FYI.

This story is over 5 years old.

THE WHA DA FUG YOU LOOKIN’ AT? ISSUE

Bajer w CHIRAQ

Czy to 50 Cent? Czy to Justin Bieber? Nie, to Lil Durk

Fredo Santana, czyli Big Boss Fredo – kolejny obiecujący artysta z Chiraq.

Koniec sierpnia, godzina skandalicznie późna. Jesteśmy w Studio 11 w centrum Chicago z szefem działu A&R wytwórni Def Jam o ksywie Sickamore. Sickamore sprawuje pieczę nad burzliwą karierą Lil Durka, który siedzi właśnie w jednym ze szklanych pomieszczeń do nagrywania wokalu. 20-letni raper ma na ramionach szalik od Gucciego, a nad prawym okiem wytatuowane imię swego syna: Angelo. Realizator podkręca wokal płynący na mrocznym bicie autorstwa Parisa Beullera.

Reklama

– Będziemy go reklamowali jako połączenie 50 Centa i Justina Biebera – mówi Sickamore, odwracając się do nas.

Jeśli obcy wam jest pochodzący z chicagowskiej dzielnicy South Side gatunek muzyczny o nazwie drill, który z błogosławieństwem Kanye Westa rozsławił Chief Keef, a udoskonalił raptem 20-letni producent o ksywie Young Chop – zapewne nie znacie Lil Durka ani jego kawałków.

Choć Lil Durk otwarcie aprobuje przemoc i wydaje się powiązany z lokalnymi gangami, jest jednocześnie bodaj najbardziej popowy spośród śmiertelnie poważnych raperów grających drill. Gatunek ten, zwany niegdyś muzyką śmierci, to brutalna ścieżka dźwiękowa do porachunków gangsterskich zbierających śmiertelne żniwo na ulicach Chicago. W mieście tym działa 59 gangów mających łącznie ponad 110 tysięcy członków, a w samym tylko 2011 roku odnotowano tu aż 319 zabójstw dzieci i nastolatków w wieku szkolnym, zarówno celowych, jak i przypadkowych. O tym, jak bardzo sytuacja wymknęła się spod kontroli, świadczy to, że mieszkańcy Chicago zaczęli mówić o swoim mieście „Chiraq” – od Iraku, ze względu na wysoki poziom przestępczości w Chicago.

W takich oto warunkach rozkwitł talent Lil Durka oraz wielu innych luźno związanych z nim artystów. Tego wieczora przez studio przewalają się tłumy raperów, producentów i składów zaprzyjaźnionych z Only The Family (OTF), czyli ekipą Lil Durka. Do tego dochodzą członkowie 300, czyli odłamu działającego w całym kraju gangu ulicznego Black Disciples, z którym rzekomo powiązani są Lil Durk i Keef. W towarzystwie prym wiodą Lil Reese, Fredo Santana i oczywiście sam Chief Keef.

Reklama

Chief Keef stał się sławny dzięki pogróżkom wykrzykiwanym przez niego przy akompaniamencie dudniących, mechanicznych, postrapowych bitów, które nie wiedzieć czemu pokochały białe bogate studentki. Z kolei Lil Durk specjalizuje się w drobiazgowych opisach życia na nielegalu. Mówi też o ciemnych stronach życia w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic w USA i o swoim niewesołym losie. Popularność nowatorskiej, brutalnie szczerej muzyki raperów z Chicago zdążyła już sięgnąć o wiele dalej niż ulice, na których się wychowali. Jednocześnie wciąż siedzi im na karku miejscowa policja, traktująca ich kawałki jako źródło wiedzy o lokalnych gangach. Chicagowski rap jest bowiem dla policjantów najprostszym kluczem do zrozumienia tej skomplikowanej przestępczej układanki.

W czerwcu Lil Durkowi udało się oczyścić z zarzutu nielegalnego posiadania broni postawionego mu na podstawie zeznań policjantów twierdzących, że widzieli, jak wrzuca rewolwer do swojego samochodu. Ostatecznie zarzut przeciwko raperowi, który miał już na koncie podobne przewinienie, wycofano dzięki korzystnym dla niego zeznaniom dziewięciu świadków. Umożliwiło mu to nagranie płyty „Signed to the Streets”, która trafiła na rynek na początku października.

Mimo burzliwego ostatniego półrocza Lil Durk nie zamierza robić sobie przerwy. No, chyba że doszłoby do amerykańskiej inwazji na Chiraq.

VICE: Szef działu A&R twojej wytwórni mówi, że jesteś połączeniem 50 Centa i Justina Biebera.

Reklama

Lil Durk: Ta jest.

Nie przeszkadza ci to?

Każdy komplement jest miły. Trzeba wierzyć w siebie. Jak zapytasz typa, czy uważa, że jest lepszy od jakiegoś sławnego rapera, i ten typ powie, że nie wie, to znaczy, że w siebie nie wierzy, czyli że powinien dać sobie spokój z rapem.

A ty wierzysz w siebie?

No.

Opowiedz, jak było w więzieniu.

Różnie. Z jednej strony, jak siedzisz w więzieniu, to myślisz sobie, że nic nie znaczysz, tęsknisz za rodziną i tak dalej. Czujesz się zapomniany. Z drugiej strony, myślisz sobie: „Jak wyjdę, to będę rozsądniej wydawał pieniądze, zawalczę o lepszy kontrakt, zmienię to i to”.

Wczoraj wieczorem włóczyliśmy się po 63. Ulicy, gdzie kręciliśmy materiał do naszego dokumentu o Chiraq, i zastanawialiśmy się, jak długo jeszcze tam pomieszkasz. To hardkorowe miejsce.

Tam giną małolaty, a za dwa lata ta cała rapzajawka może się skończyć, rozumiesz? Do tego mamy tu hiphopową policję, która poluje na raperów.

Jak to?

Miejscowa policja skupia się wyłącznie na nas. Jak zobaczą mnie albo Reese’a na dzielnicy, to zaraz skarżą nas o zakłócanie spokoju. Totalna głupota. Rozdmuchują sprawę i wrabiają nas w co popadnie.

Czyli co, twoja ekipa i tak ma przechlapane.

No. Nie podoba mi się, że o OTF słychać w mediach tylko w związku z zarzutami o posiadanie broni. Wolałbym, żeby powiedzieli coś o tym, że kupiliśmy stare więzienie i przerabiamy je na siłownię, coś w ten deseń. Zależy mi też na tym, żeby na ulicy odbierali nas pozytywnie.

Reklama

To fajnie, że trzymacie się razem.

Ta, z tym że ja chcę się rozwijać. Chicago jest pojebane, a ja chcę zarobić jakieś pieniądze. Na przykład za granicą, jak Flo Rida.

Masz na myśli outsourcing.

Wkładasz dziesięć milionów dolarów, a po pół roku masz na nowe bugatti.

Rozważałeś kiedyś przeprowadzkę, w razie gdyby zrobiło się tu zbyt niebezpiecznie?

Nie. Jestem stąd i nigdzie się nie ruszam. Najlepsze wciąż przede mną. Nie mam jakichś wielkich problemów. Trzeba kombinować. Niewykluczone jednak, że przeprowadzę się do Los Angeles, żeby moje dzieci mogły normalnie dorastać.

Czy twoim zdaniem sytuacja w Chicago poprawia się czy pogarsza?

Pytasz o rap czy o przemoc?

O przemoc.

Trudno powiedzieć. Czasem robi się spokojniej i jest mniej zabójstw. Potem nagle jest jakaś idiotyczna akcja, na przykład zabiją komuś dziecko. Tak było parę miesięcy temu, kiedy w parku zastrzelili małą dziewczynkę. Nie wiem. W Chicago są naprawdę pojebane akcje, człowieku.

A$AP FERG I A$AP NAST Z WIZYTĄ W WIELKIEJ BRYTANII

POZNAJCIE PIERWSZEGO DJ'A W HISTORII

OFF! OGŁASZAJĄ WYDANIE NOWEJ PŁYTY