla lewaka i prawilniaka. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Warszawskiej Syrenie grozi eksmisja. Nowi właściciele kamienicy nigdy za nią nie zapłacili, ale ponowna licytacja budynku, planowana na połowę października, została odwołana. Mieszkańcy skłotu piszą, że "komornik, dłużnicy oraz Urząd Miasta (wierzyciel) porozumieli się , a głos mieszkańców i mieszkanek został całkowicie pominięty". Dalszy rozwój sprawy możesz obserwować na stronie skłotu.

Zdjęcie